Magdalena Woźna została zatrzymana przez policję do odbycia kary, po czym odebrano jej dzieci. Cztery dni później czteromiesięczny Oskar zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Kobieta jest już na wolności, ale wciąż nie może nawiązać kontaktu z 4-letnią córką Leną, która również została jej zabrana. W poniedziałek o dramatycznej historii opowiedziała na antenie Telewizji Republika.
Jak opowiedziała, o śmierci syna dowiedziała się od wychowawczyni z zakładu karnego. Przekazała, że nawet po tej wstrząsającej informacji odmówiono jej wizyty u psychiatry. Nie ukrywała, że był to dla niej wielki szok. Chłopiec na nic nie chorował, miał wszystkie szczepienia i dobrze się rozwijał.
Więcej w tekście: Tak rozpoczął się koszmar. Wstrząsająca relacja Magdaleny. "Dwie godziny minęły, zabrali dzieci"
Jak poinformowała na antenie Telewizji Republika Katarzyna Gójska, "Gazeta Polska Codziennie" zapytała urząd miasta Warszawa, jakie działania wszczął prezydent Warszawy, kiedy te działania były prowadzone i czy sprawdził, dlaczego rodzina zastępcza, która była zobowiązana do niezwłocznego powiadomienia sądu rodzinnego o tym, że przejęła dziecko, tego nie zrobiła.
- Dostaliśmy informację, że ratusz nie może nam odpowiedzieć na te pytania, dlatego, że sprawę prowadzi prokuratura i skierowano nas do prokuratury. Prokuratura powiedziała nam natomiast, żebyśmy się skierowali do urzędu miasta, ponieważ ona nie prowadzi śledztwa w tym zakresie. Czyli w ogóle nie bada sprawy działań urzędników państwowych, funkcjonariuszy państwa polskiego, wobec tych dzieci, przy czym jedno dziecko nie przeżyło tej interwencji. Bada tylko sprawę przyczyn zgonu, nic więcej w tej sprawie nie robi. Nie bada dlaczego przyszli, dlaczego zabrali, czy mogli to zrobić. Nic ich to nie obchodzi
- mówiła prowadząca program "W punkt".
Sprawę skomentował na antenie stacji Zbigniew Kuźmiuk (PiS).
- Po informacjach, które do nas dotarły, widzimy, że po tych brutalnych faktach mamy politykę przykrywką: jedni drugich bronią, żeby nie ponosić odpowiedzialności. Policjanci, jak widać, przyszli na tę interwencję bez przygotowania albo ze złą wolą. Podobnie zachowały się pozostałe instytucje i mamy teraz tego konsekwencje
- wskazał.
Jak dodał:
- Jestem zszokowany, że prokuratura bada tylko przyczyny śmierci dziecka, a nie całą tę procedurę. Miejmy nadzieję, że to się po informacjach publicznych zmieni. Nie może być tak, że państwo pokazuje swoją siłę w stosunku do osoby, która nie jest prawnikiem i nigdy nie będzie, a jednocześnie jest bardzo słabe wobec jakichś brutalnych przestępców.