Według lokalnego portalu Myanmar Now, co najmniej 50 osób zginęło, gdy siły bezpieczeństwa otworzyły w sobotę ogień do prodemokratycznych demonstrantów w różnych częściach Birmy. Agencje informacyjne mają jednak problem z potwierdzeniem tych informacji.
Rzecznik wojska nie odpowiedział na prośbę o skomentowanie tych doniesień - podała agencja Reutera.
13 osób zginęło w różnych incydentach w Mandalaj, drugim co do wielkości mieście kraju, 9 - w pobliskim Sagaing i 7 - w największym mieście kraju i handlowej stolicy Birmy, Rangunie. Z demonstrantami rozprawiono się także w mieście Laszo na wschodzie, w Pegu (Bago), ok. 80 km na północny wschód od Rangunu oraz w Hopin na północy.
Agencja Reutera pisze o sobotnich zajściach jako "brutalnym stłumieniu sprzeciwu" obywateli wobec wojskowego zamachu stanu z 1 lutego br. Do rozprawienia się z demonstrantami nastąpiło w dniu sił zbrojnych, gdy przywódca rządzącej junty generał Min Aung Hlaing zapewniał, że wojsko będzie chronić ludzi i dążyć do demokracji.
Wcześniej Reuters podał, że w sobotę co najmniej 16 prodemokratycznych demonstrantów zastrzeliły birmańskie siły bezpieczeństwa w kilku miastach kraju.
Według prodemokratycznych aktywistów w Birmie, oprócz sobotnich ofiar śmiertelnych, od wojskowego zamachu stanu w zamieszkach zginęło 328 osób.