Po niedawnych atakach rosyjskich dronów, w Polsce rozgorzała dyskusja o potrzebie przygotowania państwa i społeczeństwa na tego rodzaju zagrożenia.
Również wczoraj rano Żandarmeria Wojskowa opublikowała w mediach społecznościowych komunikat o treści:
„Mazowiecki Oddział Żandarmerii Wojskowej w Warszawie, pod nadzorem prokuratora z Działu do Spraw Wojskowych Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ursynów, prowadzi czynności na miejscu odnalezienia niezidentyfikowanego obiektu powietrznego w miejscowości Zaręby Warchoły, pow. ostrowski”.
Mazowiecki Oddział Żandarmerii Wojskowej w Warszawie, pod nadzorem prokuratora z Działu do Spraw Wojskowych Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ursynów, prowadzi czynności na miejscu odnalezienia niezidentyfikowanego obiektu powietrznego w miejscowości Zaręby Warchoły, pow. ostrowski. pic.twitter.com/P4Raz8Lehn
— Żandarmeria Wojskowa (@Zandarmeria) October 4, 2025
Tego samego poranka dowiedzieliśmy się, z komunikatu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Siły Zbrojnych, że z uwagi na zmasowany atak Rosji na zachodnią Ukrainę, poderwano polskie i sojusznicze myśliwce.
"W naszej przestrzeni intensywnie operują polskie i sojusznicze statki powietrzne" - przekazano. Po godzinie 8.00 DO RSZ podało, że operowanie lotnictwa polskiego i sojuszniczego zostało zakończone.
Siemoniak: ludzie nie wiedzą...
Takie sytuacje zdarzają się w ostatnich tygodniach coraz częściej. Dlatego - o kolejne przejawy rosyjskich prowokacji wobec Polski został zapytany dziś na antenie Radia Zet Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych.
I tu padło dość zastanawiające sformułowanie.
Na szczęście ludzie nie wiedzą o bardzo wielu rzeczach, o działaniach naszych służb, różnych udaremnianych akcjach
– rzucił były szef MSWiA.
I jak dodał: "zapewniam – jesteśmy skuteczni".
Dalej mówił o tym, że "kilkanaście osób zostało aresztowanych, jedna osądzana, a kilkanaście deportowanych z Polski". – To jest skala działania we współpracy z Czechami, Litwą, Niemcami, Amerykanami. Bardzo wiele działań było podejmowanych – dodał Siemoniak.