Na pierwszą bramkę samobójczą w EURO 2020 nie trzeba było długo czekać. Padła ona już w meczu otwarcia, a pechowcem był turecki zawodnik Merih Demiral. Turcja w pierwszym meczu zaprezentowała się tak, jak później w całym turnieju - fatalnie. A "swojak" Demirala był tylko tego potwierdzeniem...
Drugi samobój to niestety bardzo bolesne wspomnienie dla polskich kibiców. Mecz ze Słowacją, sam początek i pechowa interwencja Wojciecha Szczęsnego. Mecz zaczął się dla nas bardzo źle, skończył tak samo. Polacy przegrali 1:2. Ta porażka, jak się później okazało, mocno przyczyniła się do odpadnięcia biało-czerwonych po fazie grupowej.
Dzień po Szczęsnym samobójcze trafienie zaliczył Mats Hummels. Niemiecki zawodnik sprawił, że ucieszyli się kibice z Francji.
W meczu z Niemcami dość niezwykłego wyczynu dokonali Portugalczycy. Otóż strzelili sobie bramki samobójcze - dwie w ciągu... czterech minut. Najpierw Niemcy cieszyli się po samobóju Rubena Diasa, a chwilę później do swojej bramki trafił też Raphael Guerreiro.
Polski bramkarz Wojciech Szczęsny nie jest jedynym golkiperem, który zanotował pechową interwencję, po której gola zdobyli rywale. Bramkarz Finów Lukas Hradecky, mimo dobrej postawy w całym turnieju, tego gola zapamięta na pewno na długo:
Podobnie, jak Martin Dubravka ze Słowacji, który... sam wrzucił sobie piłkę do bramki.
Słowacy na jednym samobójczym golu z Hiszpanią nie poprzestali. Wynik meczu na 5:0 dla La Furia Roja ustalił Juraj Kucka. Jak mawia klasyk: "co za piękna katastrofa!".
Jednak najbardziej KURIOZALNY gol samobójczy padł w meczu Chorwacji z Hiszpanią. Pedri mocno podawał do swojego bramkarza i - jak się okazało - zrobił to za mocno... Piłka podskoczyła, golkiper nie zdołał jej opanować, a efektem był taki gol:
Faza pucharowa Euro 2020 dopiero się rozkręca. Czy podczas turnieju pęknie granica 10 samobójczych bramek? O tym przekonamy się w najbliższych dniach.