Członkowie plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Milicji Obywatelskiej w Katowicach strzelali 16 grudnia 1981 r. w kopalni Wujek i zamordowali dziewięciu górników. Większość komunistycznych zbrodniarzy została skazana.
Ale nie wszyscy. Dwóch – Roman S. i Jan P. – uciekło z Polski. Przez długie lata ukrywali się w Niemczech, otrzymali nawet tamtejsze obywatelstwo. To wystarczyło do zapewnienia sobie bezkarności. Wszelkie próby pociągnięcia ich do odpowiedzialności podejmowane przez polski wymiar sprawiedliwości okazywały się nieskuteczne.
– pisaliśmy na Niezalezna.pl w 2021 roku.
Roman S. poczuł się jednak na tyle pewny siebie, że pojechał na wycieczkę do Chorwacji i tam został zatrzymany. Po przewiezieniu do Polski stanął przed sądem i usłyszał wyrok skazujący. Niestety, drugi z nich wciąż pozostaje bezkarny, bo ukrywa się w Niemczech.
Jan P. urodził się w 1957 roku, podczas stanu wojennego miał 24 lata, należąc do milicyjnego plutonu, posiadał stopień szeregowca. I skutecznie unika kary. Po kilku latach postanowiliśmy sprawdzić, co dzieje się ze sprawą.
- Postępowanie jest zawieszone, ale nie rezygnujemy ze ścigania mężczyzny. Chcemy mu postawić zarzut zbrodni przeciwko ludzkości
- potwierdził dzisiaj w rozmowie z Niezalezna.pl prokurator Dariusz Psiuk z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
Wiadomo, że Niemcy kilka lat temu przesłuchali Jana P., ale nie zamierzają wydać mężczyzny Polsce. Jak przekonywali przedstawiciele tamtejszego wymiaru sprawiedliwości, w ich prawie nie ma przestępstwa "zbrodnia komunistyczna". A gdyby nawet zakwalifikować zbrodnię popełnioną w kopalni "Wujek" jako inne przestępstwo, to jego karalność i tak już by się przedawniła. Dlatego Jan P. może spać spokojnie pod ochroną Niemców.
Jan P. jest wprawdzie w systemie policyjnym jako poszukiwany, lecz musiałby opuścić Niemcy, aby został zatrzymany. A tego pewnie nie zrobi.
Dlatego prawdopodobnie nigdy nie poniesie odpowiedzialności za strzelanie do górników z kopalni "Wujek".