- Jest na Białorusi podziemie, struktury funkcjonują i reżim wie, że większość społeczeństwa mimo starań władz nie popiera Łukaszenki. Dlatego trwają codzienne aresztowania. Tylko w taki sposób mogą utrzymać władzę - prezes Fundacji Dom Białoruski, opozycjonista Aleś Zarembiuk, który wyjaśnił, jak na Białorusi działa system inwigilacji.
Zarembiuk podkreślił, ze inwigilacja odbywa się na kilka sposobów. „Po pierwsze, w ciągu ostatnich lat zamontowano dziesiątki tysięcy kamer w całym kraju, i to nie tylko w miastach” - powiedział.
Istnieje system kamer przemysłowych przy drogach i chodnikach, ale jeśli ktoś wyjdzie protestować, nagrania z nich są wykorzystywane w sądach jako "dowód popełnienia przestępstwa czy aktu terroryzmu".
Małe kamery są też montowane w miejscach, co do których władze podejrzewają, że mogą się tam spotykać osoby nielojalne wobec reżimu. Na przykład jeśli służby dostają informację, że w jakimś zakładzie prywatnym bywają przedstawiciele opozycji, to naprzeciwko wejścia montują kamerę, żeby dowiedzieć się, kto tam wchodzi oprócz pracowników albo czy ktoś wchodzi po godz. 17. - „W taki sposób zbiera się informacje, a później wszczynana jest sprawa np. w sprawie niepłacenia podatków, co jest oczywistą nieprawdą. I ludzie odpowiedzialni - księgowa, prezes czy jego zastępca - są wsadzani do więzienia” powiedział.
Oprócz tego – jak zaznaczył – na Białorusi stworzono system rozpoznawania osób po głosie, gdyż opozycjoniści czy przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego korzystali z różnych numerów telefonów, żeby ominąć Łukaszenkowski system inwigilacyjny.
Poza tym na Białorusi istnieje jeszcze z czasów ZSRR dość rozpowszechniony system donosicieli, którzy obserwują sąsiadów i informują, kto, gdzie i z kim się spotka. - „Doszło już do tego, że w zakładach pracy – nieważne, prywatnych czy państwowych – nikt nie odważa się rozmawiać na tematy związane z polityką, wojną w Ukrainie czy wszelkimi sprawami społeczno-politycznymi, bo nie wiadomo, czy są podsłuchy - a raczej są – albo czy ktoś z kolegów, z którymi ma się dobre relacje, nie został zwerbowany i nie poinformuje jutro o twoich poglądach odpowiednich organów i zostaniesz aresztowany” – podkreślił Zarembiuk.
Wskazał, że poprzez system inwigilacji reżim zbiera informacje o podziemiu, - „Bo jest na Białorusi podziemie, struktury funkcjonują i reżim wie, że większość społeczeństwa mimo starań władz nie popiera Łukaszenki. Dlatego trwają codzienne aresztowania. Tylko w taki sposób mogą utrzymać władzę” - powiedział.
Zarembiuk podkreślił, że swobodnie komunikować się z Białorusią można obecnie tylko poprzez szwajcarski system ProtonMail, oferujący usługę szyfrowania wiadomości e-mail, oraz przez Signal. - „Społeczeństwo obywatelskie, dziennikarze pracują za ich pomocą. Dzięki temu podziemie białoruskie ma stały kontakt z kolegami czy partnerami w Polsce oraz na Litwie” – powiedział.
Dodał, że osoby po drugiej stronie granicy od razu kasują otrzymane wiadomości, a ze względów bezpieczeństwa nawet całą aplikację i instalują ją ponownie. - „Tak wygląda życie. Ludzie przez wiele lat żyją bez kart SIM, bo nie mają pewności, czy przypadkiem nie są nagrywani przez swój telefon – nawet gdy nie prowadzą żadnej rozmowy, a ich aparat tylko leży obok” - zaznaczył.
Pytany, gdzie na Białorusi można bezpiecznie rozmawiać, odparł, że tylko w lesie z dala od miasta, nie mając przy sobie telefonów czy nowoczesnych zegarków. „Oczywiście ludzie rozmawiają w kuchniach, w domach, ale muszą bardzo uważać” – powiedział.
Zaznaczył też, że w każdej instytucji jest przedstawiciel ds. ideologicznych, czyli osoba, która „ma pilnować nastrojów społecznych”. „Np. na uczelniach są tematy, które można badać, i takie, których nie można. Jeśli student zaproponuje temat, który nie odpowiada linii ideologicznej, nigdy nie zostanie on zaakceptowany” - powiedział. - „A ideologia opiera się na tym, że Białoruś, Rosja i Ukraina zwyciężyły w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, jak jest nazywana II wojna światowa. Nie mówi się np. o naszej wspólnej historii w I Rzeczypospolitej czy o Wielkim Księstwie Litewskim, o naszych wspólnych bohaterach, którzy walczyli w powstaniu listopadowym i styczniowym” – powiedział.
Podkreślił, że system ten sankcjonują sądy.- „Nie ma sądów i sędziów, którzy wydają uczciwe wyroki. Ten system działa doskonale dla reżimu. Od 1996 r., kiedy został rozwiązany demokratycznie wybrany parlament, nie było wyroku uniewinniającego kogokolwiek z opozycji, dziennikarzy, przedstawicieli organizacji pozarządowych czy przedstawicieli mniejszości polskiej” – zaznaczył.