Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Co Tusk zrobi z Marszem Niepodległości? Dawid Wildstein o możliwych prowokacjach 11 listopada

Już w najbliższy wtorek odbędzie się kolejny Marsz Niepodległości. Z tej okazji warto przypomnieć, co działo się wokół tego wydarzenia przez 8 lat rządów PiS. Ze strony PO i jej mediów mieliśmy do czynienia z trwającą lata operacją propagandową, opartą na najdurniejszych, najbardziej ostentacyjnych kłamstwach. Jej celem było donoszenie na Polskę zagranicę, niszczenie międzynarodowej pozycji naszego kraju, robienie z Polaków nazistów. A także wspieranie wymierzonej w nasz kraj kremlowskiej propagandy. Ta sytuacja może się niestety powtórzyć.

Czytaj na ten sam temat: Piotr Lisiewicz "Tusk szykuje prowokację na Marszu Niepodległości. Znamy jej twarz i scenariusz!"


Oczywiście narracja o Marszu Niepodległości jako spędzie pełnym nienawiści i faszyzmu ma się wciąż bardzo dobrze. Już teraz najróżniejsi cyngle medialni obecnej władzy przygotowują grunt pod atak na tę manifestacje opowieściami o pogromowej atmosferze w Polsce, o tym, że cudzoziemcy boją się wychodzić na ulice polskich miast. Tymczasem ostatnie lata pokazały, że Marsz był spokojniejszy i bardziej cywilizowany niż przeciętna demonstracja oszołomów z Silnych Razem. 

Przeżył w łazience 

Wiele wskazuje na to, że Tusk, jego partia i sprzedane jej media  mogą się zdecydować, po dwóch latach przerwy, wrócić do opisanej we wstępie kampanii nienawiści. Tym bardziej warto sobie przypomnieć tamten bełkot, żeby właściwie przygotować się na kolejną operację propagandową tej władzy.

Stek wyzwisk, bredni, skretynienia, fejków, jaki, każdego 11 listopada, wylewał się z polskich mediów na pasku Platformy Obywatelskiej i Tuska za rządów PiSu był nieprawdopodobny. Wymieńmy kilka ich największych "osiągnięć". Przykładem połączenia niesamowitej i fantazji i głupoty, była "wstrząsająca historia" niejakiego Sama Rubina, pochodzenia żydowskiego, który, ze strachu przed utratą życia 11 listopada schował się w swojej łazience i nie wychodził cały dzień. 

Co istotne, swoje rewelacje Sam sprzedawał zagranicznej prasie, która natychmiast podchwyciły temat Żydów ukrywających się przed organizującymi pogromy Polakami. O ile historyjka o chowaniu się w łazience, w swojej groteskowości, była dość wyjątkowa, to już w swojej treści okazała się tożsama z innymi relacjami polskich "liberalnych" (czyt. sprzedanych PO) mediów i środowisk na Marsz Niepodległości. Nikogo nie interesowało, jak to wydarzenie naprawdę wyglądało. Zamiast tego okazywało się pretekstem do wrzasku, wywołującej społeczną histerię opowieści o nienawiści, nazizmie, rasizmie, przemocy etc. Marsz stawał się dowodem, że kasandryczne przepowiednie o końcu demokracji i "skrajnie prawicowym zamachu stanu" są prawdziwe. A każdy, kto się na tej demonstracji pojawił, okazywał się być wielbicielem Hitlera. Marsz też był kolejnym elementem typowego dla Uśmiechniętej Polski dzielenia Polaków. W mediach PO mieliśmy do czynienia z festiwalem idiotycznych, oczywiście odpowiednio zmanipulowanych, przeciwstawień. 

Z jednej strony swoje straszne zęby szczerzyła zła i brunatna Polska, kraina niebezpiecznych troglodytów... z drugiej najczęściej pokazywano wspaniałą i piękną młodzież/ kobiety/ idealistów etc. tolerancyjnych i postępowych, którzy, mimo strachu zdecydowali się przeciwstawić faszystowskim hordom i urządzić kontrmanifestację. Jak zawsze w wypadku narracji PO, ten prymitywny manicheizm był też wyjątkowo dziecinny i zwyczajnie głupi. 

