Sąd nie zakwalifikował czynu Michała Sz. jako rozboju, dlatego nie było mowy o karze 3 lat więzienia - tłumaczy w rozmowie z portalem Niezalezna.pl mecenas Bartosz Lewandowski. Adwokat brał udział w sprawie dotyczącej ataku na furgonetkę fundacji pro-life, jakiego dokonali aktywiści LGBT. Mec. Lewandowski zapewnił jednak, że strona rozważa złożenie apelacji.
Rok ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnych prac społecznych w wymiarze 30 godzin miesięcznie - to kara jaką aktywiście LGBT Michałowi Sz. wymierzył Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia za zniszczenie furgonetki Fundacji Pro-Prawo do Życia i atak na jej kierowcę. W sprawie na ławie oskarżonych zasiadły również dwie inne osoby uczestniczące w zajściu - Paweł Sz. oraz Zuzanna M. O ogłoszonym w poniedziałek wyroku pisaliśmy w tekście poniżej:
W rozmowie z portalem Niezalezna.pl oskarżyciel posiłkowy mecenas Bartosz Lewandowski stwierdził, że jest to połowiczny sukces. "Wnosiłem o trzy lata pozbawienia wolności, co jest minimalnym wymiarem kar w przypadku kwalifikacji czynu jako usiłowania rozboju" - powiedział.
"Stoję na stanowisku, tak jak moi klienci, że celem działania pana Michała Sz. był zabór telefonu komórkowego, po to, żeby później nie można było odtworzyć nagranego zdarzenia, co się nie udało. Sąd nie uznał tej kwalifikacji prawnej, natomiast rozważam podniesienie tej kwestii w apelacji, którą ewentualnie będziemy składać"
"To cieszy. To pokazuje, że presja medialna, presja też środowiska międzynarodowego, które podpisywało apele, stawało w obronie oskarżonych, po prostu sądu nie przekonała do odmiennej oceny kwalifikacji prawnej. W tym zakresie ten wyrok jest słuszny"