Nowe przepisy uderzą w większość kierowców
Zmiany w Prawie o ruchu drogowym są coraz bliżej. Sejmowa Komisja Infrastruktury dała zielone światło pakietowi nowych przepisów przygotowanych przez Ministerstwo Infrastruktury. Celem — jak tłumaczy resort — jest poprawa bezpieczeństwa na drogach, ale kierowcy już biją na alarm.
Najwięcej emocji budzi nowa przesłanka do zatrzymania prawa jazdy. Do tej pory dokument traciło się na trzy miesiące za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Teraz przepis obejmie również drogi poza miastem, a konkretnie te jednojezdniowe i dwukierunkowe. W praktyce — wystarczy szybka noga na krajówce i można pożegnać się z uprawnieniami.
Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę
Ministerstwo tłumaczy, że decyzja wynika ze statystyk. To właśnie na takich trasach dochodzi do 80 procent wypadków, a aż 87 procent ofiar śmiertelnych ginie na drogach jednojezdniowych. „Trzeba to ukrócić” — argumentują autorzy projektu.
Najwięcej wypadków na zwykłych drogach
Szacunki pokazują, że po zmianach nawet 8 na 10 kierowców może znaleźć się w grupie ryzyka. W 2024 roku policja odebrała prawa jazdy 23 635 kierowcom za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 50+. Do końca września 2025 roku było ich już 18 990. Teraz liczby te mogą gwałtownie wzrosnąć.
Podczas posiedzenia Komisji Infrastruktury padła też propozycja, by kara za „+50 km/h” obowiązywała na każdej drodze, bez względu na kategorię.
To jednak nie koniec zmian. W projekcie pojawia się również zaostrzenie kar dla recydywistów drogowych. Jeśli ktoś zostanie złapany za kierownicą mimo czasowego zatrzymania prawa jazdy, straci je na pięć lat. Dopiero po tym czasie będzie mógł ubiegać się o nowe uprawnienia.
Rząd zapowiada też wprowadzenie systemów skanowania twarzy i elektronicznego nadzoru, które mają pomóc w egzekwowaniu przepisów. To oznacza większą kontrolę i mniejsze pole do „kombinowania”.