Nie sztuką jest udzielić komuś kredytu lub pożyczki. Sztuką jest doprowadzić do sytuacji, w której ta osoba będzie zdolna go spłacić. Tymczasem dziś większość z poszkodowanych w powodzi osób pozostaje nie tylko bez dachu nad głową, ale też bez jakiekolwiek możliwości zarobkowania. W takich okolicznościach propozycja oprocentowanych kredytów to totalne nieporozumienie – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Andrzej Kosztowniak, były minister finansów. Poseł Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do propozycji kredytowej, przedstawionej przez minister klimatu Paulinę Hennig-Kloskę.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Opolu ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska przekazała, że resort klimatu planuje przeznaczyć 21 mln zł na pomoc dla terenów dotkniętych powodzią. Środki w formie dotacji będą pochodzić z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚiGW). – W dotacjach to 21 mln zł, ale chcemy do tego dołożyć pulę ok. 100 mln zł w niskooprocentowanych pożyczkach: 1,5-2 proc. – dodała.
Propozycja przedstawiona przez Henning-Kloskę wywołała wielkie oburzenie, także wewnątrz koalicji 13 grudnia. Dziś na antenie Radia ZET dał temu wyraz wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL).
To jest skandal, nie wierzę w to, nie mieści mi się to w głowie.
Mnie to się nie mieści w głowie, żeby w obliczu tragedii narodowej proponować ludziom, którzy utracili dobytek życia pożyczkę, a ciekawe na ile procent, może jeszcze żyrantów mają przyprowadzić? Skandal!
To totalnie nieodpowiedzialna propozycja. Minister środowiska powinna w szczególności analizować to co się dzieje, i jaka tragedia spotkała mieszkańców południa Polski, podobnie zresztą jak premier Tusk. Zdecydowana większość osób, która będzie się teraz starała o pomoc na odbudowę swoich domów, mieszkań czy firm, przez najbliższe miesiące a nawet lata, będzie miała problem z pieniędzmi – mówi w rozmowie z portalem Niezależna.pl Andrzej Kosztowniak, były minister finansów.
Na śląsku bardzo dużo firm zostało zniszczonych, ogromna liczba osób straci pracę. To wszystko nie ruszy z dnia na dzień. W takiej sytuacji oferowanie oprocentowanej pożyczki to jakieś nieporozumienie. Zwłaszcza, że część sektora bankowego zapewne nałożyłaby również swoje opłaty. Rząd musi znaleźć inną formułę wsparcia.
Nie sztuką jest udzielić komuś kredytu lub pożyczki. Sztuką jest doprowadzić do sytuacji, w której ta osoba będzie zdolna go spłacić. Tymczasem dziś większość z poszkodowanych w powodzi osób pozostaje nie tylko bez dachu nad głową, ale też bez jakiekolwiek możliwości zarobkowania. Ci, którzy pracowali w zniszczonych, zatopionych firmach, w najbliższym czasie będą mieli olbrzymi problem, żeby się odbudować.
Trzeba też pamiętać, że firmy mają swoje wcześniejsze zobowiązania. Mam nadzieję, że obecny minister finansów stanie na wysokości zadania i umorzy część zobowiązań prywatnym przedsiębiorcom. Podobne rozwiązanie sugerowałbym samorządom. Rząd powinien przyjąć na siebie część zobowiązań publiczno-prywatnych od firm, które ucierpiały w powodzi. I w taki sposób należy pomagać.
Ci ludzie za tydzień, dwa, za miesiąc zostaną sami ze swoimi problemami. Dziś oferowanie im oprocentowanych pożyczek wydaje się nierozsądne. Mam nadzieję, że rząd Tuska szybko wycofa się z tego pomysłu.