Wczoraj dziennikarze Radia Szczecin poinformowali, że w mieszkaniu należącym do Stanisława Gawłowskiego, sekretarza generalnego PO, najemczyni trudniła się nierządem. Kolejne medialne informacje potwierdziły doniesienia \"RS\". W tej sprawie specjalne oświadczenie wydał już przebywający w areszcie Gawłowski. W jego imieniu wygłosił je pełnomocnik, Rafał Wiechecki.
Wczoraj żona Stanisława Gawłowskiego, Renata Gawłowska powiedziała w rozmowie z Radiem Zet, że "mieszkanie wynajmowane agencji towarzyskiej nie należy do nas. Zdjęcie lokalu z ogłoszenia, na które powołują się lokalne media nie pochodzą z naszego mieszkania". Późniejsze medialne doniesienia zdają się jednak potwierdzać ustalenia Radia Szczecin, a kobieta będąca najemczynią lokalu przyznała, że zajmowała się działalnością - jak sama nazwała - sponsoringową.
- Ja miałam działalność gospodarczą, gastronomiczną. Wzięłam duży kredyt, przestałam spłacać. Komornik na mnie wisiał. No i zaczęłam się spotykać z mężczyznami na sponsoring. Tak sobie po prostu dorabiałam
- powiedziała kobieta w rozmowie z portalem onet.pl.
Dziś do sprawy odniósł się sam Stanisław Gawłowski, przebywający w areszcie tymczasowym w związku ze śledztwem, w którym usłyszał pięć zarzutów, w tym zarzuty korupcyjne. Oświadczenie Gawłowskiego odczytał jego pełnomocnik, Rafał Wiechecki.
Gawłowski przyznał w nim, że "umowa najmu została zawarta ponad dwa lata temu z kobietą w średnim wieku, która prowadzi działalność gospodarczą w zakresie usług gastronomicznych". Dodał, że "umowa i dochody z najmu były opodatkowane" i wykazane w oświadczeniach majątkowych.
- Kategorycznie stwierdzam, że nie miałem żadnej wiedzy, by w wynajmowanym mieszkaniu świadczone były przez najemcę usługi wątpliwe moralnie
- pisał w oświadczeniu sekretarz generalny PO.
- Nie miałem żadnych sygnałów, informacji itp., że w wynajmowanym mieszkaniu dochodzi do jakichkolwiek nieprawidłowości
- dodał.
Gawłowski podjął decyzję o rozwiązaniu umowy najmu z kobietą, po czym w oświadczeniu zaznaczył, że "informacje w mediach odbiera jako bezpardonowy atak na jego osobę". Zobowiązał również swoich pełnomocników do "podjęcia kroków prawnych".