„Gratulacje, właśnie spotkałeś Inter City Firm” – kartkę z takim napisem, gdy już odzyskali przytomność, znajdowali w swoich kieszeniach ci, którzy byli na tyle odważni, by stanąć na drodze Cassowi Pennantowi i Inter City Firm - dowodzonej przez niego bojówce kibiców londyńskiego klubu West Ham United. W Londynie, gdzie mieszka i pracuje, „Gazeta Polska Codziennie” spotkała go na kilka dni przed mistrzostwami Europy w piłce nożnej.
Byłeś liderem jednej z najgroźniejszych bojówek w historii piłki nożnej.
Tak. Inter City Firm była chuligańskim numerem jeden. Mieliśmy wielu wrogów, walczyliśmy z każdym. Cała Anglia sprzymierzała się przeciwko nam. Nawet na meczach międzynarodowych deklarowaliśmy się jako West Ham United.
Obecnie jesteś uznawany za badacza sceny kibicowskiej. Powiedz, dlaczego angielskie media z taką lubością pokazują Polaków jako neonazistów?
Przemoc stadionowa sprzedaje gazety. W Anglii w momencie, w którym poradzono sobie z chuligaństwem, temat zniknął z czołówek. Media lubią jednak informować o zagrożeniach, jakie wiążą się z międzynarodowymi turniejami. Stąd zainteresowanie Euro 2012. To samo było przed mistrzostwami świata w Afryce. Rozpisywano się o gangach. Polaków to oburza, ale my znamy te prasowe sztuczki.
Sol Cambell powiedział nawet, że kibice „mogą wrócić w trumnach”.
(Śmiech) Co on może wiedzieć? Jest pod ciągłą ochroną, mieszka w najlepszych hotelach, jego rodzina i przyjaciele nigdy nie usiądą obok normalnych kibiców. Skąd więc jego doświadczenie z trumnami? Wszystkie wypowiedzi o potencjalnych powiązaniach polskich kibiców z neonazistami i rasistami wychodzą nie od angielskich fanów, tylko od zawodników.
Więc czy jest się czego obawiać?
Dla mnie jako czarnoskórego ważnym doświadczeniem był wyjazd na mistrzostwa do Portugalii. Na miejscu było więcej angielskich kibiców, niż teraz pojedzie do Polski. Mimo to spotkałem jedynie kilku kibiców o innym niż biały kolorze skóry. Jednym z powodów było to, że obawiali się rasistowskich zachowań ze strony innych angielskich fanów! Chciałbym, żeby to mnie gazety zapłaciły, żebym mógł jechać na Euro i na własnej skórze się przekonać, co się stanie. Przypuszczalnie opowiedziałbym inną historię.
Jaką?
Nie należy ufać czołówkom gazet. Byłem zaproszony na mecz Lazio, którego kibice postrzegani są jako rasiści. Nigdy nic złego mnie nie spotkało. Pewnie, że jak ktoś szuka kłopotów, to zawsze i wszędzie bardzo szybko je znajdzie (śmiech). Pasja futbolu, relacje kibicowskie rządzą się swoimi prawami. Cracovia – Wisła, West Ham – Mill Wall. Każdy, kto w tym siedzi, wie, o co chodzi.
Czego można się spodziewać po angielskich fanach?Napisałem książkę „Angielska armia chuliganów”, która jest zbiorem relacji z meczów wyjazdowych reprezentacji Anglii i historią terroru, który siali jej fani. Obecnie jest to już całkiem inna sprawa. Po wojnie, jaką rządzący wydali chuligaństwu stadionowemu, teraz angielscy kibice są raczej witani z otwartymi rękami. Nie ma porównania z latami 80. W Anglii 3 tys. najgroźniejszych kibiców ma zakazy stadionowe, nie mogą jechać na Euro.
Będzie bezpiecznie?
Zabezpieczenie będzie kopią rozwiązań angielskich. To samo było w Niemczech w 2006 r. Dla polskich fanów może być szokiem, że teraz na nich przyszła kolej. Nikt nie chce problemów przed kamerami.
Rosyjscy kibice chcą maszerować przez Warszawę z zakazanymi w Polsce symbolami sierpa i młota. To ewidentna prowokacja.
