Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Antifa urządziła squat w Warszawie. Zagrabiony kompleks to dzieło życia powstańca warszawskiego

Otworzyliśmy budynek i prowadzimy okupację. Sprzątamy, przygotowujemy dom do potencjalnych działań blokujacych eksmisję i planujemy przestrzeń – przekazał kolektyw Zaczyn, niemal dwa tygodnie temu. Podjęta przez właścicielkę próba wyrzucenia dzikich lokatorów wywołała już.. nieprzychylną reakcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Lokalna społeczność warszawskiej Pragi Południe obawia się o swoje bezpieczeństwo, a dzicy lokatorzy w najlepsze urządzają się w nieswojej nieruchomości. I to w miejscu historycznym, bo stworzonym przez zasłużonego Zbigniewa Fronca - jak ustaliliśmy - młodego łącznika w Powstaniu Warszawskim.

„Cześć! Jesteśmy grupą ludzi i czworonogów działającą w Warszawie. Pochodzimy z różnych środowisk, ale naszym celem jest wspólna idea nowego, zaangażowanego społecznie i kulturalnie miejsca w mieście. Działamy w starej piekarni rodziny Fronc, pragniemy tam realizować swoje projekty, jak również zaprosić Was, sąsiadów do wspólnego ożywiania tego miejsca”

– brzmi wiadomość, jaką dzicy lokatorzy zostawili na bramie okupowanej byłej piekarni przy ul. Kamionkowskiej 50 w Warszawie. To miejsce historyczne, szczególnie ważne i sentymentalne dla rdzennych mieszkańców.

Reklama

Piekarnia Fronc. Cenna lekcja historii dla okupantów

Piekarnia rozpoczęła działalność w 1955 roku; zaprzestała jej w momencie, gdy pan Zbigniew Fronc zachorował lata temu. Niemal 90-latkiem zajmuje się obecnie jego młodsza córka.

Rodzina Fronców przez lata szczególnie zasłużyła się dla miasta. Kamienica, w której dziś funkcjonuje prywatna szkoła DIDASKO, została wzniesiona około 1990 roku. W latach 1994-2010 była to siedziba Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

W 1993 roku pan Fronc subsydiował renowację Konkatedry Matki Boskiej Zwycięskiej. Ówczesny proboszcz biskup dr Zbigniew Józef Kraszewski postanowił umieścić tablicę w przedsionku kościoła, która mieści się tam do dziś.

Tablica poświęcona Zbigniewowi Froncowi w Konkatedrze na Kamionkufot. / niezalezna.pl

Jak wynika z wpisu na stronie 1944.pl, Zbigniew Fronc stawiał czynny opór w Powstaniu Warszawskim. W jego powstańczym biogramie czytamy:

  • imię, nazwisko, pseudonim: Zbigniew Fronc ps. „Mały”,
  • funkcja: łącznik,
  • stopień: strzelec,
  • oddział: Warszawski Okręg Armii Krajowej - I Obwód "Radwan" - odcinek bojowy "Zagończyk" – sztab,
  • szlak bojowy: Śródmieście Północ,
  • losy po Powstaniu: wyszedł z Warszawy z ludnością cywilną.

Mieszkańcy opowiadają nam „miejską legendę”. Zgodnie z nią, starsza córka p. Fronca zginęła w wypadku samochodowym w latach 90., podczas powrotu z Niemiec. Kobieta miała się wówczas zajmować handlem militariami, co nie podobało się ojcu. Jej śmierć miał uznać za karę, a samo subsydiowanie Konkatedry mogło mieć charakter walki o wieczne zbawienie.

- Jeszcze przed kilkoma laty, pan Fronc kazał się tutaj przywozić, by móc doglądać tego miejsca

– słyszymy od okolicznych mieszkańców.

Wracając do spraw bieżących: przez szacunek dla ojca, opiekująca się nim córka od lat odwleka podjęcie jakiejkolwiek decyzji w związku z nieruchomością, nie chcąc zderzać go z bolesnym faktem. Wobec takiej postawy, w cynicznej i bolesnej kontrze stają okupanci, pisząc:

„latami budynek stał pusty a teraz jak ktoś w nim zamieszkał i zaczął coś robić to wielkie oburzenie. Dosłownie jak pies ogrodnika. Niech właścicielka się zastanowi nad sobą. Bo co jej przeszkadza, że ktoś korzysta z tego miejsca?!”.

Absurdalna argumentacja aktywistów ws. zajęcia nieruchomości ma ciąg dalszy. Piszą:

„oprócz oczywistych powodów, takich jak rosnące ceny czynszów, które sprawiają, że życie w wynajętych mieszkaniach jest prawie niemożliwe, chcemy stworzyć bezpieczne miejsce do działań kulturalnych i społecznych”.

I to - przynajmniej w optyce lewackich działaczy - wyczerpuje temat okupacji.

Wyrzucili właścicielkę z jej własnej posiadłości, ale są „otwarci na rozmowy”

Równie absurdalny wydźwięk ma inne pismo – komunikat przyklejony na frontowej bramie.

Określający się mianem „studentów i studentek, działaczek społecznych, doświadczonych edukatorek, antropologów, artystów i aktywistek” skarżą się na podjętą przez właścicielkę interwencję:

„niestety wczoraj - 13 lipca ok.13:00 na miejscu pojawiła się uzbrojona ochrona. Ochroniarze z pałkami teleskopowymi próbowali zastraszyć nas i siłą wyrzucić z budynku. Przyjechała policja oraz wspierający nas prawnicy. Padliśmy ofiarą agresywnej i niezgodnej z prawem próbie eksmisji. Po długich negocjacjach i oporze naszym oraz wspierających nas sąsiadx, aktywistx i przyjaciółx, Właścicielka wraz z wynajętymi czyścicielami opuściła posesję.

