Ekstradycja Dariusza Przywieczerskiego do Polski ponownie wzbudziła zainteresowanie głośną aferą FOZZ. Córka inspektora, który wykrył tę sprawę, opowiedziała w programie "Minęła 8" o mrocznych szczegółach życia rodziny Falzmannów w czasach, gdy odkrywano kolejne szczegóły dotyczące tej afery. Zuzanna Falzmann nie ma wątpliwości i mówi: "Mój ojciec przypłacił to życiem".
Mój tata odkrył aferę w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, pracując jako inspektor w Najwyższej Izbie Kontroli. Ja miałam wtedy 12-13 lat, gdy tata zmarł, więc niewiele z tego rozumiałam. Pamiętam tylko rozmowy rodziców na ten temat, gdy mama mówiła do taty: "Michał, zostaw to. To jest niebezpieczne. Nie dotykaj tej sprawy". Tata nie dość, że był uparty, to jednak miał w sobie taką potrzebę odkrycia tej prawdy. Wiedział, że to jest sprawa śmiertelnie poważna. W notatkach zapisał coś takiego, że sytuacja robi się śmiertelnie niebezpieczna i że nie widzi sukcesu, końca tej sprawy. Kilka dni później odszedł.
- mówi Zuzanna Falzmann.
Okazuje się, że cała rodzina żyła w ogromnym stresie, gdyż Michał Falzmann otrzymywał wiele pogróżek i sygnałów, by nie zajmował się sprawą FOZZ. Groźby dotyczyły nie tylko samego inspektora, ale również jego żony i dzieci.
- Pamiętam anonimowe pogróżki, które dostawali rodzice. Przez dwa tygodnie nie chodziliśmy w ogóle do szkoły. Ja byłam wtedy w szkole podstawowej. Grożono śmiercią nie tylko tacie, ale całej naszej rodzinie. Wracaliśmy z wyjazdów czy wakacji i znajdowaliśmy mieszkanie w dziwnym nieładzie. Wszystkie dokumenty były przetrzepane, książki leżały na podłodze, wtyczki były obcięte nożyczkami. To były sygnały, żeby tata zostawił tę sprawę. Nie zostawił i skończyło się jak się skończyło - opowiada córka Michała Falzmanna.
Szokujące są też szczegóły śmierci Falzmanna. W wieku 38 lat zmarł nagle - oficjalna przyczyna to zawał serca.
Pamiętam dzień, w którym byłam z mamą w szpitalu, w pogotowiu ratunkowym, gdzie tata trafił po rzekomym zawale. Pamiętam rozmowę z lekarzem, kiedy mama powiedziała, że chciałaby, żeby przeprowadzono sekcję zwłok. Lekarz wziął mamę na bok i powiedział: "Proszę zapomnieć o sekcji zwłok, bo ona nic nie wykryje. Są środki, które dosypuje się do kawy i one po dwóch godzinach znikają z organizmu".
- mówi Zuzanna Falzmann.
Córka byłego inspektora NIK nie ma wątpliwości, dlaczego nie żyje jej ojciec.
- Nie żyje dlatego, że dotknął bardzo poważnej sprawy, w którą uwikłane są różne osoby, które są niesamowicie wpływowe i wciąż są na wolności. W procesie FOZZ tak naprawdę skazane zostały płotki. Janina Chim, Grzegorz Żemek można powiedzieć w tej sprawie były płotki. Są osoby, które mają ogromne pieniądze dzięki FOZZ, są na wolności i mają się świetnie - kończy.