Na odpowiedzialną za gospodarkę wodną instytucję "Wód Polskich" spadła lawina krytyki. Może czekać ją likwidacja - czytamy w środowej "Rzeczpospolitej". Dwa dni temu informowaliśmy na Niezalezna.pl, że po zmianie władzy w Polsce doszło w spółce do "kadrowego tsunami". Z pracą pożegnali się nie tylko dyrektorzy, ale także większość specjalistów średniego szczebla. Na dodatek według nowego zarządu ważniejsze od ochrony ludzkiego życia, miało być chronienie złotej algi.
Powódź prawdopodobnie zatopi Wody Polskie. Instytucja powołana w 2018 r. do centralnego zarządzania gospodarką wodną – jak twierdzą rządzący – w czasie obecnego kryzysu nie zdała egzaminu. Zarzuca się jej m.in. utratę kontroli nad zbiornikami retencyjnymi i brak wcześniejszych działań na rzecz ochrony przeciwpowodziowej
- podaje dziennik.
"Rz" podkreśla, że samorządy oskarżają ją też o finansowe niszczenie przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych wskutek sztucznego utrzymywania niskich stawek za wodę.
"Wśród niemal 6 tys. zatrudnionych w tej instytucji rośnie napięcie. Niektórym wyjątkowo mocno: pracownikom zlewni Nysa trzeba było zapewnić ochronę, bo według szefowej Wód Polskich Joanny Kopczyńskiej mieli być nękani i zastraszani, a także otrzymywać groźby karalne" - czytamy.
"Rz" przypomina, że szefowa Wód Polskich, choć była ich wiceprezesem w czasie rządów PiS, zaczęła kierować tą instytucją w styczniu 2024 r. decyzją ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka (PSL). "Mimo że jej kariera nabierała rozpędu pod skrzydłami prawicy, teraz wypowiada się krytycznie o swoich poprzednikach. Jednak może jej to nie pomóc ze względu na ocenę całokształtu działań Wód Polskich: bardzo złą, i to jeszcze przed obecną powodzią" - podkreślono w tekście.
Jak informowaliśmy dwa dni temu na Niezależna.pl, po zmianie władzy przeszło w zeszłym roku przez Wody Polskie kadrowe tsunami. Zwolniono nie tylko cały zarząd spółki, ale także większość pracowników średniego szczebla, również ekspertów odpowiedzialnych za politykę przeciwpowodziową.
Są też inne uwagi co do "Wód Polskich. "Ta instytucja jest źle usytuowana, zakres jej kompetencji jest niezrozumiały" – twierdzi cytowany przez "Rz" Wadim Tyszkiewicz, niezależny senator i były prezydent Nowej Soli.
Dziennika zwraca też uwagę na wyniki kontroli NIK, ujawnione w lutym 2024 r., dotyczące kształtowania zasobów wodnych na terenach rolniczych. "Wykazały dramatycznie niską skuteczność: przykładowo w latach 2020–2022 z założonego celu zwiększenia retencji o 100 mln m sześc. zrealizowano ledwo jedną dziesiątą, a z zaplanowanych na inwestycje prawie 162 mln zł wydano niecałe 72 mln zł" - czytamy.
Z kolei wcześniejsza kontrola NIK w Wodach Polskich, jeszcze w 2020 r., zarzucała im chaos w działaniach, brak efektywności, a także zaniedbania i nierzetelność w funkcjonowaniu kierownictwa. Samorządowcy zarzucają także głębokie upolitycznienie - podała "Rz".