Widzimy obecnie polityczne oraz medialne ataki na Jana Pawła II i w ogóle na polski Kościół. Te ataki przyniosą komuś jakiś polityczny „zysk”?
Wspomniany przez pana „zysk” zależy od tego, jakiego typu są owe ataki. Bo ataki na Jana Pawła II raczej nie przyniosą zysku tym, którzy atakują. Dlatego, że w polskim społeczeństwie jest on postacią o ustabilizowanej pozycji. I takim też wizerunku. Więc wydaje się, że jeżeli komuś one mogą przynieść zysk, to ewentualnie partiom, które bronią Jana Pawła II.
Natomiast jeżeli chodzi w ogóle o ataki na Kościół, to oczywiście agresja wobec papieża-Polaka wpisuje się w ten trend. A chodzi o sprawy, które społecznie są postrzegane jako dosyć ważne i emocjonujące. Kościół zaś komunikuje je w sposób – powiedziałbym – niezorganizowany, nieuporządkowany.
I dlatego ugrupowania, które odwołują się do progresywnego światopoglądu, mogą tu liczyć na jakieś zyski wśród swoich elektoratów. Głownie chodzi o Lewicę i Platformę Obywatelską. To – wydaje mi się - może przynieść większy efekt niż same ataki na Jana Pawła II. Mówię tu o sprawach przede wszystkim pedofilii. Ale dla części wyborców ważna jest również aborcja i związane z nią kwestie światopoglądowe.
A czy PiS skorzysta na obronie papieża i Kościoła?
Wydaje mi się, że może skorzystać. Ale lekko, delikatnie. Bo dzisiaj to nie jest taki temat, który - choć emocjonujący - bardzo wpływałby na kampanię. Dlatego że po prostu są ważniejsze tematy: ekonomiczne, bezpieczeństwa. Natomiast pewnie będzie taka część wyborców, która uzna, że to jest dobry temat kampanijny. Ponieważ – jak już mówiłem – cały czas w Polsce papież cieszy się poważaniem. I PiS może tu delikatnie skorzystać. Ale nie wydaje mi się na dzisiaj, żeby był to jakiś rozstrzygający element kampanii wyborczej. Lub taki, który spowoduje bardzo duże odbicia sondażowe.
Więc jednak nie grozi nam trwająca aż do wyborów „wojna religijna”, czego tak bardzo obawiała się Platforma Obywatelska?
Nie (śmiech)! Bo nie dość, że dużo czasu zostało do wyborów, to jeszcze są też inne sprawy, które ludzi będą zajmować.
Choć oczywiście dla polityków „wojna religijna” byłaby dobra. Bo by trochę polaryzowała. Jednak wydaje mi się, że dzisiaj społeczeństwo nie jest aż tak rozemocjonowane tymi sprawami. Raczej rozemocjonowane są pewne „bańki informacyjne”: ludzie, którzy korzystają z jednego czy drugiego typu mediów. I gdzieś tam w tych swoich „bańkach” żyją. I nawzajem inspirują się, jeżeli chodzi o takie informacje.
A więc coś takiego, jak „Strajk Kobiet” lub ruch „czarnych parasolek” nie ma już większego znaczenia politycznego? I nie będzie mogło ludzi pobudzać?
Pewnie pobudziłoby, gdyby obecnie podejmowano jakieś decyzje światopoglądowe. Ale na to się nie zanosi. Bo jeżeli chodzi o Jana Pawła II, to jesteśmy w sferze tylko interpretacji, czytania dokumentów, a nie w sferze podejmowania decyzji politycznych. Dotyczących aborcji lub jakichś innych spraw światopoglądowych. Tak jak to było z „czarnymi parasolkami” lub antyaborcyjną decyzją Trybunału Konstytucyjnego. Ona była w stanie spowodować większy zamęt, bo wpływała na rzeczywistość i na prawo.
Natomiast elementy, o których teraz mówimy, czyli te dotyczące papieża lub Kościoła, są historyczne i wizerunkowe. I to tak bardzo nie będzie oddziaływać. Bo bezpośrednio nie dotyczy poszczególnych osób, które mogłyby być tymi sprawami jakoś dotknięte, czy mogłyby się znaleźć w sytuacji, w której by odpowiednie prawo zadziałało. Prawo – powiedzmy –aborcyjne. Czy jakieś inne prawa. Tak jak było wtedy, gdy wprowadzano przepisy antyaborcyjne. Teraz takich osób nie będzie, bo tu dyskutujemy o pewnych faktach z przeszłości.
A może ataki na Kościół i papieża będą miały wpływ choć na młodzież, która przecież niezwykle interesuje się mediami i chyba bardziej żyje faktami medialnymi niż – powiedzmy – realnymi?
Bardzo wątpię. Oczywiście młodzież interesuje się tym, co jest w mediach i we wspomnianych przez mnie „bańkach” funkcjonuje. Jednak dla dzisiejszej młodzieży Jan Paweł II jest już postacią naprawdę mocno historyczną. I nie mówię tego w negatywnym znaczeniu. Po prostu czasy papieża są już naprawdę bardzo daleko od młodych ludzi. Oni nie bardzo to wszystko rozumieją. Nie są w stanie dokładnie prześledzić, zrozumieć tamtych wydarzeń. To na pewno!
Wydaje mi się więc, że ta sprawa jest czasowo za daleka na to, żeby akurat młodzież mogła się nią w jakikolwiek sposób (pozytywny czy negatywny) zainspirować do jakichś działań albo dyskusji. Lub bezpośrednio do zachowań wyborczych.