Narodowy Fundusz Zdrowia postanowił, że jeśli w szpitalu średni koszt rozliczenia substancji czynnych, zawartych w medykamentach pacjentów chorych na nowotwór, przekroczy więcej niż o 10 proc. średni koszt rozliczenia ich na terenie kraju, wówczas ta placówka może stracić dofinansowanie. Urzędnicy nie wzięli jednak pod uwagę, że pacjenci różnie reagują na dany lek i substancja czynna to jedno, a prowadzenie leczenia to dużo bardziej skomplikowane zadanie.
W kwietniu polski parlament znowelizował Prawo farmaceutyczne. Zmiany mają na celu przeciwdziałanie niedoborom w zaopatrzeniu na rynku detalicznym, które są powodowane nielegalnym wywozem leków za granicę. O tym problemie znowu zaczęto głośno mówić, po tym jak na początku tygodnia Naczelna Izba Aptekarska w piśmie do Ministerstwa Zdrowia alarmowała, że niedostępnych dla pacjentów jest prawie 500 leków. Minister zdrowia Łukasz Szumowski w środę przekonywał, że problem z dostępnością leków występował w całej Europie i wiązał się m.in. z problemami z produkcją substancji czynnej w Chinach.
– W tej chwili ten problem jest już rozwiązany, produkty trafiają do hurtowni i do aptek
– tłumaczył.
Jednak to nie koniec problemów na rynku farmaceutycznym. Urzędnicy z Narodowego Funduszu Zdrowia postanowili wprowadzić zupełnie nowy system refundacyjny, co wywołało wiele kontrowersji w środowisku medycznym. Według wewnętrznego rozporządzenia NFZ, jeśli w danym szpitalu średni koszt rozliczenia substancji czynnych, zawartych w lekarstwach stosowanych przy chemioterapii, przekroczy więcej niż o 10 proc. średni koszt rozliczenia ich na terenie kraju, wówczas ta placówka może stracić część refundacji.
„W przypadku stwierdzenia przekroczenia kosztu rozliczenia tych substancji czynnych o więcej niż 10 proc. względem wartości opublikowanej w komunikatach NFZ, MOW NFZ (...) będzie zobowiązany do odpowiedniego zmniejszenia wartości proponowanych środków finansowych na leki proporcjonalnie do stopnia przekroczenia progu dla danej substancji czynnej ponad dopuszczalne 10 proc.”
– czytamy w piśmie NFZ rozesłanym do placówek medycznych. Co ciekawe, taka praktyka przedstawia Fundusz jako instytucję nadrzędną wobec resortu zdrowia.
Eksperci wskazują, że jest to skrajnie biurokratyczne podejście, gdyż nie chodzi tylko o substancję czynną w medykamencie, ale również o to, jak dany pacjent reaguje na lekarstwo. Jedno może znosić bardzo dobrze, inne z tą samą substancją czynną już gorzej. Takim działaniem urzędnicy NFZ mogą utrudniać skuteczne leczenie, gdyż jeśli szpital zamówi medykament, który wykracza poza cenę ustaloną przez Fundusz, ten może obciąć refundację dla placówki.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"
#GPC UJAWNIA: Rosyjska misja #Sikorski.ego❗️
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 12 lipca 2019
Czytaj więcej w weekendowym wydaniu „Codziennej” oraz na https://t.co/1HYRtWiDJA pic.twitter.com/3R8BRdLvkY