Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Wojskowe dokumenty znalezione w śmieciach. Służba Stróżyka nabrała wody w usta

Wrażliwe dla bezpieczeństwa państwa informacje i dane żołnierzy z jednostek na flance wschodniej - takie dokumenty znalazły się w śmieciach nielegalnie porzuconych na jednej z prywatnych działek. Zrobili to najprawdopodobniej pracownicy firmy, która remontowała budynki armii. Właściciel przedsiębiorstwa jednak już wcześniej został zatrzymany w związku z zarzutami prokuratorskimi. SKW nie odpowiedziała, czy sprawdzała go przed zawarciem umowy z wojskiem.

To kolejne medialne doniesienia o wojskowych dokumentach znalezionych w śmieciach. Ostatnio  do redakcji portalu trafiły mapy składów wojskowych, plany ewakuacji materiałów wybuchowych w przypadku wojny, procedury operacyjne, opisy techniczne magazynów materiałów wybuchowych, dane osobowe pracowników jednostek, plany rozmieszczenia jednej z jednostek w ramach ćwiczeń.

Dziennikarze przypomnieli sytuację sprzed roku, która możliwe, że dzisiaj znajdzie swój finał. Właściciel działki w Suwałkach przed rozpoczęciem na niej inwestycji, znalazł nielegalnie wyrzucone śmieci. Przeszukując worki, by znaleźć winowajcę samowoli, natknął się na dane żołnierzy. Okazało się, że znalezione dokumenty należały do jednostek w Orzyszu i Węgorzewie.

Po nitce do kłębowiska

Właściciel działki zainteresowany był głównie uprzątnięciem swojego terenu z nienależących do niego odpadów. Do śmieci przyznała się pobliska jednostka wojskowa, w której przeprowadzany był remont budynków. Jednak wojskowi nie poczuwali się do winy i zrzucili ją na firmę przeprowadzającą prace. Z tą jednak kontakt był utrudniony, ponieważ właściciel Arkadiusz K. w związku z zarzutami prokuratorskimi przebywał w areszcie śledczym.

Dowódca 16 Pułku Saperów z Orzysza płk Sławomir Łakomiec w piśmie do policji w Suwałkach przyznał, że żołnierze wymienieni na kartce znalezionej na działce służą w jego jednostce. Jak relacjonuje dalej portal onet.pl oficer poinformował też śledczych, że realizująca remont firma, która miała zająć się także odpadami, należy do niejakiego Arkadiusza K. Dowódca dodał, że to właśnie Arkadiusz K. był osobą uprawnioną do wjazdu na teren jednostki.

Zapytana o wykonawcę prac Służba Kontrwywiadu Wojskowego nabrała wody w usta. Na pytania o to, czy sprawdziła Arkadiusza K. pod kątem kontrwywiadowczym oraz czy gwarantował on bezpieczne dla wojska wykonanie pracy oraz czy sprawdzono go pod kątem zatargów z prawem, SKW odpowiedziała, że "nie udziela informacji o zakresie, sposobie i założeniach wykonywanych zadań".

Kuriozalna sytuacja

Dla właściciela działki problem śmieci na jego posesji pozostał jednak nierozwiązany. Składowane były one nadal na jego działce, co uniemożliwiało mu rozpoczęcie prac budowlanych. W końcu sięgnął do kolejnych worków z dokumentami, gdzie znajdowały się "schematy budowy uzbrojenia, konspekty wojskowych ćwiczeń, wypełniane przez żołnierzy testy i kartka formatu A4 z listą 29 żołnierzy". W przeciwieństwie do pierwszej znalezionej listy 14 żołnierzy, która zawierała stopnie wojskowe i numery referencyjne, ta zawierała imiona, nazwiska oraz numery telefonów".

Po wielu nieudanych interwencjach w MON i Żandarmerii Wojskowej, mężczyzna skontaktował się z SKW. Ta jednak tylko obiecywała działania, które nigdy nie doszły do skutku.

W końcu zdesperowany przedsiębiorca zadzwonił do kolejnych żołnierzy, których dane porzucone były w śmieciach. Dopiero to przynosi efekty. Jednostka wojskowa zobowiązała się do usunięcia porzuconych odpadów budowlanych wraz z dokumentami.

Źródło: niezalezna.pl, onet.pl