Atmosfera zastraszenia, wylądowanie w szpitalu w stanie przedzawałowym czy regularnie przyjmowane leki uspokajające - to obraz pracy, jaki wyłania się po zeznaniach byłych pracownic Kancelarii Senatu. Za praktyki mające znamiona mobbingu miała być odpowiedzialna Anna Godzwon, bliska współpracowniczka Tomasza Grodzkiego.
Już dwa lata temu głośno było o niepokojących praktykach w Kancelarii Senatu. Sprawą pokrzywdzonego fotografa zajęła się wtedy senacka komisja ds. przeciwdziałania mobbingowi i dyskryminacji. Przyjęto wówczas, że do skandalicznych zachowań dochodziło, choć złagodzono stanowisko: „nie ma mowy o mobbingu, bo naganne zachowania trwały zbyt krótko”.
Ten sam fotograf z Kancelarii Senatu zdecydował się wystąpić na drogę sądową. Odpowiednie zawiadomienie trafiło też do prokuratury. Śledczy prowadzą dochodzenie o czyn kwalifikowany z art. 218, par. 1 Kodeksu karnego. Chodzi o złośliwe lub uporczywe naruszanie praw pracownika zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat.
W prokuratorskim śledztwie - oprócz fotografa - status pokrzywdzonego uzyskały jeszcze dwie kobiety.
Z ich zeznań wynika m.in., że ówczesny marszałek Senatu Tomasz Grodzki miał wiedzę o sytuacji gnębionych pracowników. Podobnie jak Małgorzata Daszczyk, kierująca gabinetem polityka Platformy Obywatelskiej.
- Panie Godzwon i Daszczyk się lubiły. Bardzo często można było zobaczyć je razem, często uzgadniały różne tematy wspólnie. Wydaje mi się, że relacja między Anną Godzwon a marszałkiem też była dobra. Wicedyrektor często bywała w jego gabinecie, uczestniczyła w jego konferencjach, delegacjach. Mówiła, że marszałek sobie czegoś życzy, ale trudno zweryfikować, czy tak było naprawdę
- zeznała jedna z kobiet.
Interia przywołuje też inny fragment zeznań. Podczas jednego z zagranicznych wyjazdów, fotograf trafił do szpitala „w stanie przedzawałowym”.
- Za każdym razem ręce mu się trzęsły, był spanikowany. To nie zależało od tego, czy był na wyjeździe, czy nie. Praca w tym miejscu (w Kancelarii Senatu - red.) tyle go kosztowała, że tak wyglądała codzienność. Byłam w stanie go zrozumieć, sama brałam leki uspokajające na wyjazdy z Anną Godzwon. Początkowo to nie było poważne, później preparaty od lekarza. Zwłaszcza przy tej atmosferze, zamieszania związanego ze sprawą o mobbing
- zeznała jedna z kobiet.