Minęło siedem miesięcy od wejścia w życie zakazu zadawania obowiązkowych prac domowych uczniom. Pomysł minister edukacji narodowej Barbary Nowackiej jeszcze przed wprowadzeniem wywoływał kontrowersje, a wielu komentatorów twierdziło, że wpłynie to katastrofalnie na jakoś kształcenia. Jak się okazało... mieli rację.
O zdanie rodziców i nauczycieli na temat zakazu prac domowych pytał portal Interia.
"Brak możliwości zadawania prac domowych to błąd. Kiedy można było je zadawać i oceniać, skłaniało to ucznia do jakiejkolwiek pracy w domu [...] brak wypełnienia dzieciom czasu po szkole demotywuje i nie zmusza do pracy"
Jak stwierdziła, "oczywiście zdarzali się uczniowie, którzy i tak ich [prac domowych] nie odrabiali", ale - jak zaznacza - "tak było, jest i będzie".
Podobnego zdania są rodzice. Mama dwóch uczniów podstawówki, Magdalena jest zdania, że brak prac domowych to brak systematyczności, który "prowadzi donikąd". Co więcej, po wejściu rządowego pomysłu w życie na rodziców spadły kolejne wydatki.
"Rząd chciał się popisać, ale im nie wyszło. Większość dzieci w klasach moich synów zaczęła chodzić na płatne korepetycje. Moi chłopcy też z tego korzystają. To chyba nie tak powinno wyglądać"