Senator Koalicji Obywatelskiej Stanisław Gawłowski po wyborach przewodniczącego PO ogłosił, że głosował na Borysa Budkę. - Wiążemy z nim nadzieję - oznajmił. Okazało się jednak, że ze zdjęcia, na którym widać oddawanie głosu przez Gawłowskiego, wynika... zupełnie coś innego. Czyżby jego głos powędrował jednak do Tomasza Siemoniaka?
Borys Budka już w pierwszej turze wygrał wybory na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Poparła go zdecydowana większość członków PO. Pozostali kandydaci osiągnęli dużo słabsze wyniki. Po wyborach politycy Platformy byli pytani, na kogo oddali swój głos.
- Głosowałem na Borysa Budkę. Jak zdecydowana większość członków Platformy. Wiążemy z nim nadzieję. Ale nie ukrywam, że miałem poważny kłopot. Miałem w głowie dwóch bardzo dobrych liderów
- odpowiedział Stanisław Gawłowski.
Jak przyznał, miał trudny wybór:
- Wybierałem między Borysem Budką a Tomaszem Siemoniakiem. Jeden i drugi to ludzie bardzo odpowiedzialni, doświadczeni politycy
- stwierdził.
Okazuje się jednak, że być może senator Gawłowski zapomniał, na kogo tak naprawdę głosował. Do sieci trafiło zdjęcie, na którym Gawłowski pozuje z kartką wyborczą przy urnie - kartka skierowana jest stroną z nadrukiem do obiektywu aparatu. Po przybliżeniu okazuje się, że Gawłowski swój głos oddać mógł na kandydata, który na karcie wyborczej był wymieniony jako trzeci. To... Tomasz Siemoniak.
To Gawłowski mówi, że głosował na Budkę?
— Dariusz Korolczuk (@copone1dak) January 28, 2020
Ze zdjęć wygląda, że jednak na Siemoniaka pic.twitter.com/x0CpngLG2V
Stanisław Gawłowski to senator Koalicji Obywatelskiej, były poseł - m.in. przeciwko niemu toczy się proces przed szczecińskim sądem. Prokuratura Krajowa oskarża obecnego senatora o przyjęcie łapówek o wartości co najmniej 733 tys. zł: gotówki, nieruchomości w Chorwacji i dwóch luksusowych zegarków, m.in. w zamian za przychylność i pomoc przy załatwianiu wielomilionowych kontraktów na inwestycje Zarządu Melioracji. Miał też nakłaniać przedsiębiorcę Krzysztofa B. do wręczenia 200 tys. zł łapówki dyrektorowi Zarządu Melioracji. Pozostałe zarzuty dotyczą tzw. prania brudnych pieniędzy, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu w pracy doktorskiej.