Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

Oficer ukraińskich służb specjalnych. „Nie wierz, że zabójca Parubija działał sam”

Nie bardzo wierzę, że tej zbrodni dokonała jedna osoba. Ponieważ trudno jest samodzielnie prowadzić obserwację zewnętrzną obiektu na mieście bez zwracania na siebie uwagi. Należy również pamiętać, że Lwów nie jest wielką metropolią. W zasadzie wszyscy się tam znają. Osoba z zewnątrz, ocierająca się w pobliżu znanego polityka, przyciągałaby uwagę – ocenia w rozmowie z portalem Niezalezna.pl ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego, były współpracownik Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), Iwan Stupak.

We wtorek tysiące osób pożegnały zabitego we Lwowie 54-letniego byłego przewodniczącego Rady Najwyższej Ukrainy, Andrija Parubija. Co pan, jako specjalista ds. bezpieczeństwa, sądzi o tym zamachu?

Reklama

Wiemy już, że domniemany zabójca Andrija Parubija, został zatrzymany. Złożył zeznania i przyznał się do winy. Ale myślę, że funkcjonariusze organów ścigania mają na stole kilka roboczych wersji, w tym o udziale służb specjalnych Federacji Rosyjskiej w zleceniu tej zbrodni. Śledczy muszą jednak zweryfikować wszystkie wersje, także tę o zabójstwie motywowanym względami osobistymi.

Ostatecznie zostanie tylko jedna wersja, którą śledczy muszą udowodnić. Z tego, co teraz wiadomo opinii publicznej, Parubij był śledzony przez kilka miesięcy. I szczerze mówiąc, nie bardzo wierzę, że tej zbrodni dokonała jedna osoba. Ponieważ trudno jest samodzielnie prowadzić obserwację zewnętrzną obiektu na mieście bez zwracania na siebie uwagi. Należy również pamiętać, że Lwów nie jest wielką metropolią. W zasadzie wszyscy się tam znają.

Osoba z zewnątrz, ocierająca się w pobliżu znanego polityka, przyciągałaby uwagę. Dlatego skłaniam się ku przekonaniu, że zatrzymany strzelec miał co najmniej jednego pomocnika, który pomógł mu śledzić trasy podróży Parubija i ostatecznie kupić lub ukraść motocykl, którym zabójca przyjechał na miejsce zbrodni.

Osiem kul, które trafiły w ciało byłego przewodniczącego ukraińskiego parlamentu, nie dawały mu żadnych szans na przeżycie. Na to właśnie stawiano.

Jak możliwe było tak zbliżyć się do polityka?

Pod przykrywką kuriera bardzo wygodnie jest poruszać się po mieście, nie zwracając uwagi zwykłych obywateli i funkcjonariuszy organów ścigania. A zbliżenie się do ofiary nie spowoduje też niepotrzebnych pytań ze strony świadków. Gdzieś czytałem, że zabójca zwrócił na siebie uwagę świadków żółtym plecakiem kurierskim. Warto jednak zauważyć pewien psychologiczny szczegół: zwykli obywatele z reguły zapamiętują drugorzędne szczegóły. Właśnie jak na przykład ten plecak. Po wystrzale wystarczy go po prostu wyrzucić, i już nikt nie zauważy przestępcy wśród przechodniów.

Jak ocenia pan pracę ukraińskich organów ścigania?

Śledczy pracowali sprawnie, wytypowanie domniemanego sprawcy zajęło im trochę ponad 30 godzin. Chociaż „złotym standardem” w tego typu przestępstwach są 72 godziny, czyli tyle, ile potrzeba na skuteczne rozwiązanie sprawy morderstwa. Można to robić dłużej, ale będzie trudniej – ludzie zapominają szczegóły, rysy.

Dlaczego Parubij, znany ze swojego proukraińskiego stanowiska i działań, nie został objęty ochroną?

Nie był chroniony, ponieważ od 2019 r. Parubij nie był już przewodniczącym Rady Najwyższej, któremu przysługuje ochrona państwowa przez rok po odejściu z urzędu. Dlatego po 2020 r. Parubij nie był chroniony. Gdyby obawiał się o swoje życie lub życie swojej rodziny, mógł zatrudnić prywatną ochronę lub ochronę policyjną. Ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił.

Według ukraińskich mediów, podejrzany o zabójstwo polityka oświadczył, że zabójstwo było „zemstą na ukraińskich władzach”. I że chce, aby wymieniono go na ukraińskich żołnierzy znajdujących się w rosyjskiej niewoli. Jak pan sądzi - dlaczego wybrano właśnie Parubija?

Moim zdaniem Parubij zginął po prostu dlatego, że udało im się do niego dotrzeć. Kiedyś on był dosyć medialną osobą, zaś w ostatnim czasie pozostał bezbronny. Mieszkał w rodzinnym Lwowie, poruszał się bez ochrony. Rosjanie są zadowoleni - twierdzą, że zabójstwo Parubija to zemsta za Odessę [2 maja 2014 r., w wyniku podpalenia budynku związków zawodowych w pożarze zginęło 31 osób, zaś kolejnych 8 straciło życie skacząc z okien płonącego budynku. Wydarzenia te były pokłosiem sytuacji na Ukrainie po rewolucji Euromajdanu, jedną z twarzy którego był Parubij].

Notka
Andrij Parubij urodził się 31 stycznia 1971 r. w obwodzie lwowskim. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Lwowskiego.
Już w latach studenckich zaczął angażować się w proukraińską działalność społeczną i polityczną.
W grudniu 2013 r., podczas Rewolucji Godności, zwanego też Euromajdanem, po tym, jak w pobliżu „Domu Ukraińskiego” w Kijowie pojawił się pierwszy obóz namiotowy protestujących, Parubij został ogłoszony jego komendantem. Po ostrzelaniu protestujących twierdził, że na Majdanie byli rosyjscy snajperzy, którzy strzelali zarówno do protestujących, jak i do żołnierzy Berkutu -  specjalistycznej jednostki milicji, która istniała w latach 1995-2014.
Źródło: Niezalezna.pl
Reklama