Wizyty szefa unijnej dyplomacji, Josepa Borrella, w Moskwie do udanych zaliczyć się po prostu nie da, a jest to i tak bardzo eufemistyczne określenie. Dlaczego tak się stało? Zdaniem wiceszefa think-tanku GlobalLab, Adama Traczyka, nitki prowadzą do... Prawa i Sprawiedliwości, a konkretniej do sytuacji, gdy polski rząd blokował wybór Fransa Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej.
Josep Borrell przybył do Moskwy 4 lutego, na zaproszenie szefa rosyjskiej dyplomacji, Siergieja Ławrowa. Dzień później usłyszał od niego, że UE jest "nierzetelnym partnerem", a potem pojawiła się informacja o wydaleniu z Rosji europejskich dyplomatów w związku z rzekomym udziałem w protestach przeciw zatrzymaniu opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
Komentarze dotyczące wizyty Borrella w Moskwie były niemal jednoznacznie krytyczne. Zanim jeszcze doszło do wyjazdu szefa unijnej dyplomacji do Moskwy, takiego ruchu odradzał m.in. polski rząd. Wskazywano, że wizyta wysokiego europejskiego urzędnika w Moskwie może być wykorzystana przez Kreml m.in. do celów propagandowych.
Zdaniem Adama Traczyka, wiceprezesa think-tanku Global.Lab, sytuacja mogłaby wyglądać zgoła inaczej, gdyby nie to, co robił w przeszłości PiS.
Wiecie dlaczego Josep Borrell, który skompromitował się w Moskwie, jest szefem unijnej dyplomacji? https://t.co/HpgThvCPid. dlatego, że PiS nie chciał Fransa Timmermanns na przewodniczącego Komisji. A potem ruszyła karuzela ze stanowiskami.
— Adam Traczyk (@A_Traczyk) February 7, 2021
W sieci pojawiły się pierwsze komentarze dot. tezy Traczyka.
Nie znajduje korelacji. Poslowie PiSu przestrzegali przed ta wizyta.
— Bartosz Mroczkowski (@BMroczkowski) February 7, 2021
Czyli Unia wybrała na szefa dyplomacji kompromitującą osobę bo PiS? To dopiero jest krótka ławka rezerwowych.
— Szymon Adamiak (@s_adamiak) February 7, 2021
To zaszalałeś z tym logicznym wygibasem...
— Dominik Konrad Nowak (@MisterAmiel) February 7, 2021