Szef libańskiego MSW podał minionej nocy, że frekwencja w niedzielnych wyborach parlamentarnych wyniosła 49,2 proc. Wstępne wyniki wskazują na zwycięstwo Hezbollahu i jego sojuszników. W czasie powyborczego świętowania - zginęła co najmniej 1 osoba.
Najwyższą frekwencję odnotowano w okręgu Dżazzin-Sydon, na południu Libanu (56,2 proc.) natomiast najniższą w chrześcijańskim Bejrucie Wschodnim (33,1 proc.).
Związana z Hezbollahem telewizja al-Manar podała, że lista koalicji Hezbollahu i Amalu „Nadzieja i lojalność” zdobyła między innymi wszystkie 18 mandatów w okręgach Południe-2 i Południe-3. W innej twierdzy Hezbollahu, tj. okręgu Baalbek-Hermel, lista ta straciła jednak dwa mandaty na rzecz Sił Libańskich Samira Geagea oraz Ruchu Przyszłości premiera Saada Hariri. „Nadzieja i lojalność” zdobyła tam jednak pozostałe osiem mandatów. Natomiast w Bejrucie Zachodnim sojusz Hezbollahu i Amalu zdobył cztery mandaty, co uważane jest za niespodziankę. Sojusz Hezbollahu i Amalu zdobył co najmniej 37 mandatów, w porównaniu z 26 w poprzednich wyborach.
Wstępne wyniki wskazują, że o sukcesie może mówić również ugrupowanie Siły Libańskie. Natomiast Wolny Ruch Patriotyczny, związany z prezydentem Michelem Aounem, zachowa swój stan posiadania.
Niespodzianką jest zdobycie dwóch mandatów w chrześcijańskim Bejrucie Wschodnim przez kandydatów niezależnych, a także nie zdobycie mandatu w Trypolisie przez Aszrafa Rifi. Ten były minister sprawiedliwości i były szef libańskich służb specjalnych znany jest z nieprzejednanie wrogiej postawy wobec Hezbollahu. Niektórzy eksperci uważali, że może konkurować z Saadem Haririm o stanowisko premiera.
Pełne wyniki wyborów będą znane już dziś. Na popołudnie swoje wystąpienia zapowiedzieli premier Saad Hariri oraz lider Hezbollahu szejk Hassan Nasrallah.