Czytamy, że Antifa „od pierwszego spotkania z Właścicielką budynku deklaruje otwartość na rozmowy”. Skarży się jednak, że spotyka się „z dużą wrogością i oporem przed nawiązaniem dialogu”. Manifestują, że nie ma ich zgody „na stosowanie strategii zastraszania i siłowej próby rozwiązania sporu”.

I dalej: „piekarnia stała się naszym domem. Zatrudnianie firmy ochroniarskiej i zlecanie im agresywnej eksmisji jest nie w porządku. Nie ugniemy się pod tym. Nie możemy też zrozumieć, dlaczego nie możemy korzystać z przestrzeni, która od lat stoi pusta, na którą nie ma planu, otwarcie mówiąc o tym, że chcemy wykorzystać to miejsce do inicjatyw służących dobru większej społeczności”.

RPO staje po stronie okupantów?

Dotarliśmy do pisma, jakie do Komendanta Stołecznego Policji - którego policjanci podejmowali interwencje przy Kamionkowskiej 50 – wystosował Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich Wojciech Brzozowski.

W dokumencie czytamy, że na podstawie przesłanego opisu wydarzeń (sporządzonego przez aktywistów -przyp. red.) „Rzecznik powziął wątpliwości natury prawnej co do możliwości zastosowania dozwolonej samopomocy przez właścicielkę”.

„Skarżący przebywają w opuszczonym budynku pewien czas, zatem mogli stać się posiadaczami opisywanej nieruchomości, co prawda bez tytułu prawnego, ale mającym prawo do ochrony posiadania” – wskazuje zastępca RPO.

Udziela reprymendy właścicielce nieruchomości: „w takich okolicznościach nawet właściciel nie może naruszać prawa posiadania i utrudniać lub uniemożliwić korzystania z lokalu posiadaczowi”.

Zdaniem RPO niemożliwe jest obecnie wyproszenie dzikich lokatorów, bo „eksmisja mogłaby nastąpić wyłącznie jako realizacja prawomocnego orzeczenia sądu, z udziałem komornika, co jest kluczowym warunkiem legalności tego rodzaju działań”.

„Atmosfera jest fatalna”. Rozmawiamy z sekretarzem Rady Osiedla Kamionek

Ostatnie dni obecności dzikich lokatorów w kompleksie dawnej piekarni opisuje dla niezalezna.pl Dorota Lamcha z Towarzystwa Przyjaciół Kamionka i Skaryszewa.

Rozpoczyna: „to prawdziwa forteca. Wejście do piekarni oddziela wysoka brama, budynek nie ma prawie okien. Tam regularnie przyjeżdżała ochrona, która sprawdzała zabezpieczenia”.

Tłumaczy, że pierwsi dostrzegli ich właściciele kawiarni Między Wierszami. - Zgłosili na policję, że po dachu kręcą się zamaskowane postacie. Nikogo jednak nie złapano. To wtedy zaczynali się instalować w piekarni. To bardzo duża kubatura, łatwo więc się ukryć. Zauważono ich dopiero, kiedy zaczęli manifestować swój pobyt – słyszymy.

Lamcha opisuje, że od frontu kompleksu jest kamienica, w której mieści się szkoła. - Bezpośrednio do niej przylegają budynki piekarni. Nie ma tam żadnego ogrodzenia - tłumaczy. Dodaje, otrzymała pismo od matki jednego z chłopców, który spędza wolny czas w okolicy.

- Chłopcom po 10-12 lat, którzy biegają po okolicznych podwórkach z uwagi na wakacje, to się bardzo podoba. Ci ludzie tym dzieciom tłumaczą, że ich pobyt jest legalny, bo „jak puste to można wejść”. Dzieciom rozdają ulotki, a rodzice nie życzą sobie, by ich dzieci były manipulowane – słyszymy.

- Głoszą, że pustostany można zajmować, bo jest zła polityka mieszkaniowa w Polsce, w związku z tym można zabrać innemu człowiekowi, który całe życie pracował, dorobił się domu – można mu zabrać… To jest oburzające. Mieszkańcy, na pewno ci średniego i starszego pokolenia, jednoznacznie piętnują tych ludzi i upominają się o egzekwowanie prawa własności – mówi dalej.

Podsumowuje, że „atmosfera jest fatalna”. - Właściciele kawiarni boją się ją zamknąć i udać na urlop, bo nie wiedzą, czy ta sama grupa nie wedrze się do ich lokalu – przyznaje.

Widok z lotu ptaka na kompleks przy Kamionkowskiej 50modyfikacja: niezalezna.pl / ukosne.um.warszawa.pl

Solidarność „polityczki” Razem ze… squatersami

Solidarność z Antifą wyraziła Inga Domańska – członek Rady Osiedla Grochów-Kinowa z ramienia partii Razem.

Jej post wzbudził szerokie zainteresowanie. Przytłaczająca większość kpi z „polityczki” i całej zgrai nielegalnych okupantów. Poniżej prezentujemy jedynie część komentarzy, jednoznacznie stających w obronie właścicielki.

Internauci jednoznacznie krytykują squatersówfot. / niezalezna.pl

 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama