- Czwartego dnia wojny generał obiecał nam, że wszystko skończy się za kilka godzin
- powiedział Rosjanin. "Myśleliśmy, że przejdziemy jak na defiladzie" - dodał.
Żołnierz narzekał również na brak namiotów oraz piecyków. Wspomniał, że wraz z kolegami mieszkają w wykopanych przez siebie okopach. "50 proc. z nas ma odmrożenia" - powiedział.
To nie pierwszy raz, gdy rosyjscy żołnierze dzwonią do swoich bliskich i narzekają na to, co dzieje się na Ukrainie. Zamiast "powitania z kwiatami", jak wskazuje rosyjska propaganda, w najlepszym przypadku czeka ich głód i ubóstwo. Ci, którzy mają szansę zatelefonować do bliskich i tak mają szczęście - wielu z ich kolegów już poległo w boju z dzielną ukraińską armią.