Przed finałem piłkarskiego Euro 2020 rozmawialiśmy z Arkadiuszem Onyszko. Były bramkarz reprezentacji Polski i srebrny medalista z Barcelony powiedział czego spodziewa się po meczu Włochów z Anglikami oraz czego zabrakło Biało-Czerwonym do wyjścia z grupy na tym turnieju.
Janusz Milewski: Anglicy nie zyskali sympatii kibiców po półfinale Euro 2020 z Danią, który rozstrzygnął się po kontrowersyjnym rzucie karnym. Jakie były komentarze w Skandynawii po tym meczu?
Arkadiusz Onyszko: Reakcja była taka, że w Danii ukazało się mnóstwo memów z najlepszymi angielskimi aktorami - obok Toma Hardy'ego w jednym rzędzie postawiono Raheema Sterlinga, który też dobrze zagrał. Ogólnie Duńczycy byli zdegustowani, także trener Kasper Hjulmand mówił, że takich karnych nie można gwizdać. Lekki kontakt w tej sytuacji był, ale nie na rzut karny.
Euro 2020 pełne jest pięknych spotkań, ale również trzeba to głośno powiedzieć nie jest to turniej sprawiedliwy. Anglicy tylko raz grali poza Wembley, a większość drużyn musiała podróżować po całej Europie...
Zgadza się, nie wiem czemu tak zostało to zorganizowane. Trzeba jednak pamiętać, że zaplanowano to wiele lat wcześniej - chyba jeszcze za kadencji Michela Platiniego. Tak wybrali i trzeba to uszanować, ja bym się tu żadnej sensacji nie doszukiwał.
Jakiego spotkania spodziewa się Pan w finale?
Włosi z każdym meczem grają coraz słabiej, wyglądają na coraz bardziej zmęczonych, opadają z sił. Już nie pokazują takiej efektownej piłki, jak w fazie grupowej, Anglicy natomiast się rozkręcają. Mimo wszystko będą mieli też wsparcie dwunastego zawodnika - czyli kibiców na Wembley. Myślę że Synowie Albionu przystąpią do finału z dużym animuszem, ale kibicuję oczywiście Włochom.
Ten turniej obfituje też w obrazki nie związane ze sportem. Klękanie przed meczem, tęczowe reklamy wokół boisk. Jak Pan to odbiera?
Powiem szczerze, że jestem przeciwny polityce w sporcie. Jakiekolwiek promocji czegokolwiek. Sport powinien być od tego czysty. Każdy może mieć swoje przekonania, ale niech je zachowa dla siebie, a nie promuje poprzez sport.
Na koniec słowo o reprezentacji Polski. Cel minimum to było wyjście z grupy, a wszystko skończyło się dla nas na tym turnieju po trzech meczach. Czego zabrakło?
Na pewno zabrakło rozsądku. Jeżeli polski trener wprowadził drużynę na Euro i zmienia się go w ostatniej chwili, to - uważam - był błąd. To był zbyt krótki okres czasu, by nowy selekcjoner mógł coś zmienić. Zresztą jak widzieliśmy, nic nie zmienił. Pamiętajmy też, że drużynę buduje się od tyły - czyli od solidnej defensywy, a dopiero później myśli się o ataku. My zrobiliśmy na odwrót i skończyło się, jak się skończyło.