Prawdopodobnie dzisiaj poznamy decyzję sądu pierwszej instancji w zakresie prawnej dopuszczalności wydania Wołodymyra Ż. stronie niemieckiej - zaczął obrońca Ukraińca Tymoteusz Paprocki w rozmowie z dziennikarzami po wyjściu z sali rozpraw.
Przekazał także, że sąd zapoznał się ze stanowiskami stron oraz złożonymi wnioskami. - Sąd oddalił wszystkie wnioski dowodowe, które w tej sprawie zostały złożone - podkreślił mec. Paprocki. Dodał, że zdaniem sądu z przepisów prawa obowiązujących Polskę w rozumieniu prawa krajowego i międzynarodowego, te przepisy będą "wystarczające, by podjąć merytoryczną decyzję i wydać rozstrzygnięcie w tej sprawie".
Linia obrony
Obrona podniosła dwa elementy, na podstawie których Wołodymyr Ż. nie może zostać wydany stronie niemieckiej.
- Zdaniem ściganego i jego obrony na Wołodymyra Ż. nie czeka sprawiedliwy proces w Niemczech - uzasadniał adwokat. Uzasadniał to tym, że sądownictwo niemieckie nie jest niezależne, a "sędziowie w Niemczech nie mają immunitetu materialnego". Mecenas tłumaczył to przypadkiem z 2021 roku, gdy sędzia został skazany za wydany przez siebie wyrok. - W Niemczech sędziowie mogą za wydawane wyroki podlegać odpowiedzialności karnej - przypomniał.
- Weźmiemy pod uwagę, że obywatel Ukrainy jest ścigany przez Niemcy za zniszczenie infrastruktury krytycznej Niemiec będącej własnością Rosji, z której to infrastruktury finansowana była wojna. Mimo to Niemcy nadal ten Europejskie Nakaz Aresztowania podtrzymują, choć mogli go cofnąć - podkreślił Paprocki.
Drugim argumentem przytoczonym przez obronę był immunitet funkcjonalny. Mec. Paprocki tłumaczył, że w trakcie trwającej wojny działania osłabiające zdolność bojową agresora podejmują nie tylko oddziały zmilitaryzowane i wojsko, ale także cywile. Paradoksalnie immunitet funkcjonalny był pojęciem kreowanym przez samych Niemców, szczególnie po II wojnie światowej.