Nasz rząd, który wystąpił z roszczeniami, musi mieć wsparcie społeczne. Niemcy muszą wiedzieć, że to nie jest fanaberia rządu prawicy. Bo mogą myśleć, że jeśli się go pozbędą, a przecież dużo ku temu robią, to sprawa straci na znaczeniu. Musimy pokazać, że ona tkwi głęboko w społeczeństwie - tłumaczy założenie jutrzejszej demonstracji Adam Borowski, szef Klubu "Gazety Polskiej" w Warszawie.
Już jutro pod ambasadą Republiki Federalnej Niemiec odbędzie się manifestacja organizowana przez stołeczny Klub „Gazety Polskiej” oraz Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości. Adam Borowski oraz Robert Bąkiewicz przypomną największą zbrodnię XX wieku, ale też zamanifestują społeczne poparcie dla starań polskiego rządu o zadośćuczynienie za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej.
Wydarzenie zapowiada w rozmowie z niezalezna.pl współorganizator Adam Borowski, szef warszawskiego Klubu GP.
- Data jest zrozumiała. 1 września to wybuch II wojny światowej. Przy tej okazji warto jednak powiedzieć o praprzyczynie, czyli układzie Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia – zaznacza na początku.
Borowski przypomina, że „1 września to moment, za którym – mimo oficjalnego pojednania polsko-niemieckiego – nie przyszło zadośćuczynienie”.
- Nasz rząd, który wystąpił z roszczeniami, musi mieć wsparcie społeczne. Niemcy muszą wiedzieć, że to nie jest fanaberia rządu prawicy. Bo mogą myśleć, że jeśli się go pozbędą, a przecież dużo ku temu robią, to sprawa straci na znaczeniu. Musimy pokazać, że ona tkwi głęboko w społeczeństwie
– tłumaczy zasadność jutrzejszej demonstracji.
- Idąc pod ambasadę niemiecką chcemy im powiedzieć, że sprawa roszczeń jest niezałatwiona. Nie będzie rzeczywistej przyjaźni polsko-niemieckiej bez zadośćuczynienia, bez reparacji wojennych – konkluduje.