Polskie społeczeństwo jest wewnętrznie rozbite w kwestii oceny całej tej sytuacji. Jest to efekt wpływu różnych środowisk opiniotwórczych, ale także instytucji, w tym również takich instytucji jak Kościół – mówi w rozmowie z Niezależna.pl socjolog dr Tomasz Herudziński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Jednocześnie ekspert podkreśla, że instytucje i różne ośrodki „przekładając kwestię humanitarną nad kwestią bezpieczeństwa wzbudzają w społeczeństwie polskim niejednoznaczność co do sytuacji”.
Od miesięcy wielu Polaków codziennie po przebudzeniu natychmiast sprawdza wiadomości z naszej wschodniej granicy, gdzie trwa kryzys migracyjny wywołany przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Cały czas dochodzą do nas też informacje o możliwej agresji militarnej Rosji na Ukrainę, która miałaby nastąpić zaraz po nowym roku.
Nasza redakcja zwróciła się do socjologa dr Tomasza Herudzińskiego z SGGW z pytaniem, czy polskie społeczeństwo jest świadome faktycznych zagrożeń, jakie są obecnie tuż za naszymi wschodnimi granicami.
- Przede wszystkim polskie społeczeństwo jest wewnętrznie rozbite w kwestii oceny całej tej sytuacji. Jest to efekt wpływu różnych środowisk opiniotwórczych, ale także instytucji, w tym również takich instytucji jak Kościół. W mojej opinii Kościół opowiadając się za pomocą dla uchodźców i w sposób stonowany wspierając obrońców naszych granic wysyła sygnał, który może budzić skonfundowanie, dysonans poznawczy. Do tej wspomnianej grupy instytucji publicznych można by także zaliczyć np. niektóre uczelnie wyższe, które przekładając kwestię humanitarną nad kwestią bezpieczeństwa wzbudzają w społeczeństwie polskim niejednoznaczność co do sytuacji
– tłumaczy dr Tomasz Herudziński.
Nasz rozmówca dodaje również, że „trudno odpowiedzieć, czy społeczeństwo polskie jest przygotowane na ewentualną eskalację konfliktu militarnego za naszą wschodnią granicą”.
- Bo co to tak naprawdę miałoby oznaczać? Do opinii publicznej przenika wizja wojsk nowej generacji, które funkcjonują na zupełnie innych zasadach i w najmniejszym stopniu opierają się na tzw. pospolitym ruszeniu. Dziś raczej chodzi o zdobycie przewagi poprzez odpowiednie zarządzanie strategiczne mniejszymi liczebnie wojskami z przewagą technologiczną. Wizja wojny nowej generacji w społeczeństwie także budzi wątpliwości co słuszności ewentualnego zrywu, gdyby już do takiego miałoby dojść
– wyjaśnia ekspert.
Na koniec socjolog wyraźnie podkreślił jednak, że daleki jest od niedoceniania „tego co potrafi społeczeństwo polskie”.
- Natomiast też nie podejmę się opisać spodziewanej reakcji społeczeństwa polskiego, ponieważ przypomina mi się, w jakie tony uderzali publicyści okresu międzywojennego pisząc bardzo nieprzychylnie o naszej młodzieży. Chwilę później czyny tej samej młodzieży wzbudzały podziw. Pozory mogą mylić i emocje związane z poczuciem wspólnoty narodowej i obrony jej interesów mogą okazać się tym czynnikiem, który trudno dziś przewidzieć
– zaznacza dr Herudziński.