- Dziś pociągnięcie do odpowiedzialności karnej osób, które za bezcen oddały państwowe banki zagranicznym koncernom jest niemożliwe. Należy je jednak piętnować i pokazywać faktyczną rolę, jaką odegrały w procederze grabieży Polski - mówi w wywiadzie dla portalu niezalezna.pl Piotr Nisztor, dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej”, autor książki „Skok na banki”.
niezalezna.pl: We wstępie książki „Skok na banki” stawia pan tezę, że prywatyzacja sektora bankowego to jedna z największych afer III RP. Miała ją wyjaśnić sejmowa komisja śledcza ds. prywatyzacji banków, która działała w latach 2006-2007. Nie udało się jednak. Dlaczego?
Piotr Nisztor: Sejmowi śledczy nie byli przygotowani do stawienia czoła tak silnemu przeciwnikowi. Przede wszystkim nie mieli pojęcia, że sektor bankowy III RP w tak dużym stopniu opierał się na ludziach PRL-owskich służb specjalnych. Posiadali tylko bardzo fragmentaryczną wiedzę na ten temat. Przypomnę tylko, że w tym czasie, a mówimy o okresie dziesięć lat wstecz, wiele dokumentów z okresu PRL było jeszcze utajnionych, do wielu skutecznie blokowano dostęp. Te niewidzialne powiązania były bardzo silne. Spajały je ogromne pieniądze i związki ze służbami. Cel był jeden: nie dopuścić, aby tajemnice tej wąskiej, ale bardzo wpływowej grupy osób ujrzały światło dzienne. Rzucono więc wszelkie możliwe siły, aby zdyskredytować komisję i skompromitować niektórych jej członków. Niemal na każdym kroku torpedowano działania sejmowych śledczych. To była dobrze zorganizowana operacja, w której planowaniu musieli brać udział ludzie służb specjalnych.
Ta operacja - jak pan to nazywa - zakończyła się jednak sukcesem. Sam pan pisze w książce, że dziś wszelkie sprawy związane z nadużyciami, czy korupcją przy prywatyzacji sektora bankowego nigdy już nie zostaną wyjaśnione, bo uległy przedawnieniu…
Niestety. Dziś pociągnięcie do odpowiedzialności karnej osób, które za bezcen oddały państwowe banki zagranicznym koncernom jest niemożliwe. Należy je jednak piętnować i pokazywać faktyczną rolę, jaką odegrały w procederze grabieży Polski. Lista nie jest wcale taka długa, jak się wydaje. Znajdują się na niej nazwiska osób, które dziś starają się stawiać w roli medialnych autorytetów, pouczają i moralizują z ekranu telewizora. Leszek Balcerowicz, Alicja Kornasiewicz, Marek Belka, Hanna Gronkiewicz-Waltz, czy Marek Borowski to tylko część z nich.
Jednak przecież śledztwa dotyczące nieprawidłowości przy prywatyzacjach banków np. Banku Śląskiego były prowadzone…
Niewiele jednak z tego wynikało. Postępowania były umarzane lub jeśli nawet trafiły do sądu, oskarżonych uniewinniano. Zamieszani w te wątpliwe transakcje mogli więc śmiać się z nieporadności organów ścigania. Sprawa Banku Ślaskiego jest doskonałym przypadkiem. W śledztwie zarzuty usłyszało kilku urzędników, w tym dwóch wiceministrów, odpowiedzialnych za tę skandaliczną transakcję. Wśród nich znalazł się też m.in. obecny prezes Citi Banku Sławomir Sikora, który podczas prywatyzacji był urzędnikiem ministerstwa finansów. Śledztwo przeciwko niemu także umorzono. Szczegółowo opisuję to w swojej książce. Co ciekawe prokuratorem, który badał prywatyzację Banku Śląskiego był Ryszard Kuciński. Ten sam, który potem był prawnikiem lidera Samoobrony Andrzeja Leppera, czy lobbysty Marka Dochnala. Co ciekawe nawet komisja śledcza ds. banków, której udało się zbadać praktycznie tylko prywatyzację Banku Śląskiego, w raporcie z prac wskazywała na niedopełnienie obowiązków przez prokuratora Kucińskiego.
