Najwyższa Izba Kontroli chce się umeblować na nowo. To za sprawą projektu ustawy o NIK, którą przygotował zespół powołany przez szefa Izby Mariana Banasia. Prezes nie do ruszenia, dodatkowo z kompetencjami prokuratora i marszałka Sejmu - to zaledwie wycinek projektu, który został złożony na ręce Szymona Hołowni. W jakim trybie, skoro NIK nie dysponuje inicjatywą ustawodawczą?
W ubiegłym tygodniu do Sejmu trafił projekt nowelizacji ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli. Przygotował ją zespół powołany przez prezesa Mariana Banasia. W uzasadnieniu przekonywano, że celem jest uniezależnienie Izby od Sejmu.
„Zaproponowane zmiany mają służyć usunięciu systemowych ograniczeń niezależności Izby, zapewniając instytucji ochronę przed politycznymi wpływami i naciskami”
- czytamy w komunikacie na stronie NIK.
Dowiadujemy się również, że projekt nowelizacji ustawy wręczył marszałkowi Szymonowi Hołowni prezes NIK Marian Banaś. W jakim trybie projekt znalazł się w Sejmie? To ważna kwestia, bo szef NIK nie dysponuje inicjatywą ustawodawczą, co jest jednoznaczne z niemożnością przedkładania projektów nowelizacji do parlamentu.
Ale przede wszystkim przyjrzeliśmy się zaproponowanym zmianom. W zasadzie kompletnie nowej ustawie, bo oczekiwane korekty rozpisano na ponad trzydziestu stronach.
Jedna z pierwszych zmian wprost dotyczy odpowiedzialności karnej prezesa NIK. Korekty oczekuje się w art. 18c. ust. 9.
Obecnie „Sejm wyraża zgodę na pociągnięcie Prezesa Najwyższej Izby Kontroli do odpowiedzialności karnej w drodze uchwały podjętej bezwzględną większością ustawowej liczby posłów”. NIK postuluje, aby potrzebna była do tego większość co najmniej 3/5 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. To taka sama większość, która m.in. pozwala na odrzucenie prezydenckiego weta. Czyli przy obecnej arytmetyce sejmowej praktycznie niemożliwa do osiągnięcia.
Dalej NIK proponuje uszczuplenie kompetencji marszałka Sejmu. W art. 21. ust. 1 i 2 zaproponowano, by trzech wiceprezesów Najwyższej Izby Kontroli powoływał i odwoływał prezes Najwyższej Izby Kontroli (obecnie to zadanie marszałka Sejmu).
Prezes NIK wprost domaga się też prokuratorskich kompetencji. W projekcie ustawy czytamy:
„po art. 63 dodaje się art. 63a w brzmieniu:
„Art. 63a.1. Prezes Najwyższej Izby Kontroli na podstawie i w związku z ustaleniami kontroli ma prawo do wnoszenia i popierania aktu oskarżenia, jeżeli przedmiotem przestępstwa jest nieprawidłowe gospodarowanie środkami publicznymi, bądź inne przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego […],
2. Prokurator może wstąpić do postępowania wszczętego na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez Prezesa Najwyższej Izby Kontroli. W wypadku wskazanym w zdaniu poprzedzającym udział prokuratora nie wyłącza udziału Prezesa Najwyższej Izby Kontroli z postępowania.
3. Prezes Najwyższej Izby Kontroli na podstawie i w związku z ustaleniami kontroli ma prawo do wnoszenia i popierania wniosku o ukaranie w sprawie o wykroczenie, w trybie i na zasadach określonych w Kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia. Przepisy ust. 1-2 stosuje się odpowiednio.
4. Prezes Najwyższej Izby Kontroli w razie ujawnienia w toku kontroli naruszenia dyscypliny finansów publicznych może wnieść wniosek o ukaranie, w trybie i na zasadach określonych w odrębnych przepisach”.
Poza tym zadbano o wymiar finansowy kontrolerów NIK, ale też o ich status. W projekcie postuluje się, aby zrównać ich z sędzią czy prokuratorem. Zarówno w zakresie prawa do stanu spoczynku, ale też w wymiarze finansowym. Opisano to w kilku opasłych artykułach (art. 95a-95d - projekt ustawy na końcu tekstu).
Sześcioletnia kadencja prezesa NIK dobiegnie końca ostatniego dnia sierpnia przyszłego roku. Mimo 70 lat, które skończy za kilka miesięcy, ma być gotowy na reelekcję.
W ostatnim czasie media rozpisywały się o betonowaniu Najwyższej Izby Kontroli. Oprócz projektu nowelizacji ustawy o NIK, podjął szereg działań, które mają zostawić Izbę w rękach najbardziej zaufanego grona prezesa. Co istotne, nominatów, których nie będzie można odwołać.