Gazeta Polska: Suwerenna Polska jednoczy się z PiS, więcej młodych twarzy na froncie Czytaj więcej!

Od ustaleń szczytu ważniejsza przyszłość NATO. Prof. Żurawski vel Grajewski o tym, co czeka Sojusz

Od poprzedniego szczytu NATO w Wilnie wiemy, że wewnątrz Sojuszu nie ma jednolitej zgody na członkostwo Ukrainy. Podczas tegorocznych rozmów w Waszyngtonie nie nastąpiło wyjście poza wcześniej ustalone ramy, co nie jest zaskoczeniem. Podobnie wygląda sprawa zwiększania wydatków na obronność. Po 10 latach nadal spora grupa państw nie dotrzymała zobowiązania w postaci przeznaczania na ten cel 2 proc. PKB, w związku z czym uznano, że najpierw trzeba to wykonać, a dopiero później iść dalej – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, ekspert ds. międzynarodowych, komentując kończący się jubileuszowy szczyt NATO w Waszyngtonie.

Baza NATO w Rumunii
Baza NATO w Rumunii
Staff Sgt. Allison Payne - Domena publiczna

Po spotkaniu liderów 32 państw sojuszniczych NATO na szczycie w Waszyngtonie opublikowano jego konkluzje. Dużo miejsca poświęcono w nich Chinom i pośredniemu udziałowi Pekinu w wojnie na Ukrainie. W konkluzjach znalazły się również informacje o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO. Wśród najważniejszych zdolności, które muszą rozwijać sojusznicy, wskazano przede wszystkim obronę powietrzną i przeciwrakietową. Ponadto w dokumencie zawarta została "Deklaracja długoterminowej pomocy w zakresie bezpieczeństwa dla Ukrainy". Wśród strategicznych partnerów NATO, z którymi należy stale zacieśniać współpracę, wskazano Unię Europejską, a także sojuszników z regionu Indo-Pacyfiku – Australię, Japonię, Nową Zelandię i Koreę Południową.

W rozmowie z portalem Niezależna.pl prof. Przemysław Żurawski vel. Grajewski, politolog, ekspert ds. międzynarodowych wskazuje na kwestie, których zabrakło podczas kończącego się dziś szczytu NATO w Waszyngtonie. 

Jedną z nich jest niewątpliwie kwestia rzeczywistego, a nie pozornego otwarcia Ukrainie drzwi do NATO. Od poprzedniego szczytu w Wilnie wiemy, że wewnątrz Sojuszu nie ma jednolitej zgody na członkostwo Ukrainy. Przed rokiem w Wilnie podjęto pewne ruchy wizerunkowe, jak zniesienie Ukrainie Planu Działań na Rzecz Członkostwa (Membership Action Plan – MAP). Podczas tegorocznych rozmów w Waszyngtonie nie nastąpiło wyjście poza wcześniej ustalone ramy, co nie jest zaskoczeniem. Wewnątrz NATO nie ma wspólnej zgody na przyjęcie Ukrainy. 

– podkreśla nasz rozmówca.

Druga kwestia to pokrywanie kosztów wspólnej obrony. Fakt, że w 2014 r. na szczycie w Cardiff zobowiązano się do wydawania co najmniej 2 proc. PKB na obronność i teraz po 10 latach nadal spora grupa państw NATO tej obietnicy nie dotrzymuje, to podejmowanie w tym kontekście kolejnych zobowiązań, zwiększających ten próg, może być odbierane jako nacisk, że jednak trzeba dawać więcej pieniędzy albo jako przyjmowanie pustych deklaracji, które i tak nie zostaną wypełnione, skoro nie udało się tego zrobić też z wcześniejszymi. W związku z czym uznano, że najpierw trzeba to wykonać, a dopiero później iść dalej.  

– dodaje.

Politolog z Uniwersytetu Łódzkiego (UŁ) odniósł się też do nadchodzących zmian w NATO. Jesienią ustępującego Jensa Stoltenberga na stanowisku sekretarza generalnego zastąpi Mark Rutte, do niedawna premier Niderlandów. Zdaniem eksperta, taka zmiana rodzi poważne zagrożenie dla Polski i może być sygnałem zejścia NATO z twardej polityki wobec Rosji. 

To niewątpliwie zły proces. Jensa Stoltenberga zastąpi były premier Niderlandów Rutte, zaangażowany w projekt gazociągu Nord Stream. Jest to wyraźnym sygnałem dla Kremla o woli poszukiwania porozumienia z Rosją przez NATO jako organizację. Warto podkreślić, że nawet jeżeli potocznie sekretarz generalny jest nazywany szefem NATO, to w istocie jest rodzajem rzecznika prasowego, który ogłasza decyzje podjęte przez wiodące państwa członkowskie i uzgodnione później w poszczególnych instytucjach. To nie on podejmuje te decyzje. 

– uważa prof. Żurawski vel Grajewski.

Więc jeśli wybrano takiego polityka na następcę Stoltenberga, to jest to przygotowanie linii appeasementu, zaspakajania żądań Rosji. I to jest ten element, który dla nas jest bardzo niepokojący.

– uzupełnia.

Ostatni, ale najważniejszy element, to fakt, że szczyt NATO odbył się pół roku przed prawdopodobną zmianą w Białym Domu, a co za tym idzie, głęboką zmianą Stanów Zjednoczonych jako hegemona sojuszu, jego przywództwa i celów politycznych – wskazuje prof. Żurawski vel. Grajewski.

A ta zmiana zapowiada nam konflikt między mainstreamowym rdzeniem UE, czyli Niemcami i Francją, a USA. Niemcy niewątpliwie wznowią konflikt ze Stanami Zjednoczonymi pod hasłem antytrumpizmu i razem z Francją pociągną do tego całą Unię Europejską, w tym Polskę, która będzie podlegała decyzjom Berlina. W związku z tym cała konstrukcja wschodniej flanki bez Polski nie jest możliwa. A Polska w obozie niemieckim, skonfliktowana ze Stanami Zjednoczonymi pod hasłem antytrumpizmu, będzie uniemożliwiała zbudowanie w naszym regionie sensownej konstrukcji wspólnej obrony.

– ostrzega ekspert.

Szczyt NATO nie miał szansy odnieść się do tego typu zagrożeń, bo po prostu nie ma takich instrumentów. W związku z tym wszystkie podjęte decyzje na razie mają charakter głównie deklaratywny. Czy będą wdrażane czy nie, zobaczymy za kilka miesięcy, po styczniu 2025 r. Prawdopodobnie z nową amerykańską administracją. Bo wszystko na to wskazuje, że będzie nowa. 

– kończy prof. Przemysław Żurawski vel. Grajewski.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#szczyt NATO #podsumowanie #rozmowy #USA #polityka bezpieczeństwa #zmiany kadrowe

Konrad Wysocki