Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Gambit GRU. Wraca sprawa szpiega w UOP

Czy Marek Zieliński był jedynym ujętym przez kontrwywiad rosyjskim szpiegiem, którego zadaniem było zdobywanie informacji oraz wskazywanie źródeł dla GRU w Urzędzie Ochrony Państwa? Może GRU poświęciło esbeka i alkoholika, aby chronić cenniejszą agenturę w służbach specjalnych, którym oszczędzono „opcji zerowej”?

Marek Zieliński był majorem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa PRL. Swoją karierę w strukturach bezpieczeństwa rozpoczął klasycznie - od służby w Milicji Obywatelskiej w latach 1971-1973. Do 1978 r. pracował w komendzie wojewódzkiej MO w Olsztynie jako inspektor w referacie ds. służby bezpieczeństwa oraz w wydziale II. Po ukończeniu resortowej uczelni w Legionowie trafił do Departamentu III MSW w Warszawie, który zajmował się rozpracowywaniem „bazy i nadbudowy”, czyli ogólnie rzecz biorąc opozycją w PRL. Podczas służby napisał doktorat, który podobnie jak praca magisterska były poświęcone zwalczaniu opozycji. Planował habilitację.

Zieliński miał dostęp do wielu informacji, ponieważ w latach 1987-1990 pracował jako analityk w zespole doradcy ministra przy Sekretariacie Wydziału Prezydialnego Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, co dawało mu dostęp do tekstów przemówień gen. Kiszczaka i informacji z gabinetu ministra.

W 1989 roku próbował „zaczepić się” w wywiadzie PRL. Rok później odszedł z resortu na emeryturę, słusznie rozumując, że nie zostanie pozytywnie zweryfikowany. Działał w branży ochroniarskiej oraz prowadził działalność gospodarczą. Sprzedał Instytutowi Hoovera za kilka tysięcy dolarów dokumenty, które „sprywatyzował” przed swoim odejściem z resortu, podobnie jak wielu jego kolegów i przełożonych z MSW.

Nowe spojrzenie na pierwszy sukces UOP

Zieliński współpracował z GRU - wywiadem wojskowym ZSRR a następnie Rosji, od 1981 do 1993 roku. Jego działalność szpiegowska jest uznawana za „najgłośniejszą aferę szpiegowską” w Polsce po 1989 roku. Był to pierwszy sukces kontrwywiadu UOP po utworzeniu tej nowej służby specjalnej Rzeczpospolitej. Afera posłużyła również jako nietrafiony dowód na rzekomą współpracę Antoniego Macierewicza i jego środowiska z wywiadem wojskowym Federacji Rosyjskiej.

Do tej pory ujawniono niewiele szczegółów działalności Zielińskiego jako rosyjskiego szpiega. Same ogólniki. Teraz tę lukę wypełnia Marek Świerczek, historyk i emerytowany oficer ABW w swojej najnowszej książce „Śpiące psy”, która wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa LTW. Świerczek dokładnie analizuje jawne akta tej szpiegowskiej afery, które są dostępne w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Autor udowadnia, że sam Marek Zieliński odegrał w aferze szpiegowskiej zupełnie inną rolę, niż przypisał to mu sąd na podstawie ustaleń prokuratury wojskowej, która była autorem aktu oskarżenia w tej sprawie.

Współpracy z GRU „za komuny” Zieliński nie traktował jako szpiegostwa. Uważał, że była to „pomoc”. W zeznaniach podczas śledztwa Zieliński motywował swoje działania bardziej ideologicznie niż materialnie. Jak sam przyznał: „Traktowałem to, zwłaszcza na początku jako współpracę z organem zaprzyjaźnionego państwa, rodzaj bratniej pomocy. Byłem dogmatykiem ideologicznym i sądziłem, że pomogę w ten sposób utrzymać socjalizm w Polsce, w który wtedy ślepo wierzyłem. Liczyłem też, że dzięki współpracy z Rosjanami awansuję służbowo” (nie awansował). W zamian za przekazywane informacje otrzymywał trudno dostępne w PRL dobra luksusowe, takie jak markowy alkohol, papierosy, paliwo i sprzęt RTV.

Pierwsze werbunki dla Rosjan

Zieliński znał wielu byłych funkcjonariuszy SB, z różnych Departamentów MSW, policji, dziennikarzy oraz nowopowstałym UOP, którzy przeszli przez sito weryfikacji (co nie było, niestety, zbyt trudne).

W 1991 roku UOP uzyskał informacje, które stawiały Zielińskiego na pozycji podejrzanego o współpracę z rosyjskim wywiadem. Andrzej Anklewicz, były oficer SB, który przeszedł w niewyjaśniony sposób weryfikację (w SB był darzony najwyższym zaufaniem przez swoich przełożonych i aktywnie działał w PZPR), a po 1990 roku pracował w MSW blisko kierownictwa resortu (!), napisał raport do Zarządu Kontrwywiadu UOP, że jego kolega z SB Marek Zieliński zaproponował mu atrakcyjne finansowo „przekazywanie informacji „dla dziennikarza rosyjskiej agencji prasowej TASS”. Kontrwywiad zdecydował się na rozpoczęcie „gry” Anklewicza z Zielińskim, aby rozpoznać, jaka to rosyjska służba kryje się za tym „dziennikarzem”. Dosyć szybko kontrwywiad ustalił, że kontaktem Zielińskiego z GRU jest kadrowy oficer tej służby Władimir Łomakin, który w latach 80. szpiegował w USA, czyli był doświadczonym oficerem wywiadu.

Po kilku spotkaniach i miesiącach „gry”, podczas której Anklewicz przekazywał Zielińskiemu (a ten Łomakinowi) spreparowane przez UOP materiały, pod koniec listopada 1991 r. doszło do bezpośredniego spotkania oficera GRU z „agentem”. Łomakin wyjawił, jakich materiałów oczekuje od Anklewicza, i umówił się na ostatnie bezpośrednie spotkanie. Jednakże z nieustalonych powodów nowe kierownictwo UOP kategorycznie nakazało Anklewiczowi zarwanie współpracy w lutym 1992 r. z Łomakinem, co ten uczynił.

UOP zatrzymał agenta

Sprawa ruszyła na nowo, kiedy w grudniu 1992 roku kolejny oficer UOP – Jan S. poinformował przełożonych, że Zieliński „zaproponował współpracę z rosyjskim dziennikarzem”. Spotkania dawnych „kolegów z SB” trwały pod nadzorem kontrwywiadu, który prowadził kolejną grę operacyjną.

We wrześniu 1993 roku Jan S. przekazał Markowi Zielińskiemu „Raport o stanie bezpieczeństwa państwa”, spreparowany odpowiednio przez UOP. Kilka dni później Łomakin spotkał się z Zielińskim w restauracji, i umówił się z nim, że szpiegowskie materiały odbierze wieczorem. Po wyjściu ze spotkania Marek Zieliński został zatrzymany przez kontrwywiad. Łomakin został uznany za persona non grata i opuścił Polskę.

Nie wiadomo, dlaczego nie zdecydowano się na zatrzymanie agenta z Łomakinem podczas zaplanowanego spotkania?

Po zatrzymaniu Marek Zieliński zdecydował się na pełną współpracę podczas śledztwa. Dzięki temu uzyskano nie tylko zupełne potwierdzenie materiałów zebranych przez UOP na jego szpiegowską działalność, ale także dowody na jago szpiegowską działalność przed 1991 rokiem, o czym UOP nie miał pojęcia.

"Tym sposobem lwia część oskarżenia Zielińskiego była de facto samooskarżeniem, gdyż ani UOP ani prokuratura nie dysponowały wcześniej informacjami na jego związki z GRU przed 1991 rokiem, a tym bardziej na temat jego kilkunastu innych prób werbunkowych, poza znanymi kontrwywiadowi sprawami Anklewicza i Jana S., w których w rzeczywistości nie doszło do ujawnienia tajemnicy państwowej. Zieliński na dodatek wyznał śledczym, jakie materiały tajne spec. znaczenia SB w latach 80. przekazał Rosjanom, co pozwoliło prokuraturze na postawienie bardziej surowego zarzutu" – ocenia Marek Świerczek.

Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskiego 1 lipca 1994 roku uznał Zielińskiego za winnego szpiegostwa w latach 1981-1993. Wymierzył mu karę 7 lat więzienia i 30 mln zł (starych) grzywny. We wrześniu 1994 Sąd Najwyższy Izby Wojskowej podwyższył wyrok do 9 lat pozbawienia wolności, choć prokurator żądał 15 lat.

To jednak nie koniec

Wyrok nie kończy sprawy. Nadal aktualne są pytania, których prokuratura nie zadała. Być może wyjaśnienie afery należy rozpatrywać w kontekście stosowanej przez stulecia metodzie rosyjsko-radzieckich służb specjalnych, którą można nazwać „gambitem piona”. "Polega ona na poświęceniu przez wywiad wykorzystywanego wcześniej agenta lub agentów, aby uzyskać korzystniejszą pozycję wobec kontrwywiadu, któremu ułatwia się zdekonspirowanie własnego źródła. Może to odciągać uwagę kontrwywiadu od agentury znacznie cenniejszej niż ta poświęcona" – uważa Marek Świerczek.

Zatem niewykluczone, że tak było w przypadku Zielińskiego. GRU mogło mieć w UOP znacznie cenniejsze źródło niż alkoholik i nieudacznik, które zdecydowało się chronić, a przy okazji zbudować podczas operacji wyższą pozycję swojego agenta. Jeżeli tak było, to „mit założycielski” kontrwywiadu UOP jest mocno nadszarpnięty, a brak „opcji zerowej” w nowych służbach Rzeczpospolitej dywersją.

Źródło: niezalezna.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane