- Było wielu dziennikarzy, którzy zaczynali swoją karierę jako patriotyczni, prawicowo-konserwatywni antykomuniści, jednak później doszli do wniosku, że przyszłość należy do „postępu” i przeszli na stronę, która wydawała się zwyciężająca. Za pomocą takiego mechanizmu „niewidzialna ręka rynku” wymusza giętkość kręgosłupów dziennikarzy, bo wbrew powszechnej opinii, dziennikarstwo nie zawsze jest wolnym zawodem. Na szczęście w tym zawodzie bywają też wolni dziennikarze i takim jest Piotr Lisiewicz – powiedział w laudacji na cześć laureata Jan Martini, publicysta i muzyk, urodzony w czasie wojny we Lwowie.
- To dowód niepoczytalności Kapituły! Zawsze dostawałem kary, nie nagrody – skomentował wyróżnienie sam laureat, zastępca redaktora naczelnego Gazety Polskiej. W oryginalnej laudacji, którą Jan Martini przedstawił żartobliwie w dwóch wersjach – autorskiej i wygenerowanej przez sztuczną inteligencję - podkreślił, że każdy wie, iż nie jest nie jest możliwe, żeby Lisiewicz został kupiony przez Onet i podobne media, jak wielu innych:
- W ciągu niemal 30 lat pracy zawodowej nigdy nie zmienił swojej „linii programowej”, a w jego tekstach nie sposób znaleźć nawet cienia asekuracji na wypadek zmian kierunku „wiatru historii”. Dlatego możemy być pewni, że w jego wypadku ekwilibrystyka ideowa jest niemożliwa, że nie porzuci on swoich przekonań i nie zobaczymy jego tekstów w Onecie.
Jak podkreślił, było to możliwe, bo „Lisiewicz chyba intuicyjnie poznał się na naturze transformacji ustrojowej znacznie wcześniej niż większość z nas”. Autor laudacji dodał, że Lisiewicz ma znajomych w światach, do których nie jest łatwo dotrzeć obozowi niepodległościowemu:
- Piotr ma rzesze znajomych, a wynika to z imponującej łatwości nawiązywania kontaktów międzyludzkich i umiejętność rozmowy zarówno z intelektualistami, jak i kibicami piłkarskimi czy alternatywnymi raperami. Chyba z dziennikarskiej ciekawości redaktor rozmawia też czasem z obywatelami konsumującymi piwo w miejskich plenerach Jeżyc.
Piotr Lisiewicz, który odebrał laur z rąk Jolanty Hajdasz, wiceszefowej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich podkreślił w rozmowie z portalem SDP, że to, co w III RP nazywano etyką dziennikarską nie sprawdziło się, czego dowodem była kompromitacja polskiego dziennikarstwa po zamachu w Smoleńsku. Dlatego trzeba było zmienić wszystko:
- Okazało się, że nasz, jak nazywa się to na uniwersytetach, system prasowy, nie spełnia misji wobec Polski i współobywateli. I to, mimo że mamy wielu dobrych dziennikarzy od sportu, od muzyki, od wędkarstwa, od ekonomii, od polityki. Tyle, że z reguł obowiązujących w tym systemie nie wynikało wypełnienie najważniejszego obowiązku polskiego dziennikarstwa, czyli przeprowadzenie przez wszystkie najważniejsze media dociekliwego śledztwa w sprawie śmierci Prezydenta RP. Między innymi trzy największe telewizje zdezerterowały. A nawet atakowały nielicznych kolegów, którzy to śledztwo podjęli. I to pokazało, że istnienie jakiejś szczególnej etyki dziennikarskiej nie ma sensu. Że zamiast niej powinniśmy w naszym zawodzie odwoływać się do wartości nadrzędnych, takich jak prawda, patriotyzm, niepodległość.
Jak podkreślił Jan Martini, Lisiewicz od 2006 r., czyli od 17 lat, co miesiąc w Nowym Państwie przypomina sylwetki przedwojennych pisarzy, poetów, satyryków czy sportowców, którzy byli ważni w przedwojennej Polsce, a czasach komunizmu trafili na wygnanie lub zginęli wcześniej, w czasie wojny. Lisiewicz powiedział o tych swoich zainteresowaniach:
- Nie akceptowałem rzeczywistości i kondycji duchowej III RP, więc szukałem źródeł inspiracji z innych czasów. Dla mnie takim najważniejszym pismem z przeszłości, które wpływało na moje myślenie, były londyńskie Wiadomości Mieczysława Grydzewskiego. W latach czterdziestych, pięćdziesiątych były one, w moim przekonaniu, najważniejszym polskim pismem. I tam się skupiała wolna myśl, wolna twórczość. To byli ludzie przed wojną z pierwszej ligi – Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, właśnie Mieczysław Grydzewski, Marian Hemar, Józef Mackiewicz, czyli zarówno twórczość najbardziej ambitna, jak i ta satyryczna, przeróżna. I to się ciągnęło przez dziesiątki lat, wydawano książki, gazety, które były z wolnego ducha. A do Polski docierało to tylko częściowo przez Radio Wolna Europa.
Jak podkreślił, jego teksty w „Nowym Państwie” mają przyczynić się do powrotu niepodległościowego myślenia i samego rdzenia polskości, do czego niezbędny jest powrót tego naszego zapomnianego dziedzictwa.
- Mamy niestety dziurę, która zmienia mentalność polskich elit i mentalność Polaków w ogóle. Tutaj chciałbym wspomnieć postać Michała Chmielowca, który w londyńskich Wiadomościach pisał, że w pokoleniu wojennym było za dużo heroizmu, a za mało przezorności, a w pokoleniach powojennych za dużo przezorności, a za mało heroizmu.