Jak powiedział Jarosław Kaczyński, w czasie Euro 2012 Putin zadzwonił do Tuska z żądaniem, by polscy kibice, którzy organizowali protesty przeciwko marszowi rosyjskich kibiców przez Warszawę, zostali aresztowani. I tak się stało - pisze w "Gazecie Polskiej Codziennie" Piotr Lisiewicz.
O sprawie tej pisałem jako pierwszy. Jak ujawnił mi wówczas kibic Legii Warszawa „Kelner”, o telefonie Putina do Tuska powiedział mu prokurator. Tylko że nikt relacji „Kelnera” nie wziął na poważnie. Ludziom nie mieściło się w głowie, by zależność Tuska od Putina dotyczyła tak detalicznych spraw.
„Kelner” powiedział mi później jeszcze jedną, udowodnioną rzecz: by założyć mu podsłuch, policjanci uznali go za… szefa mafii narkotykowej w Warszawie. Z czym nie miał nigdy nic wspólnego. I nigdy nie przedstawiono mu takich zarzutów. Postawiono mu za to zarzuty i skazano go za… rusofobię. Tak, z art. 119 Kodeksu karnego, służącego do walki z rasizmem!
Ta sprawa pokazuje, jakich relacji z Moskwą i Berlinem moglibyśmy się spodziewać, gdyby Tusk doszedł do władzy. A jako autor programu „Wywiad z chuliganem” dodam coś do kibiców: uważajcie na polityków prorosyjskich, nawet jeśli zapewniają, że są patriotami. Kontakty z kacapem zawsze kończą się tak samo.
📰Chcesz być dobrze poinformowany? Rozpocznij tydzień z „Codzienną” wraz z #DodatekMazowiecki.#GPC to źródło pogłębionej wiedzy i niezależnej opinii na tematy polityczne, społeczne i kulturalne.
— GP Codziennie (@GPCodziennie) September 24, 2023
Czytaj » https://t.co/1HYRtWiDJA pic.twitter.com/VKfzjuCK8Z