- Można się domyślać, że w kuluarach jest „wykręcanie rąk”, „dociskanie kolanem” i „łamanie kręgosłupów” różnymi ofertami. Wbrew traktatowi biczowano Polskę. To nie jest pierwszy tego typu przypadek - powiedział europoseł Jacek Saryusz-Wolski w programie Doroty Kani na antenie polskiego Radia24, komentując toczące się negocjacje ws. obsadzenia najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej. - Ja sądzę, że w tej chwili jest taka sytuacja, że Parlament czeka na rozstrzygnięcie Rady, a Rada czeka na rozstrzygnięcie Parlamentu. Jest impas i to głęboki - ocenił.
"Parlament [Europejski – red.] jest w podobnym impasie, czy wręcz w tym samym, w którym jest w tej chwili rada [Rada Europejska – red.] starająca się wybrać przewodniczącego komisji [Komisji Europejskiej – red.]. Parlament powinien wybrać dzisiaj przewodniczącego. Bez przewodniczącego nie może funkcjonować. Dzisiaj jest inauguracja i otwarcie obrad, ale nie wiadomo w zasadzie, co Parlament może zrobić"
- powiedział polityk.
"Może wybrać swojego przewodniczącego, co wyzwoli reakcje łańcuchową po stronie Rady Europejskiej.
- dodał.
Prowadząca dopytywała czy nocne rozmowy coś przyniosły? - Czy jakiś kształt, zarys porozumienia się pojawił, czy nie? - pytała Dorota Kania.
"Po stronie Rady nie. Ja sądzę, że w tej chwili jest taka sytuacja, że Parlament czeka na rozstrzygnięcie Rady, a Rada czeka na rozstrzygnięcie Parlamentu. Jest impas i to głęboki. Gdyby np. Parlament zdecydował się, że wybierze pana Webera, no to on wtedy schodzi z listy kandydatów na szefa Komisji i jak gdyby ułatwia ciąg dalszy procedowania po stronie Rady"
- wskazał Saryusz-Wolski, dodając, że jeżeli go nie wybierze, to ten impas się pogłębi. -"To są dwa impasy, ale wzajemnie zazębione'" - ocenił.
Prowadząca przypomniała, że wczoraj wieczorem czeskie media cytowały Andrzeja Babisza, który twierdził, że Grupa V4 odrzuci kandydaturę Timmermansa.
"Nie on pierwszy to mówi, to jest mówione od dawna ustami wszystkich premierów Grupy Wyszehradzkiej. Sytuacje jest taka, że Wyszehrad plus Włochy, w przypadku, gdyby Wielka Brytania się wstrzymała od głosu, maja mniejszość blokującą"
- podkreślił europoseł i zauważył, że wybór Timmermansa jest nadal forsowany przez „grupę z Osaki” [Niemcy, Francję, Holandię i Hiszpanię] w poprzek podziałów politycznych.
Dorota Kania podniosła kwestię politycznych nacisków na mniejsze kraje. - Czy to nie przeszkadza możnym Unii Europejskiej, że forsują coś, co jest sprzeczne z traktatem?" - pytała Kania.
"Wbrew traktatowi biczowano Polskę i wiele rzeczy innych (naciągając traktat robiono), tak, że to nie jest pierwszy tego typu przypadek"
- odparł Saryusz-Wolski i wskazał, że Rada, desygnując przewodniczącego Komisji Europejskiej, powinna brać pod uwagę wyniki wyborów.
"Wyniki wyborów przesunęły scenę polityczną na prawo. (…) Jeżeli cala scena polityczna się przesuwa na prawo, a Rada proponuje socjalistę, czyli tych, którzy właśnie przegrali, to jest to sprzeczne z zapisem traktatu.
- mówił polityk.
Saryusz-Wolski wskazał, że Tusk, który koordynuje obrady Rady Europejskiej nie jest bezstronnym arbitrem, bo stanął po stronie grupy z Osaki, czyli tej, która forsuje Timmermansa.
Można się domyślać, że w kuluarach jest „wykręcanie rąk”, „dociskanie kolanem” i „łamanie kręgosłupów” różnymi ofertami. Mieliśmy taki przykład, który został zarejestrowany, czyli spotkanie Timmermansa z premierem Bułgarii Borisowem, gdzie jest próba handlu. Wygląda na to, że Bułgaria gotowa jest poprzeć propozycję z Osaki w zamian za stanowisko dla Bułgarki.
- ocenił Jacek Saryusz-Wolski.