Koszulka NIEMIECKO - RUSKA SZAJKA TUSKA Zamów już TERAZ!

Patologie w WORD. Upolitycznienie i wyścig o zdawalność. „Z przypadkami molestowania jeszcze się nie spotkałem"

W ostatnim czasie kwestia działalności Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego, za sprawą afery mobbingowej w Gorzowie Wielkopolskim, znów stała się gorącym tematem. Zapytaliśmy Radosława Banaszkiewicza, przewodniczącego „Solidarności’80” w WORD, jakie są obecnie największe problemy takich ośrodków. Upolitycznienie, naciski, wyścig o zdawalność, kryzys finansowy spowodowany rozbudowaną politycznie administracją - to dzieje się za murami ośrodków, których działanie ma wpływ na późniejsze bezpieczeństwo na drogach. 

Zdjęcie ilustacyjne
Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Naciski i... praca za seks: taka, według byłej pracownicy WORD w Gorzowie Wielkopolskim Magdaleny Szypiórkowskiej, miała być rzeczywistość w tamtejszej jednostce. O sprawie stało się głośno dzięki dociekliwym dziennikarzom "Gazety Lubuskiej". 

Kobieta próbowała zainteresować sprawą lokalną poseł Krystynę Sibińską (PO), ale gdy to nic nie dało, poszła do mediów. Kiedy artykuły się ukazały, władze województwa miały, według redaktora naczelnego „Gazety Lubuskiej” Janusza Życzkowskiego, naciskać na „weryfikację” składu redakcji. Sprawa jest rozwojowa i ujawniane są kolejne szokujące informacje o działalności ośrodka.

Sprawa gorzowskiego WORD jest dziś głośna, a to może być okazja do debaty o tym, co dzieje się w tego typu jednostkach. A dzieje się sporo. Przewodniczący NSZZ Solidarność’80 w WORD Radosław Banaszkiewicz opowiedział nam, z jakimi problemami borykają się WORD-y i co należy zmienić, by ośrodki funkcjonowały lepiej. 


Niezalezna.pl: „Gazeta Lubuska” ujawnia w swoich artykułach aferę w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Gorzowie Wielkopolskim. Padają tam mocne zarzuty: mobbing, praca za seks. Jak Pan na to patrzy, z perspektywy szefa organizacji związkowej? Jest Pan zaskoczony?

Radosław Banaszkiewicz, przewodniczący NSZZ „Solidarność-80” w WORD: Nie jestem zaskoczony, bo od wielu lat powtarzam, że nic się nie zmieni dopóki WORD-y są upolitycznione i dyrektorów wybiera zarząd województwa. Po każdych wyborach samorządowych dyrektorzy się zmieniają, nierzadko są osobami w ogóle niezwiązanymi z egzaminowaniem, nie mają pojęcia o tej ważnej dziedzinie życia społecznego. To, co jest w Gorzowie, nie jest odosobnionym przypadkiem. To kolejny dowód na to, że coś trzeba z tym zrobić. Wszystko w rękach ministra infrastruktury. 

Czy ma Pan informację, by i w innych WORD-ach takie przypadki dotyczące mobbingu występowały? Czy są jeszcze inne problemy?

Z przypadkami molestowania czy propozycji seksualnych jeszcze się nie spotkałem, ale co do mobbingu, to szło to raczej w kierunku egzaminatorów, ponieważ dyrektorzy są szefami egzaminatorów, a ci mają uprawnienia od ministra, jednocześnie podlegają urzędnikowi samorządowemu. 

W Polsce trwa wyścig o zdawalność, chwalą się dyrektorzy, jaką mają zdawalność w WORD-zie, a przecież nie chodzi o zdawalność, tylko o to, żeby ludzie wychodzili przygotowani do jazdy w ruchu drogowym. Konkurencja wynika z tego, że chodzi o pieniądze. WORD-y się same utrzymują, są samofinansującymi się jednostkami samorządowymi, to ewenement na skalę krajową, bo nie ma innych takich organów. Ten wyścig jest po to, żeby tych klientów ściągać. Filie powstają przy granicach województw, tylko po to, żeby zabrać klientów z województwa obok. 

Tak, a efektem jest ta „turystyka egzaminacyjna”. Na przykład, do Ostrołęki, gdzie zdawalność jest jedna z najwyższych w kraju, bo w tym mieście łatwo się jeździ, przyjeżdżają ludzie z całego województwa, albo nawet z sąsiednich województw.

To może w takim razie pójdźmy w takim kierunku, żeby w dużych miastach nie było egzaminów, tylko we wsiach, gdzie są dwa skrzyżowania? Tylko pytanie, po co. Wypadków coraz więcej, także śmiertelnych. Być może to z tego wynika? Powodów jest wiele, pewnie brawura, alkohol, ale nie możemy iść w kierunku, że będziemy sprzedawali egzaminy, żeby walczyć o klienta. Na to związek, który reprezentuję, zawsze mówi „nie”. 

Jakie są obecnie te największe problemy WORD? Upolitycznienie to numer jeden?

Upolitycznienie to jeden z problemów. Zawsze było tak, że dyrektorzy wybierają zarządy województw. Ale inaczej by było, gdyby to były osoby wybierane rozsądnie, mające pojęcie o rzeczy, a nie polityczni działacze za zasługi, którzy potem próbują wpływać na prace egzaminatorów. Przykładów jest wiele. Mam nagrania, z których wynika, że jeden dyrektor mówi do egzaminatorów: mamy za niską zdawalność, musimy mieć większą niż inny WORD w naszym województwie, bo ludzie uciekają do tego drugiego WORD. To patologia.

