Włodzimierz Czarzasty, który zastąpił Szymona Hołownię na fotelu marszałka Sejmu, wczoraj wieczorem w wyemitowanym orędziu rzucił, jakoby konstytucja RP miała mówić o tym, że "prezydent reprezentuje, a rząd rządzi". Jednak - im dalej, tym gorzej było.
Najbardziej zadziwiającym, o czym powiedział Czarzasty, była zapowiedź wprowadzenia nieznanego w polskim prawie "weta marszałkowskiego". Jak tłumaczył: "wobec szkodliwych projektów legislacyjnych służących populizmowi i rozregulowaniu zasad funkcjonowania państwa".
Wniosek jest więc prosty. Koalicja 13 grudnia, w której jest również nowy marszałek Sejmu zapowiada w ten sposób kolejne etapy walki z prezydentem RP, Karolem Nawrockim. Bo przecież to Donald Tusk w ciągu ostatnich dni, wspomniał kilkukrotnie o pojęciu... sabotażu legislacyjnego.
Warto zaznaczyć, że na orędzie Czarzastego odpowiedział w mediach społecznościowych szef Gabinetu Prezydenta RP, Paweł Szefernaker.
- Panie Marszałku, wybrało Pana 22 tysiące ludzi, przegrał Pan jako lider listy z kandydatem z ostatniego miejsca na liście, a próbuje Pan niegrzecznie pouczać Prezydenta RP wybranego przez ponad 10,5 mln Polaków
- napisał.
I przyznał, że nowy marszałek Sejmu pokazał "problem ze znajomością konstytucji".
Panie Marszałku, wybralo Pana 22 tysiące ludzi, przegrał Pan jako lider listy z kandydatem z ostatniego miejsca na liście, a próbuje Pan niegrzecznie pouczać Prezydenta RP wybranego przez ponad 10,5 mln Polaków.
— Paweł Szefernaker 🇵🇱 (@szefernaker) November 21, 2025
Dzisiaj stało się jasne, że nie tylko z poparciem wyborców ma Pan…
Czarzasty brnie...
Autorefleksji jednak zabrakło. Dlatego dziś, podczas konferencji prasowej w Krakowie, Czarzastego zapytano wprost, czy "weto marszałkowskie" to tak naprawdę powrót zamrażarki sejmowej. Co odpowiedział?
"To jest mój krzyk przeciwko populizmowi. To jest moja reakcja (...) mówiąca: naprawdę, bądźmy rozsądni, bo Polska wymaga w tej chwili rozsądku. Zawsze wymaga rozsądku, ale w sytuacjach zagrożenia zawsze wymaga większego rozsądku".
Na tym jednak nie skończył swoich wywodów. Marszałek stwierdził, że uważa za rozsadnę blokowanie projektów ustaw, które, choć uważane za świetne, będą bardzo kosztowne, a co za tym idzie, ich realizacja będzie wymagała przeniesienia środków z np. ochrony zdrowia, obrony narodowej czy polityki społecznej. O tym, kto doprowadził NFZ do ruiny, zapomniał jednak wspomnieć.
Czemu będzie służył (projekt takiej ustawy – red. dop.)? Temu, żeby ludzie znowu się konfliktowali? Temu, żeby ludzie się kłócili, żeby ludzie na wigilii (...) nie podawali sobie przy stole rąk? Bo rozdawnictwo jest bardzo piękne, tylko racjonalność i pragmatyzm polegają na tym, że skądś pieniądze trzeba wziąć
– grzmiał.
Dalej stwierdził, że zgłaszanie ustaw „tylko po to, żeby się nadal kłócić, żeby robić awanturę, żeby polaryzować środowisko i obywateli w Polsce jest szkodliwe w sytuacji wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz wojny hybrydowej, której pokłosiem są ataki w cyberprzestrzeni czy akty dywersji na polskiej kolei".