Emerytowany pułkownik WSI, podejrzany o udział w gangu fałszywych funkcjonariuszy służb specjalnych, doskonale wiedział, że bierze udział w przestępczym procederze. „Będziemy siedzieć k…” - wynika z fragmentu nagranych rozmów, do których dotarła „Gazeta Polska”.
To jedno z najbardziej skomplikowanych i wielowątkowych śledztw w Polsce. Prokuratura Regionalna w Katowicach wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym rozpracowuje grupę powołującą się na wpływy w administracji państwowej i wymiarze sprawiedliwości. 23 stycznia 2018 r. zatrzymano w tej sprawie osiem osób. Wśród nich 64-letniego Andrzeja M., emerytowanego pułkownika służb specjalnych, przedstawiającego się jako pracownika ABW lub SKW. Według śledczych był on jednym z członków tzw. gangu przebierańców. Po wpłaceniu 10 tys. zł kaucji wyszedł na wolność.
Ze śledztwa „Gazety Polskiej” wynika, że członkowie grupy obiecywali właścicielowi firmy farmaceutycznej (nazwijmy go X) objęcie jego firmy nadzorem służb specjalnych z powodu istotnego znaczenia dla bezpieczeństwa RP. Jednym z elementów tego „parasola” był zatrudnienie w firmie X Andrzeja M. i 26-letniego Sergiusza B., obywatela Białorusi, przedstawiającego się jako pracownik ABW. Obydwaj 12 czerwca 2017 r. rozpoczęli pracę dla farmaceutycznego przedsiębiorstwa. Miało ich prowadzić dwóch innych fałszywych pracowników służb - Przemysław W., przedstawiający się jako oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Adam W., podający się za „majora” lub „pułkownika” ABW. Obydwaj przebywają obecnie w areszcie.
Z nagrań rozmów Andrzeja M. z Sergiuszem B. (wyszedł na wolność po dwóch miesiącach aresztu), do których dotarła „GP”, wynika, że doskonale wiedział, że obydwaj panowie W. nie są żadnymi pracownikami służb specjalnych.
M: „To są klasyczni…” Sergiusz B. dopytuje: „Bandyci?” „Biznesowi… Hieny rynkowe. Oni mają powiązania z mecenasami, szukają właśnie różnych takich firm, na bazie których można, by się udało coś zbudować” - nie przebiera w słowach Andrzej M. B. komentuje więc: „czyli ten oddział gospodarczy [w którym miał pracować Adam W.] to jest pierdol…”.
Emerytowany pułkownik WSI był świadomy, że uczestniczy w przestępstwie. Wręcz przewidział jak wszystko się zakończy:
„Przyjadą zabiorą nas w bransoletkach i się nie wytłumaczę, bo się wszystko zgadza. Ja jestem ze służb, ty masz rodowód białoruski. Faktycznie to jesteśmy ch.. wie po co, na co nas ktoś wsadził, czy my mamy tu jakiś sabotaż robi, czy rozpier.. to, czy co? (…) Będziemy siedzieć k.. Ch… wie kiedy nas wypuszczą, na szkodę nie działamy, dowodów nie zbiorą, no, ale pobawić się mogą, dać do gazet, rozgłosić, nagłośnić i nie wytłumaczymy się za chuja, bo nie jesteśmy w stanie się wytłumaczyć”.
Andrzej M., rocznik 1954, pochodzi ze Skierniewic. Ukończył m.in. Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Inżynieryjnych we Wrocławiu. Na początku lat 80. zaczynał w Wojskowej Służbie Wewnętrznej (WSW). Potem kontynuował karierę w WSI. M. służył w stołecznej komórce tej służby. Po likwidacji WSI znalazł się w dyspozycji MON. Pół roku później był już na emeryturze. Ze śledztwa „GP” wynika, że nie był jedynym pracownikiem WSI zamieszanych w działalność gangu przebierańców. Oprócz niego z grupą współpracował też ppłk Jerzy K., były oficer Zarządu II Sztabu Generalnego, potem WSI. |
OGLĄDAJ! Dziś o godz. 20.30 w Rozmowie Ściśle Jawnej (Telewizja Republika) ujawnimy nazwiska wpływowych prawników, którzy mieli uwiarygadniać i wspierać gang przebierańców, a także fragmenty szokujących nagrań.
CZYTAJ! Efekty kilkumiesięcznego dziennikarskiego śledztwa opisujemy też szczegółowo na łamach tygodnika „Gazeta Polska”. W kioskach od jutra (18.04)!