Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Konferencja prasowa lekarzy: Robert Fico przejdzie kolejną operację • • •

Ohydny atak na żonę i dzieci śp. senatora Mazurkiewicza. „Ty pisowska k...” - epitety na „elitarnym” osiedlu

Muszę się stąd wyprowadzić, bo nie można żyć w ciągłym strachu. O dzieci – mówi „Codziennej” Joanna Mazurkiewicz, wdowa po senatorze PiS Andrzeju Mazurkiewiczu. Długimi tygodniami była ofiarą szykan, ale agresja narasta. Sąsiedzi z eleganckiego osiedla na warszawskim Służewcu nie ukrywają wobec kobiety niechęci z powodu – jak ona sama twierdzi – jej poglądów politycznych. – Słyszałam już: „ty pisowska k...”, ale ostatnio sytuacja stała się naprawdę niebezpieczna – dodaje. Sprawą zajmuje się też policja.

Arkadiusz Ławrywianiec/Gazeta Polska

Ulica Orzycka w Warszawie – leżąca nieco na uboczu, jest tam sporo zieleni, powstało kilka niewielkich zamkniętych osiedli, których lokatorzy zapewne liczyli na ciszę. Do nich należała Joanna Mazurkiewicz, która samotnie wychowuje trzech synów: 11-letnich bliźniaków i ośmiolatka. Niestety, od dawna nie zaznała spokoju. Gdy z nią rozmawialiśmy i opowiadała o swoim dramacie, ledwo powstrzymywała łzy.

Zaczęło się przez komentarze na Facebooku podczas ostatniej kampanii prezydenckiej.

Napisałam, że popieram Andrzeja Dudę. Wśród „znajomych” miałam rodziców dzieci, które uczyły się z moimi synami. Któregoś dnia wezwano mnie do szkoły i zakomunikowano mi, że nie wszystkim podobają się moje poglądy

– wspomina Joanna Mazurkiewicz.

Wtedy jeszcze zbagatelizowała problem. Po prostu usunęła ze znajomych niektóre osoby, wierząc, że to wystarczy. Była w błędzie. Emocje polityczne narastały. Nie tylko w Sejmie, ale również wśród Polaków. Pani Joanna doświadczyła tego na własnej skórze. Szybko odczuła, że wśród sąsiadów jest spora reprezentacja KOD. Ale przez długi czas kończyło się „tylko” na okazywaniu niechęci czy niewybrednych komentarzach.

Jeden z sąsiadów, z którym miałam dobre relacje, przestał nagle odpowiadać na „dzień dobry” – wyjaśnia.

Później było coraz gorzej. Według naszej rozmówczyni ma to związek z publikacjami Instytutu Pamięci Narodowej o Andrzeju Mazurkiewiczu, senatorze trzech kadencji (należącym do PiS), który zmarł nagle w marcu 2008 r.

Gdy pojawiły się wspomnienia o mężu, ataki przybrały na sile – mówi Joanna Mazurkiewicz. – Znosiłam wszystko w milczeniu. I to chyba był błąd

– przyznaje.

Naprawdę groźnie zrobiło się w ostatnich dniach. 30 kwietnia ktoś zaatakował jej syna. Na szczęście nic złego się nie stało. A 2 maja...

Usłyszałam walenie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam mężczyznę mieszkającego w bloku obok, cudzoziemca, który szarpał syna. Wepchnął dziecko do mieszkania, równocześnie wyzywał nas i nam groził

– relacjonuje Mazurkiewicz. Tym razem nie zamierzała odpuścić. Wezwała pomoc.

Gdy zobaczyłam radiowóz, wyszłam na dwór, on stał razem z żoną. Wtedy usłyszałam, że jestem „pisowską k...”. Mam to nagrane, epitety słyszała również policjantka

– mówi.

Potwierdziliśmy, że zgłoszenie Mazurkiewicz zostało przyjęte.

Będziemy weryfikowali informacje, przesłuchiwali uczestników zdarzenia i świadków

– tłumaczy „Codziennej” asp. sztab. Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.

Cały tekst w dzisiejszej "Codziennej"

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Andrzej Mazurkiewicz #senator PiS #PiS #Warszawa #agresja #szykany #atak #policja

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Broński
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo