– Sędzia Moraczewski jeździł na polowania bodajże na Syberię, o ile pamiętam, gdzie mu płacono za wszystko, nawet za wyposażenie – zaznaczyła w programie „Minęła dwudziesta” Dorota Kania, dzie
– mówiła Dorota Kania.Ta sprawa powinna być wyjaśniona, według mnie, już bardzo dawno. Dlatego, że wtedy, kiedy publikowaliśmy na łamach „Gazety Polskiej” tekst o korupcji w Sądzie Najwyższym, przytaczaliśmy szerokie fragmenty dokumentów. Mało tego, po tej publikacji, jedna z osób opisanych przez nas, zagroziła nam sądem, zażądała sprostowania, myśmy tego nie zrobili. Później pojawiły się nagrania. I to śledztwo było umarzane, później podejmowane i ostatecznie – to była chyba jedna z ostatnich decyzji prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta przed upływem jego kadencji – umorzone. To było absolutne kuriozum. Dla wielu osób
– opowiadał Gmyz.Bogusław Moraczewski to – może powiedzmy – podwójny sędzia, bo to jest ciekawy wątek. Z jednej strony to sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego w stanie spoczynku, ale wtedy, kiedy te taśmy były publikowane, był jeszcze sędzią w jednym organie, mianowicie w polskiej masonerii. To jeden z bardziej wpływowych członków polskiej masonerii, który się zajmował rozstrzyganiem sporów między wolnomularzami
– podkreśliła dziennikarka i dodała, że za wszystko płacili „mecenasi, którzy pisali kasacje”.Mamy również kwestię polowań, gdzie byli zapraszani ci sędziowie. Przecież sędzia Moraczewski jeździł na polowania bodajże na Syberię, o ile pamiętam, gdzie mu płacono za wszystko, nawet za wyposażenie