To raczej folklor. Tak się dzieje, bo ludzie na całym świecie przekładają różne motywacje do piłki nożnej, pasje, identyfikację, narodową dumę. Stąd prowokacje. Nie znam tych powiązań politycznych, ale wiem jedno: rosyjscy chuligani są uznawani za ostrych. W Portugalii spotkałem Rosjan, którzy powiedzieli, że ojczyzną chuligaństwa stadionowego jest Anglia, ale dla nich numerem jeden są Polacy. To historia rywalizacji o prymat w lidze chuliganów. Nie łączyłbym tego z polityką. Oni uważają że wy jesteście numerem jeden. I chcą wam to odebrać.
Proszę zauważyć, że Rosjanie praktycznie nic nie robią, by zlikwidować chuligaństwo stadionowe. Chcą, żeby młodzi ludzie się bili, by utrzymać w nich agresję i mieć ich w dowodzie na wszelki wypadek. Teraz to się trochę zmienia, bo i tam wchodzą pieniądze z FIFA .
Będą zamieszki?
Myślę, że nic się nie stanie w blasku kamer. RPA ma jedne z najbardziej niebezpiecznych miast na świecie i nic się nie stało podczas mistrzostw świata w 2010. To jest właśnie siła woli polityków i siła pieniędzy. To jest nowoczesny sport – profesjonalny biznes.
Tak zwany modern football.
Dokładnie. „Modern football” to maszyna do robienia pieniędzy. Dla mnie piłka nożna była sportem klasy pracującej, było to coś więcej niż mecz. Klub nie istniał bez kibiców. Dziś kibic jest niczym.
Dlaczego tak się dzieje?FIFA zabiła piłkę nożną. Im chodzi o to, żeby zagonić ludzi przed telewizory. Bo to, że 10 czy 50 tysięcy ludzi kupi bilet, nie ma znaczenia. "Modern football" sprawi, że piłka będzie jak snooker albo tenis, gdzie fani po cichu klaszczą w dłonie. Zapytajcie piłkarzy każdej z reprezentacji: polskiej, ukraińskiej, angielskiej, dla kogo grają: dla dumy narodowej czy dla nowego kontraktu? Czy możesz mieć pewność, że osoba, która będzie siedzieć obok ciebie na meczu Euro 2012, jest twoim współtowarzyszem zabawy, a nie łowcą talentów. Dla nas, fanów, piłka nożna to nie tylko mecz, to sposób życia.
Da się przeżyć życie jako kibic piłkarski?
Tak. I dlatego fani w całej Europie walczą z modern football. I nie jest zadaniem polityków ingerować w nasz sposób życia. Mam prawo żyć, jak mam na to ochotę. Tu są jasne zasady. Jesteśmy West Ham, nie lubimy Millwall, jesteście Cracovia, nie lubicie Wisły, ale każdy wie, o co chodzi. Jest szacunek, identyfikacja, społeczność. A gdy do piłki wchodzą politycy, nie wiadomo, co jest grane. Nigdy nie można im ufać, bo to biznes, nie ma szacunku.
Ale ktoś może powiedzieć, że ten styl życia opiera się tylko na piciu piwa i darciu gęby.
I co z tego? Kibice żyją, jak mają ochotę. Taki styl życia determinuje wszystko. Z ubiorem włącznie. Daje poczucie przynależności i akceptacji. Taki kibic nie zapłaci 100 funtów za bilet na mecz. Taki kibic nie weźmie na mecz swoich czterech synów, gdy ma pieniądze tylko na jeden bilet. Przecież nie zostawi trzech pozostałych w domu. I to na tym polega. Ale biznesu nie obchodzi przyszłe pokolenie kibiców. Kto będzie w przyszłości chodził na te wszystkie mecze Ligi Mistrzów? Kogo będzie stać? Ano pracowników wielkich koroporacji. „Garniturów”.
Jak typujesz wynik Euro 2012?
Nie sądzę, by Anglia mogła coś zdziałać. Bardziej obstawiam Holandię, Chorwacja też może być niespodzianką. Może to być również dobra okazja dla piłkarzy Polski i Ukrainy, by się pokazać. To będzie raczej festiwal indywidualności niż gry zespołowej.
A czy zwykli ludzie skorzystają na Euro?
Z tego biznesu nie możesz czerpać korzyści, ale możesz być jego częścią – siadaj przed telewizorem i oglądaj (śmiech). Nie ma w tym serca, nie ma pasji. Piłka nożna jest ostatnim masowym sportem dla zwykłych ludzi. Zawsze myśleliśmy, że należy do nas. Nie trzeba rozumieć języka narodowego, by zrozumieć język piłki nożnej, język pasji. Ale biznes sportowy chce nam to zabrać.
Smutna konkluzja.
Nie, przecież piłka zarabia pomimo światowego kryzysu (śmiech).