W najnowszym wydaniu programu „Koniec systemu” Dorota Kania przyjrzała się kwestii finansowania organizacji ekologicznych i zwróciła uwagę na wzmożenie protestów tych środowisk przeciwko polityce obecnego rządu. „ Protesty ekologów oczywiście miały miejsce wcześniej, ale były dużo mniej spektakularne. To też łączy się z finansami, bo jak spojrzymy na finanse np. Greenpeace, to widać, że coraz mniej te organizacje czerpią korzyści z odpisów od podatków Polaków, a coraz więcej od osób prawnych. Tymi osobami prawnymi są przeważnie finanse z zagranicy” - tłumaczy Jacek Liziniewicz, dziennikarz „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” zajmujący się tematami dotyczącymi środowiska.
W związku ze wzmożonymi protestami ekologów media zainteresowały się źródłami finansowania tych organizacji. Okazało się, że większość pieniędzy płynie do nich z zachodnich grantów. Najbardziej widoczne w Polsce są WWF oraz Greenapeace.
Jak się okazuje World Wide Fund for Nature w 2017 r. zarobiła ponad 28 mln zł. Jej główna siedziba znajduje się w Szwajcarii w radzie fundacji WWF działającej w Polsce zasiada m.in. Mariusz Grendowicz, ekonomista, który za rządów koalicji PO-PSL, w latach 2013–2014 był prezesem spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe, prof. Rafał Kowalczyk z Polskiej Akademii Nauk w Białowieży, który wraz z prof. Piotrem Tryjanowskim i dr. Michałem Żmihorskim opracowali odpowiedź na 30 pytań w sprawie Puszczy Białowieskiej, gdzie wychwalali kornika drukarza. Profesor Kowalczyk atakował również polski rząd podczas zgromadzenia UNESCO w Krakowie. W radzie fundacji WWF zasiada również Agata Wejchert-Dworniak, córka założyciela ITI Jana Wejcherta.
Z kolei Greenpeace Polska w 2017 roku osiągnęła przychód 9 mln zł a w jej władzach zasiadają głównie obywatele Austrii: Egit Alexander Prezes Zarządu, Korbler Gertrud członek zarządu, i trzy osoby z rady fundacji Reindl Heinz, Faber Florian Karin Küblböck. W sumie generujący koszt ok. 1,34 mln zł rocznie.
Jacek Liziniewicz w rozmowie z Dorotą Kanią nie ukrywa, że jego zdaniem organizacje ekologiczne w ostatnich latach stanowią już szeroki front polityczny.
Z przyrodą nie dzieje się nic nadzwyczajnego w Polsce. Przypomnę, aby złapać odpowiednią skalę – Puszcza Białowieska to 60 ha z czego wycięto niewielki procent suchego świerka, czyli martwego drewna, które już faktycznie nie żyło. Zwróćmy uwagę, że np. w Rosji trwają pożary tajgi, gdzie spłonęło już ponad 5 mln ha czyli obszar kilkadziesiąt razy większy niż cała Puszcza Białowieska [...] Tuż po wojnie w Karpatach było o 30% mniej lasów niż obecnie, a teraz wmawia się, że są to lasy pierwotne – to absurd. W tej akcji chodzi wyłącznie o to, aby móc sprawować kontrolę nad kolejnym obszarem w Polsce. Park narodowy to kolejne źródło dochodów, kolejne stanowiska itd.
- tłumaczy dziennikarz.
Jednocześnie Jacek Liziniewicz zwraca uwagę na aspekty polityczne działań organizacji ekologicznych.
Przyroda jest brana za zakładnika. Ludzie w większości mieszkający w miastach dawno już stracili kontakt z tą przyrodą, ale są fanami National Geographic i filmów o delfinach więc siłą rzeczy czują związek z tą przyrodą i bardzo dobrze tyle tylko, że często są wykorzystywani jako narzędzia do zwyczajnej politycznej walki [...] Pan Kossakowski (lider Zielonych – przyp. red,) mówi, że on walczy z PiS, bo to są największe szkodniki polskiej przyrody, ale jak prezydent Trzaskowski betonuje jeziorko Czerniakowskie to już uszło uwadze pana Kossakowskiego, który jest z Warszawy, bo przecież on jest zajęty walką z PiS. Właśnie w taki sposób oni traktują przyrodę – instrumentalnie, bez żadnego zahamowania, tylko po to, aby zbijać punkciki polityczne.
- podkreśla Jacek Liziniewicz.