Ramię w ramię z Kremlem

To, że, z oczywistych przyczyn, z powodu braku policyjnych prowokacji, przez większość rządów PiS Marsz Niepodległości był bez porównania spokojniejszy niż te wcześniejsze, w żaden sposób nie przeszkadzał w narracji o nazistowsko- faszystowskiej Polsce, która podniosła łeb. Cyngle medialni Tuska z "Krytyki Politycznej" czy "Wyborczej" nawet tłumaczyli, że naprawdę groźny jest spokojny i rodzinny Marsz Niepodległości, ponieważ ma większą moc oddziaływania. Tego typu tekst napisał m.in. Witkowski, swego czasu współpracownik proputinowskiego portalu Strajk, człowiek, którego teksty pojawiały się na łamach kremlowskiego Sputnika. Z perspektywy czasu widać, że został za swoją propagandową robotę nagrodzony- dziś robi karierę w POwskich instytucjach jako ekspert, no jakżeby inaczej, od rosyjskich wpływów. 

Najważniejszym jednak celem tej operacji propagandowej PO i jej mediów była zagranica. Przez te osiem lat, co roku, Marsz Niepodległości stawał się koronnym argumentem, że w Polsce PiS rządzi terror, nazizm, antysemityzm, dyktatura. wspierana przez siły policyjne. Że mamy do czynienia z faszystowskim reżimem. 

Te brednie kolportowała nie tylko zachodnia prasa, ale także rosyjska oraz... arabska. Co istotne, w wielu przypadkach te wstrząsające "korespondencje" z faszystowskiej Polski były pisane przez samych dziennikarzy mediów PO albo ich kolegów. 

Ta operacja defamacyjna była wymierzona nie tylko w uczestników Marszu Niepodległości czy w polski rząd. Jej obiektem byli także zwykli Polacy.

Chodziło o przedstawienie naszego narodu jako bandy troglodytów i rasistów. Niebezpiecznych antysemitów, chcących krwi i reżimu. Nie tylko Polska miala być faszystowska ale i jej mieszkańcy. 

Ta narracja się przebiła i była obecna w każdej większej debacie europejskiej- szczególnie przy kolejnych rezolucjach PO, wzywających do ukarania Polski sankcjami. Stała się też elementem kremlowskiej propagandy, opowiadającej o wydarzeniach na polsko- białoruskiej granicy (tym właśnie zajmował się Gonzalez vel Rubcow). Polacy przedstawiani w niej byli jako naród rasistów, którzy chcą ludobójstwa na granicy. W ten sposób, za pomocą narracji o nazistach z 11 listopada, propaganda PO i Putina nadawała właściwie to samo. 

Powtórka z rozrywki? 

Marsz Niepodległości dopiero we wtorek. Można więc tylko spekulować, w jakiej atmosferze będzie się on odbywał. Niestety wiele wskazuje na to, że dojdzie na nim do prowokacji, które pamiętamy z czasów poprzednich rządów ugrupowania Tuska. Po pierwsze bardzo niepokojące są działania Kierwińskiego i kwestia nielegalności rac (które, zauważmy to, na wiecu PO są symbolem wolności, jednak na patriotycznej manifestacji okazują się niebezpieczną pirotechniką). Po drugie, dotychczasowe działania władzy pokazują, że dąży ona do maksymalnego zagęszczenia emocji społecznych, rozkręcenia konfliktu wewnątrz społeczeństwa. Sprawa Ziobry, uchylanie wyroków najgorszym bandytom pokazuje, że jej celem jest jak największy chaos, awantura i związana z tym polaryzacja społeczna. 

W tym kontekście może się okazać, że zadyma na Marszu im się opłaca. To wręcz idealny argument za drakońskimi rozwiązaniami, za dalszym łamaniem prawa. Opowieść o faszystach, którzy chcą obalić Uśmiechniętą Władzę, także w wymiarze tłumaczenia się ze swych działań zagranicy, może się bardzo przydać Tuskowi i Żurkowi. Jedno jest pewne- ta władza umiała (jak pokazał casus słynnej budki pod ambasadą rosyjską) i nadal potrafi (przypomnijmy manifestacje rolników z początku jej rządów, podczas których policyjni tajniacy rzucali kamieniami w policjantów) w prowokacje.

Tym ważniejszy jest apel do uczestników Marszu o spokój. O to, by nie dali sprowokować, by nie ułatwiali Uśmiechniętej Władzy sprawy. Chociaż smutna prawda taka, że jeśli Tusk się zdecyduje, to urządzi zamieszki, niezależnie od tego, jak spokojni będą sami demonstranci. Miejmy jednak nadzieję, że władza przestraszy się skali tego wydarzenia i nie zdecyduje się na eskalację przemocy i prowokacje, które pamiętamy sprzed 2015 rokiem. Jednak sam fakt, że musimy być na nie gotowi, pokazuje, jak źle jest z naszą dzisiejszą Polską.

Źródło: niezalezna.pl