Podejrzany o działanie na szkodę PZPN były prezes piłkarskiego związku Zbigniew B. wydał oświadczenie. Wciąż twierdzi, że sprawa "jest polityczna" i przyznał, że interweniował w tej sprawie u Dariusza Korneluka (neo-prokuratora krajowego). Wspominał też o... "prawicowych mediach".
Wczoraj Prokuratura Krajowa poinformowała, że były prezes PZPN usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa dotyczący działania na szkodę związku, został przesłuchany w charakterze podejrzanego, nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił złożenia wyjaśnień. Za zarzucany czyn grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 10. Jak dodano, w wątku dotyczącym Zbigniewa B. zarzuty usłyszało łącznie sześć osób.
Śledztwo dotyczy podejrzeń nieprawidłowości związanych z kontraktami sponsorskimi oraz finansami federacji. W marcu 2021 roku przedstawiciele CBA, działając na zlecenie prokuratury, weszli do siedziby PZPN, gdzie zabezpieczono dokumentację oraz cyfrowe nośniki informacji. Z kolei w listopadzie 2022 r. CBA zatrzymało m.in. byłego członka zarządu PZPN oraz byłego sekretarza generalnego związku.
Zbigniew B. już wczoraj stwierdził, że usłyszał "polityczny zarzucik". Dziś po raz kolejny deprecjonował wagę całej sprawy.
Szkoda według zarzutu (...) miała wynieść 1 mln 16 tysięcy złotych. Ta kwota ustalona została dowolnie. Nie tylko PZPN nie stracił ani złotówki, ale celowo przyjęto taką kwotę, aby minimalnie przekraczała ustawowy próg, a to po to, aby móc postawić poważniejszy zarzut. Związek zarobił w związku z rzeczoną umową blisko 20 mln złotych, a gdyby nie kwestionowana obecnie prowizja, i to niższa od rynkowej, nie byłoby ani tych środków, ani tego sponsora
B. oczywiście stwierdził, że sprawa jest "szyta politycznie" i oczywiście wspomniał o "organach ścigania za poprzedniej władzy". - Co więcej, po zmianie władzy w Polsce, osobiście i za pośrednictwem pełnomocnika prosiłem o wyznaczenie dla mnie terminu przesłuchania. Deklarowałem gotowość i otwartość uczestniczenia w niej. Przede wszystkim z tej racji, że trwa ona już ponad cztery lata – a dotyczy zdarzeń sprzed 10 lat - zakomunikował.
Zbigniew B. przyznał, że interweniował u neo-prokuratora krajowego Dariusza Korneluka w tej sprawie, wskazując, że sprawę prowadzą "prokuratorzy awansowani za poprzedniej władzy", a - w jego ocenie nieprawdziwe - informacje "wypływały do prawicowych mediów". Mimo, iż prokuratura poinformowała, że B. odmówił składania wyjaśnień, ten twierdzi, że... wyjaśnienia złożył. "Krótkie, ogólne, dosadne" - stwierdził. Oczywiście na koniec stwierdził, że sprawa jest polityczna.