Na pewno należałoby uniezależnić egzaminatorów od dyrektorów. Nadzorem nie powinni być marszałkowie. Nadzór powinien być u ministra, powinni być egzaminatorzy pod ministrem najlepiej, a nie pod urzędnikami samorządowymi. My mamy uprawnienia od ministra, a podlegamy pod urzędnika samorządowego…

Jest też kryzys finansowy w WORD-ach. Rozbudowana administracja, powstają kierownicze, dyrektorskie polityczne stanowiska. Ludzie od niczego mają pracę w WORD-ach. To by trzeba było prześledzić. Cena egzaminu jest taka sama od kilkunastu lat i wszystkie WORD-y są na minusie. Dyrektorzy chcą podwyżki cen za egzamin, ale związek, który reprezentuję, mówi: OK, ale najpierw chcemy zobaczyć restrukturyzację tych zakładów. Ktoś niech się przyjrzy ich funkcjonowaniu, gdzie pieniądze wypływają.

Gdzie na przykład?

W Toruniu dyrektor namaszczony przez zarząd województwa, gdzie rządzi Platforma Obywatelska, w 2016 roku przeznaczył środki, niby na bezpieczeństwo ruchu drogowego, do klubów sportowych, w których prezesami są tak naprawdę partyjni koledzy. Gdzie tu bezpieczeństwo ruchu drogowego? W klubie wioślarskim czy koszykarskim? Te środki powinny być zainwestowane w przejścia dla pieszych, doświetlenie, może kupienie jakichś rzeczy, które by ratowały ludziom życie, czy jakieś odblaski czy kamizelki.

Próbujemy z tego WORD wyciągnąć więcej informacji, ale ten człowiek ich nie udziela. Już nam WSA dwa wyroki wydało o bezczynność organu. Ale wiem, dlaczego takich informacji nie chce udzielać, bo może się okazać, że jeszcze większe środki były tak przeznaczane. 

Właśnie, prowadzicie państwo akcję „informacja publiczna”. Jak to wygląda w WORD-ach w całym kraju? Dyrektorzy chętnie udzielają informacji? 

Możemy powiedzieć, że pół na pół. Połowa udziela i traktuje nas jak związek zawodowy, a nie zło konieczne, a druga połowa bezczelnie nie udziela. Angażują tym samym pracę swoich pracowników, bo my później idziemy dalej, czyli do WSA. Angażują pracę sądów bez sensu, bo sądy mają zastoje, a zajmują się sprawami, których można uniknąć. Bo prosty wniosek o informację publiczną i prosta odpowiedź, której nie ma, bo dyrektor ma takie „widzimisię”. 

Dyrektorzy są często bezkarni. Piszemy do marszałka w jednej sprawie, drugiej, trzeciej - a zarząd województwa chroni takiego człowieka. Trzeba włożyć strasznie dużo pracy, żeby to naprawić. Próbuję się usilnie spotkać z ministrem, na razie się niestety nie udaje. Działamy w dwudziestu WORD-ach i chcę zwrócić uwagę, że to wymaga reformy. Dorzucenie pieniędzy do systemu byłoby najprostszym rozwiązaniem, ale czy najlepszym? Koszt poniesie społeczeństwo. 

Z tego, co Pan mówi, to wydaje się, że zapomniano, iż cała istota WORD znajduje później odzwierciedlenie w bezpieczeństwie na drogach.

Dziś, jeżeli cena egzaminu kosztuje 140 złotych, a jazdy 100, to obserwujemy teraz w WORD-ach, że ktoś przychodzi „na próbę”. Dostaje informację od egzaminatora, że powinien wziąć parę jazd, bo nie jest gotowy do zdania egzaminu, a my tę osobę widzimy dzień później znów na egzaminie, bo to „to kosztuje tylko 140, a może się uda”. A później jest marudzenie na egzaminatorów, że oblewają ludzi, ale jak człowiek nie potrafi podstawowych rzeczy, to taka osoba nie może wyjechać w ruch drogowy. 

Mówi się, że oblewamy, ale jak ktoś zrobi coś źle na drodze, to słyszymy: kto ci dał prawo jazdy? Jakby nie było, to egzaminator jest zły: bo jak postawi negatywny to „oblał”, a jak pozytywny, to niesłusznie, bo ci ludzie przeszkadzają później w ruchu drogowym. Przychodzą na próbę, zdawalność spada, z drugiej strony nasi mocodawcy chcą mieć wyższą zdawalność. Nie można prowadzić w tym procesie polityki wpływu. 

Co, Pana zdaniem, koniecznie trzeba zrobić, by poprawić sytuację WORD?

To wszystko zamknięte jest w jednym kręgu: dyrektor-marszałek-nadzór. Wszystko co jest po linii partyjnej. Ten urzędnik państwowy, który powinien być niezależny, jest zależny od tego układu. Dlatego chcemy, żeby była ta niezależność. Oczywiście, ma być kontrola, natomiast powinna ona być w ministerstwie. Wtedy nie będzie wojewódzkich kacyków, którzy chcieli będą ingerować i robić problemy.  

Należy podnieść zarobki egzaminatorów. Rozporządzenie o ich wynagrodzeniu jest z 2007 roku. Nie ma chętnych do pracy bo początkujący egzaminator zarabia w okolicach 3 tysięcy złotych. Praca jest odpowiedzialna, stresująca a żeby się rozwijać zawodowo trzeba inwestować bardzo duże pieniądze. Z tego też powodu odbył się ostatnio protest egzaminatorów w ośrodkach egzaminowania.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#WORD #Solidarność

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Michał Kowalczyk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo