Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

„Gigantyczna nagonka na Ruch Obrony Granic”. Oskarżany przez prokuraturę działacz odpiera zarzuty [WIDEO]

- Trwa gigantyczna nagonka na Ruch Obrony Granic. Setki naszych wolontariuszy i sympatyków otrzymują wezwania na przesłuchania i są nękani przez aparat państwa - przekazał inicjator Ruchu Robert Bąkiewicz. Zamieścił w sieci nagranie, na którym jeden ze ściganych działaczy opowiada o sytuacji z czerwca br. - Nie zrobiliśmy nic złego - wręcz przeciwnie - twierdzi aktywista.

W poniedziałek informowaliśmy o przedstawieniu zarzutów 44-latkowi z Ruchu Obrony Granic, który 4 czerwca skontrolował dwóch cudzoziemców na granicy polsko-niemieckiej. Prokuratura zarzuca mu przywłaszczenie funkcji funkcjonariusza publicznego.

"Trwa gigantyczna nagonka"

- Pamiętacie sytuację z początku czerwca – pierwsze głośne, udokumentowane przez nas nielegalne przekroczenie polskiej granicy przez migrantów z Niemiec? Dwóch obcych weszło jak do siebie... Jeden z Mozambiku, drugi z Tadżykistanu. Gdyby nie nasi ochotnicy z ROG, nikt by tego nawet nie zauważył! - oznajmił w czwartek inicjator Ruchu Robert Bąkiewicz.

Jak oddał, podczas sytuacji z czerwca, działacz ROG - Darek - spokojnie poinformował cudzoziemców, że nie jest ze Straży Granicznej, ale przypomniał, że w Polsce "obowiązuje prawo i potrzebna jest wiza". Po zawiadomieniu służb przez wspomnianego aktywistę "jeden z obcych uciekł, a drugi został zatrzymany przez funkcjonariuszy".

"Trwa gigantyczna nagonka na Ruch Obrony Granic. Setki naszych wolontariuszy i sympatyków otrzymują wezwania na przesłuchania i są nękani przez aparat państwa. Chłopaki trzymają się twardo, ale nie możemy ich zostawić samych. Natychmiast otoczyliśmy ich pomocą naszych najlepszych prawników, ale to będzie długa i kosztowna batalia"

– oznajmił Bąkiewicz.

Niedługo później Bąkiewicz zamieścił inny wpis. Dołączył do niego nagranie, na którym wspomniany działacz ROG opisuje czerwcowe zajście. - Staliśmy wtedy na środku mostu, nawet nie wiadomo, czy to było na terenie RP. Tych ludzi nie zatrzymaliśmy, tylko przeprowadziliśmy z nimi swobodną rozmowę - opowiada.

"Wiadomo, o co tutaj chodzi. Chodzi o to, żeby nam uprzykrzyć życie. Nie czujemy się w żaden sposób winni zarzucanych nam czynów. Będziemy się bronić, adwokaci są powiadomieni i nie zrobiliśmy nic złego - wręcz odwrotnie"

– powiedział.

I dodał: "My już wygraliśmy. Wygraliśmy tym, że są służby na granicy". 

44-latkowi grozi kara grzywny, ograniczenia wolności albo jej pozbawienia do roku.

Źródło: niezalezna.pl