Warunki były bardzo proste: do końca roku budżetowego mogliśmy z wypracowanych oszczędności budżetowych dokonać zakupu. Miałem także zgodę polityczną. Zarówno pani premier, jak i prezydium partii uważali, że Polska powinna w sposób poważny podejść do tego, co ma najcenniejsze – mówi wicepremier Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego w rozmowie z Dorotą Kanią.
W rozmowie z tygodnikiem Piotr Gliński zapytany o kolekcję Czartoryskich stwierdził, że jej zakup był wynikiem apeli i troski historyków sztuki oraz muzealników, wynikającej z tego, że „kolekcja była rozproszona, większość dzieł nie była pokazywana, remont Pałacu Czartoryskich ciągnął się w nieskończoność, a interes Polski nie był odpowiednio zabezpieczony”.
Wielkim sukcesem był zakup przez państwo kolekcji Czartoryskich, jednak nie sposób zapomnieć o głosach, że Polska na tym straciła. Nawet sama rodzina Czartoryskich zabrała głos w tej sprawie. Dlaczego zajął się Pan zakupem tej kolekcji?
Ponieważ przyszły do mnie osoby, które miały pamięć instytucjonalną o sytuacji tej kolekcji. Najważniejsze w tej sprawie były głosy historyków sztuki i muzealników, którzy od lat apelowali, aby jak najszybciej tę kwestię uporządkować. Gdy przyjrzałem się jej bliżej, w pełni potwierdziły się te obawy, kolekcja była rozproszona, większość dzieł nie była pokazywana, remont Pałacu Czartoryskich ciągnął się w nieskończoność, a interes Polski nie był odpowiednio zabezpieczony.
Także będąca w kolekcji słynna „Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci?
Oczywiście! Ten obraz nie był przez lata wystawiany, wielokrotnie wywożono go za granicę, próby zabezpieczenia kolekcji były niedoskonałe. W tamtym momencie przedstawiono mi najlepszą opcję rozwiązania tej sprawy – wykup. Popierały to rozwiązanie stowarzyszenia historyków sztuki i Rada Muzealnicza przy MKiDN, pani Zofia Gołubiew – wieloletnia dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie – i wiele innych osób i środowisk specjalistów. Pani Magdalena Sroka, była wiceprezydent Krakowa, podczas jakiejś rozmowy służbowej przyznała, że brała udział w próbach wykupu kolekcji. Wtedy była mowa o 300 mln euro! Także Kazimierz Kutz w jednym z felietonów pisał, że on również uczestniczył w próbie kupna tej kolekcji, ponieważ kontaktował w owym czasie niepokłóconego jeszcze z Czartoryskim Zamoyskiego, który był prezesem fundacji, z ówczesnym ministrem Zdrojewskim. Celem był wykup kolekcji. Tylko że im się nie udało…
Co było największą przeszkodą?
Problemem były oczywiście pieniądze i skomplikowane kwestie prawne, także – jakby tu powiedzieć – partner transakcyjny. Ale postanowiłem spróbować. Zaproponowałem panu Adamowi Czartoryskiemu spotkanie. On dwukrotnie, najprawdopodobniej pod wpływem dyrektorów z fundacji, spotkanie odwołał. Później przez pewnego pośrednika udało się doprowadzić do bezpośredniego kontaktu. Zaprosiłem go na obiad, przy czym – podkreślam – wszelkie nasze spotkania i kontakty były oficjalne, odbywały się w asyście moich współpracowników. Od samego początku mówiłem, ile państwo polskie ma pieniędzy i na jakich warunkach może dokonać zakupu. Nie dyskutowaliśmy o niczym innym. Warunki były bardzo proste: do końca roku mogliśmy z oszczędności budżetowych (uzyskanych na przykład dzięki uszczelnieniu VAT-u) dokonać zakupu. Miałem także zgodę polityczną. Zarówno pani premier Beata Szydło, jak i prezydium Prawa i Sprawiedliwości uważali, że Polska powinna w sposób poważny podejść do tego, co ma najcenniejsze. I mimo kolosalnych kłopotów natury prawnej i obstrukcji ze strony różnych, że tak powiem, „zainteresowanych” – nam się to udało! Na początku grudnia otrzymaliśmy wiadomość, że książę Czartoryski przyjął nasze warunki. I dzięki – tym razem – wielu wspaniałym ludziom cudem zdążyliśmy z transakcją. Przy okazji zabezpieczyliśmy własność powiązanych nieruchomości – m.in. Sieniawa jest teraz nasza, mimo że Ministerstwo Rolnictwa właśnie przegrało proces z Czartoryskimi. Wszystko włączyliśmy do transakcji, także dzieła zaginione, jeszcze nie odnalezione, m.in. bezcenny „Portret młodzieńca” Rafaela. Jest nasz.
W rozmowie z Dorotą Kanią wicepremier odniósł się też do organizacji - przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - obchodów stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Tego jeszcze w polskiej historii nie było. Nie było tak wielkiego święta, obchodzonego tak demokratycznie i z tak wielkim, spontanicznym udziałem Polaków. Według badań ponad 70 proc. Polaków pozytywnie ocenia organizację obchodów. To bardzo znamienne w czasie tak ostrych podziałów... Zdecydowana większość z nas po prostu kocha Polskę!
- powiedział minister Gliński.
CZYTAJ cały wywiad w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska