Do 10 lat więzienia grozi pracownikowi firmy zajmującej się przewozem zwłok, który podejrzany jest o kradzież karty bankomatowej należącej do zmarłej osoby i kilkakrotne włamanie się na konto bankowe zmarłego - poinformował Marcin Fiedukowicz z łódzkiej policji.
Z jego relacji wynika, że do jednego z mieszkań w centrum Łodzi wezwani zostali policjanci. Z treści zgłoszenia wynikało, że w lokalu najprawdopodobniej doszło do zgonu starszego mężczyzny. Syn zmarłego, nie mogąc skontaktować się z ojcem, przyjechał do jego domu. Ponieważ mieszkanie było zamknięte, mężczyzna wykorzystał drabinę pożyczoną od sąsiadów i zajrzał do środka przez okno. Widząc na fotelu ojca, który nie dawał oznak życia, mężczyzna wezwał policję i straż pożarną.
Po dostaniu się do mieszkania, lekarz pogotowia stwierdził zgon mężczyzny z przyczyn naturalnych. Wezwano firmę zajmującą się transportem zwłok. Po zabraniu ciała i wyjściu z mieszkania osób postronnych, syn zmarłego zorientował się, że zaginął portfel z kartą bankomatową należący do jego ojca.
W ciągu kolejnych dni mężczyzna uzyskał dokumentację z banku, z której wynikało, że przy użyciu karty zmarłego wykonano 11 transakcji płatności bezgotówkowej w różnych dyskontach spożywczych na terenie Łodzi.
Sprawa została zgłoszona na policję, która po przeanalizowaniu okoliczności zaginięcia karty oraz transakcji dokonanych z jej użyciem ustaliła, że za sprawą kradzieży stać może jeden z pracowników firmy zajmującej się przewozem zwłok.
Podejrzewanym okazał się 44-latek, który odbierał zwłoki właściciela karty płatniczej. Podczas rozmowy z policjantami mężczyzna przyznał się, że wykorzystując chwilę nieuwagi domowników przywłaszczył sobie kartę zmarłego. Następnie - wiedząc, że zostanie ona zablokowana - wykonał z jej użyciem zakupów na łączną kwotę ok. 600 zł.
Mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży karty kredytowej i 11 krotnego włamania na konto bankowe zmarłego. Grozi mu kara do 10 lat pozbawienia wolności.