To tragedia dla nas wszystkich. Ci strażacy oddali życie, by próbować ratować innych - mówił przed spaloną kamienicą wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz. Polityk zastrzegł, że nie ma stuprocentowej pewności, że wszyscy zostali ewakuowani, zanim pożar strawił wszystkie piętra budynku.
Informację o śmierci strażaków przekazał przed południem premier Donald Tusk:
Dwóch strażaków zginęło dzisiaj w trakcie akcji gaśniczej w Poznaniu. Cześć Ich pamięci! To prawdziwi bohaterowie naszych czasów. Rodziny ofiar otoczone zostaną opieką państwa.
— Donald Tusk (@donaldtusk) August 25, 2024
Przed godz. 13 na miejscu zorganizowano konferencję prasową.
- Chciałem złożyć wyrazy współczucia dla rodziny dwóch strażaków, którzy oddali życie ratując innych. To jest ogromna tragedia dla nas wszystkich. Rodzina już jest zaopiekowana psychologiami – rozpoczął konferencję prasową Wiesław Leśniakiewicz, wiceszef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Nie podano personaliów zmarłych strażaków. Wiceminster przekazał jednak, że mężczyźni byli w wieku 33 i 34 lat. Pierwszy ze strażaków osierocił dwójkę dzieci.
- To tragedia dla nas wszystkich. Ci strażacy oddali życie, by próbować ratować innych. Nie mam nic do zarzucenia poprowadzonej akcji i całej koordynacji. Na pewno będziemy robić głębokie analizy tej sytuacji. Kiedy strażacy przyjeżdżają na miejsce zdarzenia nigdy nie wiedzą, jakie mogą być skutki. Podejmują ryzyko, próbując maksymalnie bronić osoby
- mówił dalej.
Polityk przekazał też, że „trzeba budynek bardzo dokładnie sprawdzić, czy nie ma kolejnych osób poszkodowanych”. - Z danych policji, które nam przekazano, wszystkie osoby, które zamieszkiwały w tym budynku, zostały ewakuowane. Nie można jednak wykluczyć, że w budynku znajdował się ktoś postronny. Tej pewności na ten moment nie mamy - wskazał.
Jak mówił, błyskawiczne powiadomienie straży pożarnej i szybka reakcja były możliwe dzięki temu, że jedna z osób miała zamontowaną czujkę dymu. - To ona w pierwszym momencie zaalarmowała straż pożarną - wskazał Leśniakiewicz.
Podkreślił, że „budynek jest bardzo mocno uszkodzony i nie ma drogi ewakuacyjnej, którą można by się ewentualnie poruszać i wejść do budynku”.
Zaznaczył, że „będą prowadzone dalsze działania zmierzające do ustabilizowania tego budynku”.