Przeszedł skomplikowane operacje i od miesięcy walczy o życie. Zbigniew Ziobro w poruszającym wywiadzie dla Interii opowiedział ze szczegółami, jak ta walka wygląda: "Jestem bardzo wdzięczny lekarzom za te działania, bo oznaczają szansę na życie. Szansę, bo i tak statystycznie po takiej operacji jak moja, przeżywalność pięcioletnia to jest około 37 proc. Czekam na zaplanowane na październik badanie PET. To może być rozstrzygająca diagnoza, czy się udało, czy są nawroty. Choć niektórzy mówią mi, że z nowotworu nigdy nie da się wyjść" - mówi były minister sprawiedliwości.
To była przerażająca diagnoza. Lekarze rozpoznali u Zbigniewa Ziobry rozległy nowotwór złośliwy przełyku z przerzutami do węzłów chłonnych i żołądka.
"Jakie rokowania daje takie rozpoznanie, można przeczytać w internecie. Rozpoczęła się walka o życie. (...) Dotychczas to m.in. naświetlanie, chemia i operacja wycięcia 20 cm przełyku, części żołądka oraz węzłów chłonnych. Lekarze zbudowali nowy przełyk i niewielki żołądek, który umieścili nie w jego anatomicznym miejscu, lecz na prawym płucu. Z jednej strony mamy do czynienia z niesamowitym postępem medycyny. Nie da się jednak ukryć, że oznacza to dość radykalne okaleczenie organizmu. To niestety powoduje poważne konsekwencje."
Ziobro jest bardzo wdzięczny lekarzom za wszystkie podjęte przez nich działania, bo - jak mówi - oznaczają dla niego szansę na życie. Były minister ujawnia, że statystycznie po takiej operacji jak jego, "przeżywalność pięcioletnia to jest około 37 proc." Dodaje jednak, że bez operacji w grę wchodziły tylko czarne scenariusze.
Zbigniew Ziobro opowiada o szczegółach przebytych operacji:
"Operacja, którą przeszedłem należy do najbardziej skomplikowanych i trudnych. Towarzyszy jej często wiele powikłań, łącznie ze skutkami śmiertelnymi. Związana jest z otwarciem jamy brzusznej, klatki piersiowej i szyi. (...) Chciałem wybrać małoinwazyjną technikę, czyli laparoskopię. To nowoczesna metoda powodująca mniej powikłań, cierpienia i dolegliwości bólowych. Choć ma też swoje ograniczenia. Taka operacja jest bardzo kosztowna. Opłaciłem ją z prywatnych pieniędzy, bo zdrowie jest bezcenne. Operacji podjęli się lekarze doświadczeni w jej przeprowadzaniu. Niestety, już w trakcie operacji doszło do komplikacji. Chirurdzy musieli wycofać się z techniki laparoskopowej i przeprowadzić klasyczną operację. Więc zamiast jednej operacji, można powiedzieć, że miałem dwie, co niesie też określone konsekwencje."
"Pierwsze osiem kilo kosztował mnie nowotwór. Kolejne utracone kilogramy, tym razem dwanaście, to konsekwencje operacji. Bardzo wąski przełyk, który siłą rzeczy zajął miejsce zaplanowanego przez Pana Boga, dość często się zatyka. (...) Muszę jeść małe, odpowiednio przygotowane posiłki, nawet do ośmiu razy dziennie. Zdarzało mi się, że wąski przełyk został zablokowany pożywieniem i dopiero w szpitalu, przy pomocy gastroskopu, był udrażniany, bo nie mogłem jeść ani pić. Dodatkowym powikłaniem są silne dolegliwości bólowe, wymagające medycznej reakcji"
Zbigniew Ziobro nie ukrywa, że przed nim jeszcze kolejne etapy leczenia onkologicznego, do tego rehabilitacja i walka z powikłaniami.
"Na jesień zaplanowano badania, które - mam nadzieję - potwierdzą skuteczność terapii nowotworowej. Nie da się jednak ukryć, że nigdy już nie przebiegnę maratonu. Ratowanie mojego życia wymagało niestety ciężkiego okaleczenia. Jestem bardzo wdzięczny za postęp medycyny i pracę lekarzy. Ale żołądek umieszczony na płucu, ze wszystkimi tego konsekwencjami, to zupełnie inna jakość życia."