Nie bać Tuska! Osiem gwiazdek zdechło, czas na bunt przeciwko obecnej władzy » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Niebezpieczna gra interesów wokół służby zdrowia. Rząd kluczy w sprawie finansów NFZ

Koalicja Obywatelska obiecywała zniesienie limitów w lecznictwie szpitalnym, ale postulat dotąd nie został zrealizowany. Za to pojawiły się informacje o tym, że Narodowy Fundusz Zdrowia ma poważne opóźnienia w wypłacie środków za świadczenia nielimitowane szpitalom, co skutkuje ich dodatkowym zadłużeniem. W tym samym czasie rząd planuje reformę szpitalnictwa, której skutkiem będzie likwidacja części oddziałów w szpitalach powiatowych. – Płynące z rządu sygnały o kryzysie mogą być zapowiedzią zmian własnościowych. Pamiętajmy, że służba zdrowia to obszar, gdzie ścierają się interesy różnych grup: między innymi lekarzy, polityków, a także koncernów farmaceutycznych. Toczy się gra – mówi Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność”.

Narodowy Fundusz Zdrowia
Wistula, CC BY 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/3.0> - Wikimedia Commons

„Zniesiemy limity NFZ w lecznictwie szpitalnym, dzięki czemu znacząco skróci się czas oczekiwania na konsultacje i zabiegi” – brzmiał jeden ze stu konkretów, z którymi KO poszła do wyborów parlamentarnych. Jednak później z tego postulatu zaczęto się częściowo wycofywać. W efekcie rządzącym wytknięto, że nie wywiązali się z kolejnej obietnicy.

Problem z limitami

Kilka miesięcy temu okazało się, że limity będą zniesione tylko w wybranych obszarach. W lutym tego roku w TVP Info mówiła o tym minister zdrowia Izabela Leszczyna, która stwierdziła, że „zniesienie limitów nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do zwiększenia dostępności”. „Będziemy to robić na przykład w opiece hospicyjnej. Limity znoszę w tym roku. Więc ten element w różnych zakresach będziemy wprowadzać. Natomiast takie zniesienie jednorazowe niczego nie zmieni, bo przecież nasi poprzednicy znieśli limity w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej i to nie zdało egzaminu” – przekonywała minister zdrowia. 

Później media obiegły informacje, że część szpitali czeka na zaległe pieniądze z NFZ za wcześniejsze nielimitowane świadczenia, które powinny być dawno rozliczone. W niektórych placówkach sytuacja ma być wręcz kryzysowa i grozić utratą płynności finansowej. Do czasu zamknięcia tego numeru tygodnika NFZ nie odpowiedział na nasze pytanie o przyczyny tej sytuacji. Niektórzy eksperci wskazywali, że finanse Funduszu pogorszyły się ze względu na przerzucenie na jego budżet części świadczeń oraz wzrost wynagrodzeń. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że pieniądze za nielimitowane świadczenia za pierwszy kwartał tego roku trafią do szpitali do końca czerwca. Zapowiedziano też kolejne środki.

„System podlega wpływom”

Zdumiona informacjami o fatalnej sytuacji finansowej NFZ jest Maria Ochman z NSZZ „Solidarność”. – W latach 2015–2023 tych pieniędzy zdecydowanie przybywało. Środki zostały również po okresie pandemii, stanowiły one swego rodzaju zabezpieczenie w razie problemów finansowych. Pamiętajmy, że od kilku lat zdecydowanie rosną płace Polaków, co oznacza, że odprowadzamy większe składki do NFZ – mówi w rozmowie z „Gazetą Polską”. – Nagle z uśmiechniętej Polski staliśmy się krajem kryzysu. Mam nadzieję, że służba zdrowia nie stanie się oczkiem w głowie tej władzy w sposób, z którym mieliśmy do czynienia w okresie poprzednich rządów tej opcji politycznej. To była absolutna zapaść – ocenia Maria Ochman.

Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ i były poseł PiS, przypomina w rozmowie z „GP”, że jeszcze w 2022 roku Fundusz miał aż 10 mld złotych oszczędności. – W ostatnim czasie nie wydarzyło się nic, co miałoby nagle zniszczyć finanse NFZ. Da się zaplanować wydatki w Funduszu z wyprzedzeniem, ale wygląda na to, że NFZ nad tym nie panuje – ocenia. Zwraca uwagę, że łatwo podejmowane są decyzje o wydatkach. – NFZ wymaga poważnego przeorganizowania, ale obecnie nie widać do tego gotowości. Niestety, system opieki zdrowotnej od lat podlega wpływom, między innymi środowisk lekarskich, które pod szyldem dobra pacjenta potrafią przemycić swoje interesy pekuniarne. Na pewno należałoby odpowiednio zorganizować kontrolowanie opieki zdrowotnej, aby możliwe było szybkie reagowanie na sytuacje patologiczne. Nie ma prostego sposobu, ale jeśli nie nastąpią zmiany w zakresie finansowanie opieki zdrowotnej i pozostaniemy tylko przy doraźnym dokładaniu pieniędzy, prawdopodobnie będzie tylko gorzej – mówi Andrzej Sośnierz.

Zmiany konieczne, ale…

Jednocześnie rząd pracuje nad nowelizacją, która ma zreformować szpitale. Zgodnie z proponowanymi zmianami część oddziałów, głównie w szpitalach powiatowych, może zostać przeniesiona lub zlikwidowana, w zależności od potrzeb zdrowotnych ludności na danym obszarze.

Poseł PiS Janusz Cieszyński, były wiceminister zdrowia, otrzymał w ramach kontroli poselskiej ocenę skutków regulacji nowej ustawy. „Nie dziwi mnie, że pokazano to dopiero po wyborach, bo jednym z kluczowych elementów jest… zamykanie porodówek. Projekt zakłada, że porodówki, które nie przyjmą więcej niż ok. 400 porodów rocznie, zostaną wyłączone z sieci szpitali” – napisał na platformie X. Podkreślił również, że brak reformy oznacza też gorszą niż oczekiwana jakość opieki. „Ale żeby przeprowadzić taką reformę, musi być zaproponowana alternatywa dla przyszłych mam. Taką alternatywą nie jest podróż przez pół województwa, ani obietnica wdrożenia zmian w nieokreślonej przyszłości” – czytamy.

W rozmowie z "Gazetą Polską" Janusz Cieszyński ocenia, że propozycje rządu niosą poważne ryzyko. – Jeżeli ta reforma ma zadziałać, to musi być przemyślana, kompleksowa. Obecnie pacjenci mogą mieć uzasadnione obawy, że zostaną bez opieki. Nie może być automatyzmu i twardego odcinania oddziałów. To nie zadziała w ochronie zdrowia. Oczywiście trzeba zmieniać ten system i oczekujemy, że konkretne rozwiązania zostaną położone na stole, na razie ich nie ma – mówi Janusz Cieszyński.

Maria Ochman dodaje, że konieczne są zmiany w obecnym systemie. – Poprzedni rząd miał przygotowaną propozycję reform mających dostosować ofertę szpitali powiatowych do obecnej sytuacji demograficznej. Nie można trwać w sytuacji, w której na obszarze bez dużych miast w promieniu 20 kilometrów, działa kilka szpitali wykonujących te same procedury medyczne. To marnotrawienie pieniędzy. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że płynące z rządu sygnały o kryzysie mogą być zapowiedzią zmian własnościowych. Pamiętajmy, że służba zdrowia to obszar, gdzie ścierają się interesy różnych grup: między innymi lekarzy, polityków, a także koncernów farmaceutycznych. Toczy się gra, miejmy nadzieję, że czekające nas zmiany zostaną przeprowadzone w sposób racjonalny – mówi Maria Ochman z NSZZ „Solidarność”.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Hubert Kowalski
Wczytuję ocenę...
Wideo