Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

„Smoleńsk” - ten film warto obejrzeć. Dlaczego? RECENZJA

„Smoleńsk” jest filmem nierównym, chropowatym, momentami pozbawionym dramaturgicznego oddechu, ale jako całość zdecydowanie się broni.

„Smoleńsk” jest filmem nierównym, chropowatym, momentami pozbawionym dramaturgicznego oddechu, ale jako całość zdecydowanie się broni. I to zarówno przed zbyt zjadliwą krytyką jego artystycznych walorów, jak i przed atakami proputinowskich cyngli.
 
Na film Antoniego Krauze wybierałem się - po obejrzeniu zwiastuna - jak na ścięcie. Na szczęście całkowicie nieudany trailer nie oddaje tego, co oglądamy w trakcie dwugodzinnego seansu - choć minusów oczywiście nie brak. Najbardziej razi niekonsekwentne poprowadzenie głównej roli dziennikarki Niny (Beata Fido). Reporterka odkrywająca stopniowo prawdę o katastrofie smoleńskiej bez żadnej psychologicznej logiki miota się między emocjonalnym zaangażowaniem w tragedię a bezmyślnym publikowaniem kolejnych "wrzutek". I nie jest to wina aktorki, lecz raczej twórców filmu, którzy uczynili z jej postaci tylko i wyłącznie motor napędowy całej historii.
 
W „Smoleńsku” szwankuje też dramaturgia. Tempo filmu jest nierówne, a w połowie - głównie w wyniku klejenia fabuły faktografią i nieraz zbyt drętwymi dialogami - wkrada się kilkuminutowy galimatias. Parę fragmentów z powodzeniem można byłoby wyciąć (okrzyk „Ruskie zabiły Kaczora”, scena łóżkowa, wymienianie ofiar „seryjnego samobójcy”) lub nakręcić jeszcze raz (intro z Jakiem, scena protestu przeciwko pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu).
 
Ale są i mocne strony. Znakomita Aldona Struzik w roli generałowej zachwyci każdego, kto miał okazję poznać Ewę Błasik. Podobają się także inni aktorzy: Jerzy Zelnik grający tajemniczego dyplomatę, który przypomina Tomasza Turowskiego; przekonujący, zwłaszcza jak na tak mało rozwiniętą rolę, Maciej Półtorak (jako operator Mateusz); wreszcie Lech Łotocki wcielający się w prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A w roli Redbada Klijnstry - jako diabolicznego nadredaktora mainstreamowych mediów - niektórzy wydawcy i dziennikarze będą mogli przejrzeć się jak w lustrze.
 
Udanie wypadły sceny, których wielu widzów się obawiało. Metafizyczne spotkanie w katyńskim lesie jest poruszające, a finał - ukazujący szereg eksplozji w Tu-154 - zrealizowany został zaskakująco sprawnie.
 

Film - co chyba będzie najistotniejsze dla wielu widzów - zachowuje wierność faktom. Autentyczne są dialogi pilotów i obraz rosyjskich dezinformacji. Wbrew temu, co wysmoliła jakaś ignorantka w „Gazecie Wyborczej”, słowa pilotów Iła-76, którzy zrzucili nad lotniskiem tajemniczy ładunek, nie są „fikcyjne” (odsyłam do stenogramów). Prawdziwa w ogólnym zarysie jest historia wrzutki dotyczącej rzekomej kłótni kapitana Protasiuka z gen. Błasikiem - nawiasem mówiąc, do końca życia okrywająca hańbą niektórych dziennikarzy z „Gazety Wyborczej” i TVN. Zgodny z prawdą - niestety - jest tragiczny wątek dotyczący ofiar „seryjnego samobójcy”: gen. Petelickiego i chorążego Remigiusza Musia (technika pokładowego Jaka-40), a także prób pozbawienia życia lub zastraszenia por. Artura Wosztyla (dlatego zupełnie niepotrzebnie dołożono nonsensowną scenę, w której zagadkowy informator przekazuje bohaterce wykaz innych zgonów związanych rzekomo ze Smoleńskiem). Na kimś, kto podejdzie do filmu bez uprzedzeń, nagromadzenie faktów na temat medialnych manipulacji, tajemniczych śmierci i naukowych ustaleń ws. katastrofy powinno zrobić wrażenie.
 
Twórcom „Smoleńska” - producentom, reżyserowi, scenarzystom, aktorom, ekipie - należą się więc brawa: za odwagę, wytrwałość i odporność na ataki, których będą zresztą doświadczać na własnej skórze przez następne tygodnie. Zrealizowany przez nich obraz jest dziełem bardzo ułomnym (co zresztą w dużej mierze jest wynikiem okoliczności, w jakich powstawał), ale ważnym i prowokującym do dyskusji. Dlatego słowa uznania należą się Michałowi Oleszczykowi - dyrektorowi artystycznemu Festiwalu Filmowego w Gdyni - który narażając się na medialny lincz, zdecydował się wyświetlić „Smoleńsk” na specjalnym festiwalowym pokazie. Kij w mrowisko został włożony.
 
Autor jest filmoznawcą, współautorem bestsellerowej książki „Musieli zginąć” poświęconej katastrofie smoleńskiej

ZOBACZ WIDEO

Źródło: niezalezna.pl