Z 620 stron pana książki wyłania się obraz polskiego sektora bankowego nadzorowanego nieformalnie przez ludzi PRL-owskich służb specjalnych. Którzy z nich odegrali największą rolę w jego kształtowaniu?
Było i cały czas jest ich sporo. Na pewno bardzo istotną rolę odegrał Krzysztof Szwarc, twórca i wieloletni prezes BRE Banku [dziś to mBank - red.] zarejestrowany jako współpracownik Zarządu II Sztabu Generalnego o pseudonimie Socha. Jeszcze będąc attache handlowym w Londynie, po kompromitującej wpadce z nieudanym werbunkiem emerytowanego oficera armii francuskiej, został zdekonspirowany przez tamtejszy kontrwywiad - MI5. Mimo to, jego mocodawcy z wywiadu nie przejęli się tym zbyt mocno. Zresztą BRE Bank od początku był tworzony przez ludzi PRL-owskich służb specjalnych, a potem to właśnie oni nadawali ton jego działalności. Ważną postacią był i cały czas jest Jacek Mościcki, współpracownik, a potem oficer Departamentu I MSW. Od lat jest on przewodniczącym rady nadzorczej Santander Consumer Banku. Zresztą w tej samej radzie zasiada też Sergiusz Najar, były wiceminister spraw zagranicznych, krótko zasiadający na fotelu prezesa Banku Ochrony Środowiska. Został on zarejestrowany przez Departament I MSW jako kontakt operacyjny o pseudonimie Sfinx. No i oczywiście Leszek Czarnecki, jeden z najbogatszych Polaków, twórca Getin Banku, zarejestrowany już w wieku 18 lat jako tajny współpracownik SB o pseudonimie Ernest. Potem także jako kontakt operacyjny Ternes. Oczywiście ta lista jest dużo dłuższa i myślę, że jeszcze bardziej zostanie wydłużona, gdy poznamy wszystkie dokumenty odtajnione ze zlikwidowanego zbioru zastrzeżonego.
Jednak przygotowując tę publikację bazował pan nie tylko na dokumentach z IPN. Na jakich jeszcze materiałach opierał się pan pisząc „Skok na banki”?
Samemu można się o tym przekonać przeglądając niespełna tysiąc przypisów, jakie znajdują się w książce. To głównie dokumenty jakie udało mi się uzyskać nie tylko z IPN, ale również archiwum ministerstwa finansów, prokuratur i sądów. Oprócz tego istotnym elementem są również rozmowy z częścią bohaterów tej publikacji. Dzięki temu udało się skonfrontować przynajmniej część dokumentów z osobami, których one dotyczyły. Przykładem jest Wojciech Kostrzewa, były prezes BRE Banku, Bogusław Kott, twórca i wieloletni prezes BIG Banku [obecnie to bank Millennium - red.], czy Ryszard Krauze. Dużo do publikacji wniosły także moje wyjazdy do Szwajcarii i Libanu. Szczególnie mój pobyt w Bejrucie był bardzo owocny. Udało mi się dotrzeć do ludzi, którzy obserwowali od środka funkcjonowanie Banku Handlowego of the Middle East w Bejrucie (BHME).
To bardzo mało znana część historii polskiego sektora bankowego. Poświęcił pan jej w książce jeden obszerny rozdział. Dlaczego?
Funkcjonowanie BHME okazało się największą aferą finansową PRL. W wyniku odkrytych tam gigantycznych nieprawidłowości i nadużyć do aresztu na ponad rok trafili prezes i wiceprezes Banku Handlowego. To był ewenement w historii PRL. Tak poważne i wpływowe osoby w ówczesnym ustroju stały ponad prawem, mogły niemal wszystko. Jednak w tym przypadku na wiele miesięcy trafiły do aresztu. Oczywiście nie poniosły ostatecznie żadnych konsekwencji, bo objęła ich amnestia. Niemniej jednak historia ta jest bardzo interesująca i mogłaby spokojnie stać się kanwą do dobrego filmu sensacyjnego. I to wcale nie tylko dlatego, że to właśnie przez ten bejrucki bank rozliczano transakcje z arabskimi terrorystami.
Skok na banki, Wydawnictwo Fronda